Oszukiwał siebie samego. Grał przed samym sobą,
próbował sobie wmówić coś, co całkowicie mijało się z prawdą. Chciał pokazać
zarówno Rose, jak i sobie, że jest dla niego nikim. Lubi się nią bawić, drwić z
niej, znęcać się, ale tak naprawdę znaczy dla niego tyle co nic. Dlaczego? Może
nie chciał być samotny w tym cierpieniu. Scorpius czuł się, jakby nikomu na nim
nie zależało. Kochał matkę, ale co z tego? Wybrała inne życie. Bez niego. Z
daleka od niego. Zostawiła ojca, dobrze, rozumiał. Tylko dlaczego nie zwróciła
uwagi na niego? Czuł się jak powietrze, bez znaczenia i bez celu. W tej chwili
nienawidził wszystkiego i wszystkich. Tak, Rose też nienawidził. Na swój dziwny
przepełniony namiętnością i zmartwieniem sposób, nienawidził jej. Czy tego
chciał czy nie, była jego słabością. Kimś o kogo mimowolnie się martwił, kimś
kim się przejmował. A przecież Malfoyowie nie przejmują się niczym.
Każda jej łza, każdy smutek i każde milczenie zbywał, chociaż było to dla niego
równie bolesne jak dla niej. Miotały nim różne uczucia. Z jednej strony chciał
jej bólu. Sam nie wiedział dlaczego. Miał do niej o coś żal, tylko że sam nie
potrafił do końca określić co to takiego. A z drugiej strony pragnął jej i
kochał całym sobą. Tak, to było coś na kształt miłości. Chociaż nawet w myślach
nie nazywał tego po imieniu.
Czasami, chciało mu się po prostu krzyczeć. Wyjść na
środek lasu i rozładować wszystkie emocje. Nie tłumić ich w sobie, bo właśnie
to najbardziej bolało. Pragnął zobaczyć matkę. Poczuł się, jak pięciolatek,
który potrzebuje tego, by mama go przytuliła, bo jest mu źle. Czuł się jak
dziecko, bo był bezradny i kompletnie nie wiedział co zrobić. Robił to, co
przychodziło mu do głowy, a to dlatego, że nie wiedział co zrobić powinien.
Ranił innych. Ranił siebie. Ranił ją. Chociaż robił to naumyślnie, czuł się,
jakby kierowała nim podświadomość, jakby nie miał wpływu na swoje czyny.
***
Wstał wcześnie rano, wziął prysznic i wyszedł z
pokoju. Było bardzo wcześnie, ale on lubił wstawać prawie że nad ranem. Miał
wtedy chwilę dla siebie, nikt mu nie przeszkadzał, mógł się przespacerować,
poczytać, albo po prostu posiedzieć przed kominkiem w pokoju wspólnym.
Zazwyczaj o tej godzinie było tam pusto, ale tym razem zastał swoją
przyjaciółkę, Ann. Brzmiało to dość śmiesznie. Scorpius – cyniczny, wredny,
nieprzyjemny, czasem i podły, miał przyjaciółkę. Do tego, dość bliską i bardzo
do niego podobną pod pewnymi względami. Spojrzał na nią. Siedziała i czytała
książkę, a on uśmiechnął się lekko na ten widok. Najwidoczniej, nie mogła spać
- ostatnio dość często narzekała na bezsenność.
Siedziała do niego tyłem, więc nie zauważyła jak
wszedł. Podszedł blisko, nachylił się nad nią i zapytał przyciszonym głosem:
- Co czytasz?
- Scorpius! – aż podskoczyła – Zwariuje przez ciebie
kiedyś. Co tu robisz?
- Nic – wzruszył ramionami i usiadł obok niej –
Nudzę się.
Popatrzyła na niego z lekkim rozbawieniem.
- Jest piąta.
- No właśnie, więc wszyscy śpią, a mi się nudzi.
- Scorpius, o co chodzi z tą… jak jej tam, Rose?
Zachowujesz się dziwnie, nawet jak na ciebie – zmrużyła oczy, nie lubiła kiedy
jakiś chłopak, znęcał się nad dziewczyną. Nie wtrącała się, bo zawsze wyznawała
zasadę: „Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”, ale zachowanie Scorpiusa było
martwiące, bo przesadzał, naprawdę przesadzał.
- Ann, nie mam ochoty na wykłady – westchnął, nie
patrząc na nią.
- Nie zamierzam ci robić wyrzutów. Po prostu, powiedz
w czym rzecz.
- Ja... nie chcę o tym gadać. Przepraszam – mruknął
i sięgnął po jej książkę.
- Dobrze, ale pamiętaj, żeby nie przesadzić. Widzę,
że jest źle, a ona nie potrafi Ci się sprzeciwić. Nie wolno ci pomiatać kobietami,
Score – rzuciła i wstała.
- Gdzie idziesz?
- Przejść się.
- Ann, to nie tak… - powiedział cicho.
- Nie wiem i nie chcę wiedzieć, jak jest. Po prostu
nie przesadzaj. - Wyszła z pokoju, a on spojrzał za nią. Miała rację, ale nie
przyznał tego sam przed sobą.
***
Już o normalnej, ale rannej godzinie, Scorpius
wrócił do dormitorium. Kiedy przekroczył próg, usłyszał radosne i pełne
entuzjazmu pytanie Corna – był prawie pewien, że w ten sposób chciał zamaskować
złość, żal i smutek :
- Idziemy do Hogsmeade, mała?
- Idziemy – odpowiedziała Rose z uśmiechem, ale
Scorpius wyczuł coś w jej głosie. Coś, czego z pewnością nie wyczuł Corn. Była
wykończona, miała dość, te 10 dni było dla niej koszmarem.
- To ja pójdę z wami – oznajmił Scorpius, wychodząc
z za rogu i nonszalancko opierając się o framugę drzwi.
Spojrzała na niego.
- Nie, idziemy sami – powiedziała, chociaż jej głos nie
był już taki pewien.
- Och, Weasley, ty i tak masz już przechlapane, więc
doprawdy mogłabyś się nie pogrążać – przewrócił oczami.
- Bo co mi zrobisz? – zapytała zaczepnie.
- Co zrobię? Ty masz po prostu robić co mówię. Co z
twoim niby-honorem, co? – zakpił i dodał z irytacją: – I jak już mówiłem, nie
zwracaj się tak do mnie.
- Bo co mi zrobisz? – powtórzyła. – Zabijesz mnie? –
widział, że miała dość. Próbowała z nim walczyć, miała dość tego poniżania. Ale
on nie zamierzał jej odpuszczać.
- Wróćmy do zasadniczego pytania, zamierzasz
wywiązywać się z naszej umowy? Czy po prostu stchórzysz?
- Ja nigdy nie tchórzę, Malfoy – warknęła.
- W takim razie, najpierw mnie przeproś – zażądał
spokojnie.
- Niby za co? – uniosła brew.
- Za to co się działo na śniadaniu i za to co się
działo teraz. Masz posłusznie wykonywać moje polecenia i zwracać się do mnie
Panie Malfoy, tak? Dzisiaj chyba się z tego do końca nie wywiązywałaś – odparł,
patrząc na nią. Chciał, żeby czuła się bezsilna. Aby wykonywała jego polecenia
automatycznie. Chciał, żeby go znienawidziła. Po prostu tego chciał.
- Dupek - syknęła ledwo dosłyszalnie i spojrzała na
niego. – Przepraszam panie Malfoy - powiedziała chłodno.
- Po pierwsze, pogarszasz swoją sytuacje. Po za tym
przeproś z uśmiechem na ustach i normalnym tonem. I nie obrażaj mnie więcej, to
również polecenie. – niemal warknął. Mruknęła coś jak "zobaczymy za
dziewięć dni" i powiedziała z przesłodkim uśmiechem
- Przepraszam panie Malfoy - tym razem w te słowa
włożyła tyle słodyczy, że aż robiło się niedobrze.
- Tak lepiej - mruknął z zadowoleniem. - A teraz się
zbierajcie, skoro mamy iść.
- Jesteś gotowa? – zapytał Corn, całkiem naturalnym
głosem, a Scorpiusowi przeszło przez myśl, że nie jest on wcale takim złym
aktorem, jakby się mogło wydawać. Kiedy Rose kiwnęła głową, dodał spokojnie: -
To możemy iść.
Scorpius przez chwilę cierpliwie szedł, koło pary
która trzymała się za rękę. Jednak nie był on osobą, która lubiła trzymać się z
boku, więc żeby nie dać o sobie zapomnieć, objął Rose w pasie. Wiedział jak to
wygląda. Chciał, żeby tak to wyglądało.
- Powiedz mi Weasley, a fantazjowałaś kiedyś o
Cornie? Wiem na razie tylko tyle że o mnie na pewno. A o nim? - palnął nagle.
Pragnął zobaczyć jej rumieńce, spuszczony wzrok i mocne zawstydzenie. Ona
natomiast spojrzała na niego ze strachem, chyba nie sądziła, że usłyszy takie
pytanie.
- Hm? – mruknął, udając niecierpliwego. W
rzeczywistości największą radość czerpał właśnie z jej zawstydzenia i chciał, żeby
trwało ono jak najdłużej.
Zarumieniła się jak dorodne jabłuszko i spojrzała na
swoje stopy. Scorpius doskonale zdawał sobie sprawę, że Rose ciężko mówi się o
takich rzeczach.
- To pytanie nie było zbyt trudne Weasley – zakpił.
- Było wystarczająco żenujące. Nie muszę spowiadać
się tobie o kim fantazjowałam…
- Musisz, bo ci każe i nie tobie tylko panu.
- Tak – powiedziała cicho, spuszczając wzrok. Zabini
uśmiechnął się, wyraźnie zadowolony, a Rose szła zawstydzona.
- Który z nas jest przystojniejszy? Ja, czy Corn?
Tylko szczerze, Weasley. - Ciężko określić – powiedziała cicho, nie patrząc na
żadnego z nich. To wystarczyło, żeby Scorpius poznał odpowiedź, ale nie
zamierzał jej tego ułatwiać. Czerpał przyjemność, z jej zawstydzenia.
Corna widocznie to oburzyło, co Scorpius skwitował
pełnym politowania spojrzeniem.
- Słucham? – spojrzał na nią.
- Zdecyduj – zażądał, bez żadnej litości Malfoy.
- Nie - powiedziała w końcu i spojrzała na Malfoya.
Nie mogła kłamać, przecież to było od początku wiadome, że Scorpius jest
znacznie przystojniejszy niż Corn. - Nie będę określać czy ty jesteś
przystojniejszy czy Corn. Wystarczy, że obydwaj jesteście przystojni -
westchnęła.
- Nie ty tylko pan, na Merlina. Owszem, chcę żebyś
się określiła – sam fakt, że nazwała go przystojnym, był wyczynem i świetnie zdawał
sobie z tego sprawę. Co z tego, że znał odpowiedź na to pytanie? Corn miał to
usłyszeć, z jej ust. Tylko, że ona milczała. Milczała i nawet nie otwierała
ust, żeby coś powiedzieć.
- Mów – zażądał stanowczo Malfoy.
- Powiedz już – westchnął Corn. Nie chciał tego
słyszeć, ale chciał jej to ułatwić.
Wahała się. Wybrać szczerość czy szczęście w miłości? Spojrzała na Corna, szukając w nim pocieszenia.
Wahała się. Wybrać szczerość czy szczęście w miłości? Spojrzała na Corna, szukając w nim pocieszenia.
- Powiedz szczerze – on prosił. On nie rozkazywał.
Po prostu prosił, łagodnie i uspokajająco. Wiedział, że Scorpius i tak nie
odpuści, a nie chciał dla niej więcej kłopotów. Wiele go to kosztowało, mimo
wszystko nie zamierzał jej tego utrudniać. Nie zasługiwała na to.
"Przepraszam", powiedziała bezgłośnie, co mógł wyczytać z ruchu
jej warg. Spojrzała z niechęcią na Scorpiusa.
- Ty. Niewiele, ale ty - powiedziała cicho. - Ale
wygląd jest nieważny. Ważniejsze jest uczucie.
Uśmiechnął się z triumfem. Cornowi zrzedła mina, ale
nie spojrzał na nią żalem.
Właściwie zdawał sobie sprawę że Scorpius ma większe
powodzenie u dziewczyn.
- Czego najbardziej nie lubisz w Cornie?
- W Cornie? Chyba nie ma żadnej takiej cechy. Może
poza zbyt dużą delikatnością i blond włosym przyjacielem. Więcej nie mam mu nic
do zarzucenia.
- Zbyt delikatny? - zdziwił się Corn.
- Obchodzisz się ze mną jak z porcelaną. Delikatne
pocałunki, przytulanie... Chciałabym czegoś... Czegoś innego - spojrzała na
niego.
- Myślałem że tego właśnie chcesz, przecież... tego
chyba chcą dziewczyny, nie? Żeby być wobec nich delikatnym, miłym, kulturalnym
- powiedział niepewnie Corn.
Scorpius prychnął.
- No nie wiem - rzucił drwiąco. Miał trochę inne
zdanie na ten temat i jak na razie, to ono się sprawdzało.
- Bo tego chcę, naprawdę - zapewniła go z uśmiechem
- ale chcę też, żebyś czasem odrzucił tą delikatność, pocałował tak, że stracę
oddech... - zarówno Rose jak i Scorpius zdawali sobie sprawę, że Rose woli
całować blondyna.
- Zademonstruje – uśmiechnął się z wyższością
Scorpius, przyciągnął do siebie dziewczynę i pocałował ją długo i namiętnie.
Z wrażenia aż jęknęła w jego usta. Scorpius całował
ją z wielką pasją i zaangażowaniem. Z tym, czego tak bardzo brakowało jej w
pocałunkach Corna. Mimowolnie odwzajemniła jego pocałunek, chociaż wiedziała,
że nie powinna. Miała jednak słabość do pocałunków Malfoya, których nigdy nie
chciała przerywać. Oboje doskonale zdawali sobie z tego sprawę i wiedzieli, że
w tych pocałunkach zawsze jest coś więcej.
Corn zacisnął dłonie ze złości i zmielił w ustach
przekleństwo. Spojrzał na Rose z wyrzutem, kiedy Scorpius ją puścił, ale zdawał
sobie sprawę że nie miała wyboru.
- Tak? - uniósł brew i spróbował równie namiętnie
pocałować dziewczynę.
Poczuła się jak zabawka, kiedy najpierw całował ją Scorpius, a później od razu pocałował ją Corn. Mimo wszystko odwzajemniła pocałunek Zabiniego.
Poczuła się jak zabawka, kiedy najpierw całował ją Scorpius, a później od razu pocałował ją Corn. Mimo wszystko odwzajemniła pocałunek Zabiniego.
Kiedy się od niej odsunął, szedł patrząc bezmyślnie
przed siebie. Sytuacja była dość niezręczna. Scorpius na nią spojrzał kątem
oka. Wyglądała, jakby chciała się rozpłakać. W pewnym momencie, chciał ją nawet
przytulić i obiecać, że już nigdy czegoś takiego jej nie zrobi. Stary Scorpius
by tak zrobił. Naprawdę. Ale to nie był już stary Scorpius.
- Idziemy gdzieś, konkretnie? – zapytał tylko.
- Może do Trzech Mioteł, Rosie?
- Co? – zapytała, jakby wyrwana z zamyślenia. Była
cieniem człowieka.
- Czy chcesz iść do Trzech Mioteł? – zapytał głosem
przepełnionym troską.
- Możemy iść – mruknęła, patrząc na niego. Już chyba
było jej wszystko jedno. Już miała dość. Kiedy weszli do środka i zajęli
miejsce, przy stoliku przy oknie, Scorpius rzucił obojętnie:
- Przynieś dla nas po piwie kremowym, Weasley.
Powrót ją wiele kosztował, ale przełamała się i
zajęła miejsce obok Corna. Scorpius zaśmiał się kpiąco i poklepał miejsce obok
siebie. Kiedy się zawahała i przegryzła nieznacznie dolną wargę, odchrząknął.
Westchnęła i zajęła miejsce koło Malfoya.
- Z kim wolałabyś odbyć swój pierwszy raz? Jak
najbardziej szczerze, nie patrząc na kilka ostatnich dni.
Spojrzała na niego i pokręciła głową. Nie zamierzała
odpowiadać na to pytanie. Było zbyt intymne.
- Mów - powiedział ostro, jednak z lekkim
rozbawieniem.
- Nie - powiedziała pewnie.
- Masz powiedzieć, Weasley.
- A jeśli cię okłamałam w pociągu i mam to już za
sobą? - spytała nagle i spojrzała mu pewnie w oczy, mając nadzieję, że Corn za
moment nie palnie, że ze sobą nie spali.
- Przecież między nami.. - zaczął Corn, ale Rose
zmroziła go wzrokiem.
Scorpius spojrzał na nią z politowaniem.
- Widzisz, sam cię wydał, a teraz mów.
- Dzięki - warknęła na Corna z irytacją. Jak mógł?
- Sorka - mruknął.
- Nie odpowiem na to pytanie. Może mnie PAN ukarać,
ale na nie, nie odpowiem - powiedziała pewnie. Zawahał się. Może powinien jej
odpuścić? Wydawała się bardzo pewna siebie co, patrząc na ostatnie dni, było
nowością.
- To moje polecenie – powiedział jednak.
- A jeśli nie odpowiem?
- To nie wywiążesz się z umowy. Podobno jesteś honorowa,
więc o co chodzi?
- O to, że to najbardziej żenujące pytanie, jakie
mogłam dostać – westchnęła.
- Uznam to za komplement – uśmiechnął się złośliwie.
– Powiedz.
- Nie. Niech mój honor szlag trafi, ale nie odpowiem
na to pytanie. Mogę odpowiedzieć na każde inne, ale nie na to.
- Twoje słowa mówią same za siebie - uśmiechnął się
z zadowoleniem.
- Powiedz Rose, chce wiedzieć, proszę - mruknął
Corn, który również spodziewał sie jak brzmi odpowiedź.
Pokręciła głową, rumieniąc się jeszcze bardziej. Nie
chciała tego powiedzieć na głos. Przez chwilę milczała, ale później, sama nie
wiedziała co ją do tego podkusiło, powiedziała:
- Z żadnym z was - po tych słowach spojrzała na
nich, czekając na reakcję. Jej głos był pewny i nie słychać było w nim
kłamstwa. Silnego kłamstwa.
Scorpius roześmiał się dźwięcznie i poklepał ją po
głowie.
- Jasne, Weasley, jasne - co prawda wydawało się że
mówiła szczerze, ale wiedział że to nie prawda. Tego był niemal pewien. Corn
spojrzał tylko na swoją szklankę, milczał. Rose warknęła na Scorpiusa, którego
tylko bardziej to rozbawiło.
- Jest w poniedziałek sprawdzian z eliksirów? –
zapytał Corn, niedyskretnie zmieniając temat.
- Jest – odparła Rose.
- Wspaniale – zironizował. Przez ten cudowny
weekend, na pewno cała trójka obleje, ale właściwie nieszczególnie się tym
teraz przejmowali.
Scorpius spojrzał badawczo na Rose. Miała
przepełniony smutkiem i zrezygnowaniem wzrok, a ręce kiedy sięgała po piwo kremowe,
lekko jej drżały. Wyglądała… pięknie. Starał się odsunąć od siebie te myśl.
- Czego najbardziej nie chcesz mi powiedzieć? –
powtórzył swoje pytanie z pokoju życzeń, chodź wiedział, że to już jest cios
poniżej pasa.
- Proszę... - szepnęła cicho, drżały jej usta i
ręce. Nie chciała o tym wszystkim mówić, a już na pewno nie przy Cornie.
Spojrzała na niego błagalnie.
Poczuł ukucie żalu i litości. Tym razem, bardzo
ciężko było mu je stłumić.
- Nie proś, to na nic… - powiedział, starając się,
aby jego głos się nie łamał, ale nie mówił tego pewnie.
- Proszę... - powtórzyła ciszej. - Zrobię... zrobię
wszystko, czego pan chce - szepnęła. Nie buntowała się, po prostu chciała, by
tym razem jej odpuścił. Ten jeden raz. Spojrzał na nią bardzo uważnie. Ona była
pokorna. To go w pewien sposób przeraziło. Czuł się, jakby zniszczył jej
buntowniczą naturę. Tym razem naprawdę, musiał ustąpić. Ten jeden raz.
- Dobrze - mruknął niechętnie. - Ale od teraz,
robisz to co ci mówię, bez żadnego ale i ani razu nie zwracasz się do mnie nie
właściwie, tak? Nie chcę podobnych sytuacji, jakie były do tej pory.
- Dobrze – powiedziała cicho i pokiwała głową.
- Przysięgasz na honor gryfona?
- Przysięgam.
- A więc dobrze.
- Dziękuje… panie Malfoy - powiedziała cicho,
patrząc na niego z dziwnym wyrazem twarzy. W oczach były... pozytywne uczucia.
Wdzięczność. Zdziwiło go to, ale nic nie powiedział. Dla zasady. Po
dłuższym czasie milczenia, Corn zapytał:
- Idziemy już?
- Możemy wracać - powiedziała cicho. - Chociaż
chciałam iść jeszcze do Miodowego Królestwa - powiedziała i spojrzała na
Malfoya.
- To chodźmy - zgodził się. Uśmiechnęła się lekko.
Kolejne zaskoczenie. Poszli razem na miejsce i chłopcy usiedli przy stole, a
Rose poszła coś sobie wybrać. Scorpius jednak, poszedł zaraz za nią. Kiedy
chciała sięgnąć po coś, z wyższego regału, podał jej to i złapał w pasie od
tyłu.
- Pamiętasz, że zostajesz dzisiaj na noc?
- Pamiętam - powiedziała cicho i spojrzała na niego.
- To dobrze – powiedział, a potem zbliżył się do jej
ucha i wyszeptał - Jak wrócisz, chcę żebyś usiadła mi na kolanach.
Kiwnęła tylko głową, a on leciutko przegryzł płatek
jej ucha i wrócił do stołu, bez słowa. Siedzieli z Cornem w milczeniu. Oni już
nie mieli o czym rozmawiać.
Kiedy Rose kupiła już trochę słodyczy i wróciła do
stolika, posłusznie usiadła Scorpiusowi na kolanach, patrząc przepraszająco na
swojego chłopaka. On tylko pokiwał uspokajająco głową.
Scorpius sięgnął po jedną z czekoladek i włożył ją
delikatnie do ust Rose. Ta spojrzała na niego zaskoczona, więc natychmiast
uznał swój spontaniczny gest za zbyt miły. Wzruszył ramionami i wskazał na
jedną z czekoladek, patrząc na nią wymownie. Włożyła ją do ust chłopaka. Z boku
wyglądali jak idealna, urocza para. Corn odchrząknął, więc spojrzała na niego
spłoszona, z mocnym rumieńcem, chociaż przecież nie mogła nic poradzić na te
wszystkie zadania.
- O co się założyliście? Wiesz, wtedy z Jamesem –
zapytał nagle Scorpius.
- O mecz. Wykłócałam się z nim, że to my wygramy
mecz Slytherin-Gryffindor. Jeśli przegramy, ja miałam pocałować ciebie, jeśli
wy byście przegrali, to on miał na środku Wielkiej Sali wyznać miłość takiej
jednej Puchonce... – westchnęła. A kiedy pokiwał głową, dodała: -
Jeszcze jakieś pytanie?
- Nie, na razie nie.
Po kolejnej długiej i nieprzyjemnej ciszy, Corn
znowu zapytał, czy nie pora już iść.
- Idziemy – pokiwała głową Rose i wstała z kolan
Scorpiusa. Scorpius i Rose szli wtuleni w siebie, oczywiście wbrew woli
gryfonki. Kiedy weszli do Sali wejściowej, zatrzymała się.
- Co? – zapytał Corn.
- Chciałabym zostawić rzeczy – spojrzała na
Scorpiusa, oczekując zgody.
- Masz pięć minut – rzucił sucho.
- Może dziesięć? – zapytała niepewnie.
- Dziesięć maks – westchnął łaskawie i rozeszli się
na dwie różne strony. Tyko Corn otrzymał jeszcze buziaka na pożegnanie, co
chcąc nie chcąc, w dziwny sposób ukłuło Scorpiusa.
***
Tak więc Zabini i Malfoy, niegdyś najbliżsi
przyjaciele, zostali na moment w pokoju sami. To było takie dziwne, takie
niezręczne. Przyjaźnili się od urodzenia. Ich matki razem czytały im baśnie,
razem się bawili, razem uczyli latać na miotłach, robili razem absolutnie
wszystko. Potem poszli do szkoły, trafili do jednego domu, co z góry było
oczywiste i ich przyjaźń tylko się pogłębiła. Razem chodzili na pierwsze
lekcje, razem przeżywali pierwsze przerażające noce w lochach. Razem stali się
wybitnymi uczniami, świetnymi graczami. Razem chodzili po korytarzach i oboje
patrzyli z politowaniem, na dziewczyny które za nimi wzdychały. Razem
zorganizowali pierwszą imprezę w lochach, razem po raz pierwszy się upili,
razem po raz pierwszy grali w butelkę na całowanie i oboje wtedy przeżyli swój
pierwszy, prawdziwy pocałunek. Scorpius z Ann, a Corn z Lindą. Ann i Linda.
Razem je bliżej poznali, podobnie jak ślizgońską cześć rodziny Potter i
Weasley, czyli Hugo, Albusa i Jamesa. Wszystko robili razem. A potem… potem
pojawiła się Rose. I wszystko się zmieniło. Jedna dziewczyna.
Scorpius nalał sobie ognistej whisky i w jakimś
dziwnym odruchu, nalał też Cornowi. Niektórych przyzwyczajeń, nie da się
oduczyć. Podał mu szklankę, a ten spojrzał na niego zdziwiony, ale tylko wziął
ją bez słowa. Rose nie było, więc mogli porozmawiać. Teoretycznie. Bo w
praktyce, wiele się zmieniło.
- Mógłbyś jej trochę odpuścić – mruknął w końcu
Corn.
- Dlaczego miałbym to robić? – wzruszył ramionami,
bez większego przejęcia. – Czemu zrobiłeś się przy niej taki troskliwy? Nigdy
taki nie byłeś.
- Nie widzisz, że ona się ciebie boi? – spojrzał na
niego z niedowierzaniem. Nie poznawał go. Nie rozumiał…
- Nie boi się mnie, tylko nienawidzi – odparł
pewnie.
- Boi – zapewnił go Corn. Słowa Corna, potwierdzały
jego obawy.
- Przesadzasz – upierał się. – To nie strach.
- Nie przesadzam. Powinieneś trochę przystopować z
tymi zadaniami, co ona ci zrobiła?
- Nie ważne – mruknął wymijająco i napił się trochę.
– Tak ciężko było powiedzieć, że coś między wami? – miał żal. Po prostu miał do
niego żal, o to kłamstwo.
- Nie chciała, żeby ktokolwiek o tym wiedział.
- Faktycznie powód – mruknął Scorpius.
- Dlaczego, tak bardzo się o to złościsz? –
westchnął Corn. A najgorsze było to, że Scorpius sam do końca nie znał
odpowiedzi na to pytanie.
- Okłamałeś mnie, chociaż ja mówię ci o wszystkim.
Ukrywałeś to przez dwa lata, cholera, Corn! - spojrzał na niego zły.
- A co miałem powiedzieć? Co byś zrobił, gdybym ci
powiedział? - napił się i spojrzał na niego.
- Odradzałbym ci to, przekonywałbym cię i co z tego?
To nie jest wytłumaczenie.
- Odradzałbyś? Bo co? Bo jej nie lubisz? Ty jej
nawet nie znasz!
- Bo nie pasujecie do siebie. Corn, przejrzyj na
oczy, KAŻDY to widzi!
- Nie, tylko ty to widzisz – spojrzał na niego ze
złością.
- Naprawdę? Tylko ja? Oj, to chyba przegapiłeś te
zdziwione spojrzenia na wasz widok. Wzorowa uczennica Gryffindoru, w dodatku o
nazwisku Weasley i Corn Zabini, ślizgon. To nawet śmiesznie brzmi.
- Co ci tak śmiesznie w tym brzmi? Co ci w tym
przeszkadza?
- Mi w niczym. Po prostu do siebie nie pasujecie,
ale róbcie co chcecie, to wasza sprawa – odparł, siląc się na obojętność, ale w
jego głosie pobrzmiewała złość.
- A co, może bardziej do ciebie pasuje? - spytał.
Był zły. Nie. Był wściekły. Scorpius świetnie wyczuł wściekłość w jego głosie.
Prychnął.
- Nie pasuje do żadnego ślizgona, szczególnie do
nas.
- Tak? Nie pasuje? To po co te wszystkie zadania? –
drwina. Gorzka drwina. - Bo jej nie znoszę.
- Tak? To ci nie przeszkadzało grać z nią w prawdę
czy wyzwanie i spać z nią w jednym łóżku! - to już brzmiało bardziej jak
oskarżenie. Corn był zły na przyjaciela za to, jak ten traktuje jego
dziewczynę.
- Oboje wiemy, że robiłem to z czystej złośliwości.
A gra z nudów. – kłamał. Kłamał jak z nut.
- Z nudów? Z nudów mogłeś grać z kimś innym, a nie z
nią. Czysta złośliwość? To na błoniach też było z czystej złośliwości?
- Tak - potwierdził obojętnie.
- To, jak kazałeś się całować to czysta złośliwość?
Bo na pewno nie nienawiść.
- Tak, nazwałbym to złośliwością. Po za tym, ona też
mi kazała kiedy to ona miała swoje trzy dni - powiedział spokojnie. Corn o tym
nie wiedział, z czego Scorpius oczywiście doskonale zdawał sobie sprawę.
- Co ci kazała?
- Całować ją - odparł spokojnie. - Dwa razy, za
pierwszym zrobiłem to ze zbyt małym zaangażowaniem - dodał, powstrzymując
złośliwy ton głosu. Wiedział, że to zaboli. I teraz właśnie tego chciał. Corn
był kolejną osobą, którą ranił. Ile już ich było?
- Odpuść jej – powtórzył tylko.
- Nie, bo nie mam takiej potrzeby. Widzisz, jak się
przy niej zmieniasz? Dlatego bym ci to odradzał, ale teraz już mi wszystko
jedno - wzruszył ramionami.
- Teraz?
- Jak chcesz z nią być, to twoja decyzja, nie
obchodzi mnie to - mruknął. Tak na prawdę to zniszczyło ich przyjaźń, z czego
zarówno Scorpius jak i Corn, zdawali sobie sprawę. Wieloletnia, silna przyjaźń,
po prostu zniszczona. Oni już nie widzieli szansy, żeby ją odbudować.
Czy taka szansa w ogóle istniała?
***
Ich rozmowa, została przerwana nagle, przez wejście
Rose do pokoju. Właściwie chyba obaj cieszyli się z takiego obrotu sprawy.
- To nie było dziesięć minut, Weasley – odchrząknął,
ale nie był zły.
- Spóźniłam się tylko pięć – westchnęła i podeszła
do łóżka Corna. – Przepraszam, panie Malfoy. - Corn cmoknął ją w policzek i
pogłaskał po włosach. Nie wtulił ją w siebie, bo bał się, że Scorpius zajmie jego
miejsce. To była paranoja.
- Dlaczego mnie wtedy odepchnęłaś? W pokoju życzeń –
zapytał Scorpius nagle. Spojrzała na niego i speszyła się. Nie chciała mówić
przy Cornie o tym, co wydarzyło się wtedy w pokoju życzeń. Tym razem nie pytał
tylko ze złośliwości. Chciał wiedzieć. Był ciekawy. Ponaglił ją, więc odpowiedziała:
- Z dwóch powodów. Bo nie byłam gotowa i... nie
chciałam być twoją przygodą na jeden raz - szepnęła, mocniej się rumieniąc.
Nagle zainteresowały ją drzwi, w które wbiła zawstydzony wzrok. Nic nie
powiedział, ale wstał z fotela i podszedł do okna. Rose unikała wzroku Corna.
- Podobał ci się nasz pocałunek w trzeciej klasie? –
zadał kolejne, spokojne pytanie.
- Tak - powiedziała cicho. Nie chciała już go
okłamywać, chociaż miała wrażenie, że poczucie winy zaraz wypali w niej dziurę.
- Tak myślałem - zaśmiał się, trochę złośliwie.
Westchnęła tylko cicho i wstała z łóżka Zabiniego.
Spojrzała na niego i lekko go pocałowała, po czym powoli podeszła do okna przy
którym stał Malfoy junior. Spojrzała na niego. Była taka delikatna, jak nigdy
wcześniej. Widać jednak było, że toczy wewnętrzną walkę. I że ta walka na pewno
dotyczy blondyna.
- Czy pamięta pan, panie Malfoy o swoich
długoterminowych zdaniach? - spytała cicho, że on sam ledwo mógł ją usłyszeć.
- Jakich? – spojrzał na nią. Kiedy tak
patrzył w jej oczy, zaczynał żałować wszystkiego co zrobił, powiedział i
właściwie wciąż robi. Dlatego odwrócił wzrok. Dlatego za każdym razem odwracał
wzrok.
- O tym, że nie możesz się z żadną umówić do końca
października, że na imprezę Halloween masz zaprosić tą, która jest ci
najbliższa i zabrać ją później do Hogsmeade na randkę... panie Malfoy -
spojrzała na niego.
- Pamiętam, do Halloween jeszcze trochę -
odpowiedział.
- Ja tylko przypominam – powiedziała, a on pokiwał
głową. Kiedy podeszła powrotem do Corna, zapytał:
- Idziemy spać?
- Już?
- Późno już.
- To za chwilę – uśmiechnęła się, usiadła na
kolanach Corna i go pocałowała, obejmując jego twarz dłońmi, a on odwzajemnił
jej słodki pocałunek.
- Dobra, dobra, chodźmy już spać – mruknął Scorpius.
Był zazdrosny. Naprawdę zazdrosny.
Ona jednak nie zareagowała, tylko dalej całowała Corna,
delikatnie i z uczuciem.
- Dobra, już oderwijcie się od siebie - westchnął -
Weasley, kładź się.
Rudowłosa westchnęła tylko, cmoknęła swojego
chłopaka na dobranoc i usiadła na łóżku Scorpiusa.
- Chyba nie zamierzasz spać w ubraniach? – zakpił,
ale po chwili dodał, żeby go źle nie zrozumiała – Weź sobie coś z szafy.
Podeszła do jego szafy i wyciągnęła jakąś koszulkę.
Zasunęła część zasłoń wokół obu łóżek. Powoli zdjęła swoją koszulkę i założyła
tę Scorpiusa. Zdjęła buty i ściągnęła spódniczkę. Wyglądała przeuroczo i
seksownie w samej koszulce blondyna. Kiedy położyła się obok niego, natychmiast
ją przytulił, a ona nawet lekko się do niego wtuliła. Kątem oka dostrzegł, że
Corn przesyła jej bardzo sztuczny uśmiech.
Niszczył ich związek. Tego chciał. Pragnął tego.
Nie, on po prostu pragnął jej.
BOOOŻE tyle czekałam na ten rozdział i jak zwykle się nie zawiodłam. :)) Nie skazujcie mnie dłużej na takie męki w o bo jestem niesamowicie ciekawa kolejnych zdarzeń.
OdpowiedzUsuńCieszymy się bardzo, że rozdział się podobał ;). Ze swojej strony bardzo przepraszam, że tyle trzeba czekać na kolejne rozdziały, ale pojawiają się pewne komplikacje techniczne, zwłaszcza z mojej strony. Następny rozdział należy do mnie i, niestety, mam problem z napisaniem czegokolwiek - ach te cuda techniki, nigdy nie działają wtedy, kiedy powinny. Nie mniej jednak bardzo dziękujemy za każdy pozytywny komentarz, który nakręca nas do dalszego pisania.
UsuńPozdrawiam,
autorka Rose.
zgadzam się z Malwiną blogg jest zajebisty a ta notka . . . boska pozdrawiam i zapraszam -> od-milosci-do-nienawisci.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie i zawsze ciężko czekać mi na kolejny rozdział, ale jak już jest to się jaram :3 Cudowny! Biedny Corn :(
OdpowiedzUsuńTeż sądzę, że Corn jest biedny. W sumie to jest mi go żal, bo musi biedaczek patrzeć na to, jak jego najlepszy i jedyny przyjaciel znęca się psychicznie nad jego dziewczyną. Z mojej strony mogę jednak obiecać, że niedługo skończą się cierpienia Corna. Jak, dlaczego i kiedy, tego obiecać nie mogę, ale mogę obiecać, że się skończą ;).
UsuńPozdrawiam,
autorka Rose.
aaa, kiedy nn? <3 kochamkochamkocham to ;o
OdpowiedzUsuństrasznie mi się podoba twoje spojrzenie na to wszystko oczami Scorpiusa. Pokazałaś w nim prawdziwego Malfoya. w ogóle masz świetne opowiadanie, które czytam już od dłuższego czasu i trochę mnie martwią takie odstępstwa czasu pomiędzy notkami. Jak byś miała chwilę czasu to zapraszam na moje opowiadanie. Może i nie jest tak dobre jak twoje, ale dopiero zavzynam i nie mam tylu czytelników co ty, ale jak możesz to zostaw komentarz <3 :
OdpowiedzUsuńhttp://corka-polkrwi-victoria.blogspot.com/
Autorki są dwie :D Autorka Scorpiusa i autorka Rose. Ja jestem akurat autorką Scorpiusa, więc dziękuje za komplement odnośnie Malfoya i obiecuje zajrzeć na twojego bloga ;)
UsuńPozdrawiam,
Autorka Scorpiusa.
Nominowałam Cię do The Versatile Blogger :P Więcej info mu mnie :P roseiscorupius-dlaczegoniktmnieniezauwaza.blog.pl
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji, uwielbiam waszego bloga :P
Dziękujemy bardzo za nominację i cieszymy się, że ktoś docenia naszą pracę ;). Ja w wolnej chwili obiecuję wstąpić na twojego bloga ;).
UsuńPozdrawiam,
autorka Rose.
Dzisiaj zaczęłam czytać waszego bloga i już się w nim zakochałam! *_* Jesteście niesamowite !!!!! ♥ ♥ ♥
OdpowiedzUsuńKocham was i wasz blog <33
Kiedy wyjdzie kolejny rozdział? już nie mogę się doczekać <3
~Wiktoria
Jeśli chodzi o nowe rozdziały to bywa to różnie i nie możemy obiecać kiedy pojawi się następny. Cieszymy się jednak, że komuś podoba się to, co tworzymy i docenia naszą ciężką pracę.
UsuńPozdrawiam,
autorka Rose.
Strasznie mi się podoba pomysł z grą w wyzwanie lub prawdę. Trochę współczuje Corn'owi, jednak Scorpius chyba w końcu zaczyna rozumieć co czuje do Rose. Bardzo się cieszę, że znalazłam waszego bloga <3 Mogę wiedzieć za ile dodacie nowy rozdział bo codziennie patrze czy jest, a wolałabym wiedzieć bardziej dokładnie :>
OdpowiedzUsuń"Niszczył ich związek. Tego chciał. Pragnął tego.
Nie, on po prostu pragnął jej." ♥
Dziękujemy bardzo ;). Blog jest tworzony przez dwie autorki, więc z tym czasem dodawania to to różnie bywa. Tym razem kolej na mnie, więc postaram się niedługo napisać i coś dodać. Tym razem, niestety, będzie to coś krótszego, ale mam nadzieję, że również nie zawiedziemy ;)
Usuńpozdrawiam, autorka Rose.
WOW no cholera, zakochałam się w tym opowiadaniu. Przeczytałam całe w godzinę i nie mogę wyjść z podziwu. WOW piszcie piszcie, będę czekała z niecierpliwością! <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Akness
Ojej, ale nam miło! Dziękujemy bardzo, takie miłe komentarze czyta się naprawdę bardzo przyjemnie i nakręcają nas do dalszego pisania opowiadań, rozdziałów i dialogów. Dziękujemy i postaramy się nie zaniżać poziomu tekstów ;). Ja ze swojej strony mogę obiecać, że postaram się zrobić wszystko, aby kolejny rozdział pojawił się jak najszybciej ;)
UsuńPozdrawiam,
autorka Rose.
Nie sądziłam, że mogę kiedykolwiek tak polubić jakiekolwiek ff, ale całkiem szczerze przyznaję, że się uzależniłam!
OdpowiedzUsuńI pytanie prosto do autorki Rose - kiedy można liczyć na kolejny rozdział? Nie mogę się doczekać! ;)
Bardzo miło czytać takie komentarze ;). Kiedy nowy rozdział? No nie wiem, chciałabym dodać go jak najszybciej, ale mam spore problemy techniczne i napisanie go graniczy, niestety, z cudem. Obiecuję jednak, że postaram się, aby rozdział pojawił się jak najszybciej się da i nie był zły ;).
UsuńPozdrawiam gorąco,
autorka Rose.
Kocham czytać waszego bloga *.* Świetnie wszystko opisujecie. Widać, że nie jest wam to obojętne. Z natury nie lubię czytać (a z naturą lepiej się nie kłócić) Ale wasz blog i opowiadania są CUDOWNE. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Szkoda mi Corn'a, ale uwielbiam połączenie Rose i Scorpiusa :3
OdpowiedzUsuńOjej, dziękujemy bardzo! Staramy się, żeby tekst ten wciągał czytelnika i był w miarę realistyczny. Corna to chyba wszystkim szkoda, mnie i Karolinie również jest go żal, ale coś za coś, niestety ;). Biedny chłopak, kolorowo to on teraz nie ma ;). Nie mniej jednak będzie trwał w opowiadaniu i powracał jak bumerang.
UsuńPozdrawiam,
autorka Rose.