niedziela, 8 września 2013

"Kiedy nie ma dobrej odpowiedzi na pytanie, pozostaje odpowiedź szczera."

Okej, jak mówiłam tak się dzieje. Teraz ja mam za zadanie pisać rozdziały, więc je maltretuję i piszę, piszę, piszę... Ten obecny stron w Wordzie ma... 30! Mam nadzieję, że to was nie zniechęci, a raczej zachęci do przeczytania. Opisana została gra w butelkę i, mam nadzieję, że w końcu trochę niektórym rozjaśni się sytuacja. Zauważyłam, że coś ta Rose jest nielubiana. Postaram się pokazać wszystko z jej punktu widzenia, podać trochę wyobrażeń i myśli, aby można było bardziej się w nią wczuć i zrozumieć, dlaczego w pewnych przypadkach zachowuje się tak, a nie inaczej. Poza tym chciałam was uświadomić, że to, co jest tutaj, to jest dla nas, dla mnie i Karoliny, zabawą. Te dialogi są odstresowaniem w naszym codziennym życiu, więc jeśli dla kogoś cała ta historia jest zbyt banalna, postacie zbyt dziecięce, a zdania słabe to wiecie, tam u góry krzyżyk ;). To nie ma być dzieło na miarę Rowling. To ma być zabawa i przyjemność, dla nas i dla was. :). A jeśli ktoś przebrnął przez całą tę pisaninę, to zapraszam do czytania. :) A jak już jesteście i czytacie, to zostawcie komentarz, żebyśmy wiedziały, że dla kogoś to piszemy :).
A teraz będę wredna, skoro sami chcieliście tak szybko ten rozdział - jak nie będzie pod nim najwięcej komentarzy ze wszystkich możliwych, to nie będzie następnego rozdziału, a co. Macie co czytać, więc macie co komentować. :)





Rose była zdenerwowana całą tą grą. Siedziała w Pokoju Życzeń, wraz ze Scorpiusem i wpatrywała się w okno. Na stoliku było pełno różnych czekoladek z Miodowego Królestwa, trochę Ognistej Whisky i Kremowego Piwa. Alkohol został przyniesiony przez blondyna, bo Rose miała od niego przykaz, by dalej się nie ruszać. Do jutra miała tutaj siedzieć.

Reszta do nich dołączyła. Przyszedł James, wraz z Hugonem, a Rose miała wrażenie, że jej brat trochę się ucieszył na jej widok. Nie było jednak Albusa, ale dziewczyna nie wiedziała czy ma odetchnąć z ulgą czy nie. Dlaczego go nie było?

Spojrzała na nich, przygryzając wargę. Nie była przekonana, nie wiedziała co o tym myśleć. Najchętniej by się zebrała i uciekła, z dala od nich. Jej stres musiał zauważyć James, który dosiadł się do niej.

- Czym się tak denerwujesz, kochana kuzynko? – zaśmiał się.

- Zgadnij – burknęła. – Gdzie macie Albusa?

- Nie mógł przyjść, niestety. A szkoda.

- Zawsze w niego wierzyłam – westchnęła. – No dobrze, nic z tego pokoju nie wychodzi poza jego ściany, tak? Poza naszą czwórkę. – Patrzyła na nich uważnie.

- Oczywiście – uśmiechnął się James.

Spojrzała na nich z lekkim powątpiewaniem. Więc już nie było odwrotu.

- No to… kto z was zaczyna? – spojrzała na nich.

- Może ty? – zaproponował Hugo.

- A może ty? – Podała mu butelkę. Nie chciała zaczynać.

- Niech będzie. – Wziął od niej butelkę po czym, oczywiście, wypadło od razu na Rose. Zaklęła w duchu. Spojrzała na niego i westchnęła.

- Pytanie?

- Hm… twój sekret? – spytał, mimo iż doskonale znał największy sekret siostry.

- Skoro jest to sekret to niech nim pozostanie.

- Pytanie to pytanie – zaśmiał się.

- Nie mam więcej sekretów, James wszystkie dzisiaj wygadał.

- Na przykład?

- Na przykład to, że wysłałam Scorpiusowi kartkę w pierwszej klasie – westchnęła.

- O, jaką to?

- Na walentynki – burknęła zła.

Jej brat się roześmiał. Sporo rzeczy nie wiedział o niej, tak samo, jak ona o nim. Nie znali się, mimo iż byli rodzeństwem. James wiedział o niej dużo więcej.

- Nie śmiej się. – Sięgnęła po butelkę i zakręciła nią na Jamesa. Hugo i James doskonale znali jej sekret, dotyczący Scorpiusa. Albus zresztą też.

Starszy Potter się uśmiechnął.

- No, pytanie może być.

- Z iloma dziewczynami spałeś?

- Dziewięcioma – powiedział spokojnie, a Rose po prostu zatkało. Patrzyła na niego, zamrugała gwałtownie.

- Wow – spojrzała na niego. Więcej nie była w stanie wydusić. James uśmiechnął się, z wyraźną dumą.

- No co? Same mi wskakują do łóżka, po prostu jestem tak zabójczo przystojny – zaśmiał się. Rose nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.

- Nie rozśmieszaj mnie.

- To prawda! Na siłę ich nigdzie nie zaciągałem, więc jest tylko jedno wytłumaczenie. – Rose już wiedziała, że to ten moment, kiedy będą się ze sobą przekomarzać. Uwielbiała to.

- Drugie jest takie, że sam jesteś łatwy. – Uśmiechnęła się wrednie, chociaż wiedziała, że James się na niej odegra.

Widziała, że chciał jej odpowiedzieć, ale Hugo się wtrącił:

- Prawda jest taka, że nawet jakbyś był brzydki jak noc, to byś miał tyle dziewczyn. One lecą po prostu na twoje nazwisko, więc nie dodawaj sobie uroku osobistego – zakpił.

- A myślisz, że u ciebie na co lecą? Na fryzurę? – Odgryzł się, a Rose zaczęła się zastanawiać z iloma dziewczynami spał jej młodszy brat.

Roześmiała się.

- Słodcy jesteście, tak się kłócąc. Ale Hugo ma sporo racji. Wszystkie lecą na sławne nazwiska, nie na was. Później się mogą pochwalić przed koleżankami, że spały z TYM Potterem czy TYM Weasleyem – wzruszyła ramionami. Było to trochę brutalne, ale, niestety, prawdziwe. Może nie wszystkie, ale większość.

James prychnął urażony.

- To Albus jest tym sławniejszym Potterem, ja sobie zapracowałem urokiem osobistym.

Teraz to Rose się zaśmiała, chociaż tu miał rację. Albus był sławniejszy.

- Kręć teraz.

Zakręcił z powrotem na Rose.

- To ile ty miałaś chłopaków, z którymi spałaś?

Mimo iż zdawała sobie wcześniej sprawę, że padnie takie pytanie, to i tak się zawstydziła. Zarumieniła się, jak dorodne jabłuszko.

- No? – ponaglił rozbawiony.

- Ja… no… - zaczęła się jąkać, nie bardzo wiedząc jak to powiedzieć. Jej dziewictwo przy pewnym wyuzdaniu Jamesa było lekką porażką. Mieli po siedemnaście lat. Niby wcześnie, przynajmniej zdaniem Rose, ale co innego było mówić o tym Scorpiusowi, który jest w tej samej sytuacji, a co innego Hugonowi i Jamesowi, którzy, co tu kryć, będą się z niej nabijać dopóki tego dziewictwa nie straci.

- Czyżby moja siostrzyczka nadal była niewinna? – Hugo spojrzał na nią z rozbawieniem.

- Nie śmiej się – burknęła. – Tak, dalej jestem dziewicą – powiedziała, rumieniąc się tak mocno, jak jeszcze nigdy wcześniej.

James się zaśmiał, kiedy Rose wbiła wzrok w kolana.

- No kręć, kręć.

Zakręciła, chociaż policzki wciąż niemiłosiernie ją piekły. Wstyd, jaki ją ogarnął, był niemalże przerażający. Nigdy wcześniej nie była taka zawstydzona. Hugo natomiast był bardzo rozbawiony. Zakręciła butelką, prosto na niego.

- No to z iloma dziewczynami spałeś? – Spojrzała na brata, chociaż obawiała się o to, jaka odpowiedź padnie.

- Czternaście – uśmiechnął się.

To dla niej był jeszcze większy szok niż w przypadku Jamesa. Czternaście dziewczyn? Przecież Hugo był od niej młodszy! Gwałtownie zamrugała.

- Ile?!

- Czternaście – powtórzył spokojnie, rozbawiony.

Rose siedziała, patrząc na niego w milczeniu. Próbowała wszystko sobie poukładać, ale ta nowa, zaskakująca informacja, była dla niej bardzo ciężka do przyswojenia.

- No co? Zdziwiona?

- Bardzo.

Uśmiechnął się, a Rose dopiero po chwili odwzajemniła go.

- Kręć – powiedziała, podając mu butelkę.

Zakręcił, akurat wtedy, gdy do Pokoju Życzeń, przejściem przez obraz, wszedł Albus. Spojrzał na nich z uśmiechem. Do tego pomieszczenia można było wejść tylko i wyłącznie przez przejście, znajdujące się za obrazem, który znajdował się w barze Pod Świńskim Łbem.

- I co? Gracie beze mnie?

- Podobno miało cię nie być. – Scorpius spojrzał na niego.

- Ale jestem. Cieszycie się? – Uśmiechnął się i usiadł obok kuzynki.

- Oczywiście! – powiedział Hugo, a butelka wypadła na nowo przybyłego Albusa. – O, to może skoro to pytanie już każdy otrzymał to… ile miałeś dziewczyn w łóżku?

- A jakie do tej pory były wyniki? – zaśmiał się.

- James dziewięć, Hugo czternaście, a Rosie słodka i niewinna, zero.

- Ten temperamentny rudzielec wciąż niewinny? – Albus spojrzał na kuzynkę z mieszaniną szoku i rozbawienia. Rose nie patrzyła na niego.

Hugo się zaśmiał.

- A ty ile?

- Przy waszych wynikach to coś mało – stwierdził rozbawiony. – Pięć.

- Słabo – zaśmiał się Hugo. – I to ma być ten sławniejszy Potter? To chyba z wysokimi wymaganiami – zakpił.

- Oczywiście, nie sypiam z byle kim – zaśmiał się i spojrzał na kuzyna i brata ze złośliwym uśmiechem.

- Ja też nie sypiam z byle kim – zaoponował Hugo. – Tylko z ładnymi dziewczynami – wzruszył ramionami. Rose miała ochotę uderzyć brata w głowę, ale się powstrzymała.

- To rozumiem, że ty śpisz tylko z elitą? – zakpił James. – Bo z tego, co widzę na korytarzach, posiłkach, błoniach czy w pokoju wspólnym to zawsze się do ciebie jakieś dziewczyny przystawiają.

- Oczywiście, że sypiam tylko z elitą. Czego się po mnie spodziewałeś? Ja sypiam z najlepszymi, wy z całą resztą – wzruszył ramionami.

Rose przyglądała się im przez chwilę. W takiej złośliwości, jaką emanował Albus, było coś, co na pewno przyciągało do niego dziewczyny. Większość dziewczyn właśnie kręcił fakt, że chłopak był wredny czy złośliwy. Ją też bardziej pociągał wredny Scorpius niż słodki i troskliwy Corn.

- Jasne, jasne – rzucił rozbawiony Hugo. Albus miał z nich wszystkich największe powodzenie. Był przystojny i to bardzo, poza tym, siłą rzeczy, był także najsłynniejszy. – Skoro tak zahaczyliśmy o ten temat, spał któryś z was kiedyś z Ann albo Lindą? – spytał zaciekawiony. – Scorpius?

- Zwariowałeś? – zaśmiał się. – Są jak siostry.

- A wy? – zwrócił się do reszty.

- Na pewno zaraz reszta by się o czymś takim dowiedziała – powiedział James. – Ale wiemy, że ty byś bardzo chciał z Lindą.

- Linda jest jak taka młodsza siostrzyczka – powiedział Albus. – Chętnie bym wymienił Lily na nią – przyznał, wiedząc, że James się z nim zgodzi. – A Ann… Nie, z nią też nie.

Rose natomiast spojrzała zaciekawiona na Jamesa i Hugona. Z ich rozmowy wyciągnęła dużo ciekawszą informację.

- Hugo? Czyżbym o czymś nie wiedziała?

- E tam – machnął ręką.

- Jakie e tam! – zaśmiał się James. – Po prostu Hugo jest zakochany!

- Hugo? – Zaskoczona spojrzała na brata. Prawdę mówiąc nie była pewna czy Hugo jest skłonny do tak wysokich uczuć jak miłość. Skoro spał z czternastoma dziewczynami…

- Wcale nie! – oburzył się.

- No skądże – zakpił Albus. – W Slytherinie to już chyba wszyscy o tym wiedzą. Oczywiście wszyscy, z wyjątkiem naszej słodkiej i, sądzę, że równie niewinnej, jak nasza Rose, Lindy – zaśmiał się.

- Ona mnie POCIĄGA, PODOBA MI SIĘ, ale się nie zakochałem!

- Kogo ty próbujesz okłamać, Hugo – zaśmiał się Albus, kręcąc głową. Wszyscy widzieli, że Hugonowi naprawdę zależy na słodkiej Lindzie. Tylko ona tego nie widziała. No i oczywiście Rose o niczym nie miała pojęcia, ale można jej było to wybaczyć, w końcu nie była Ślizgonką.

- Spadajcie – mruknął zły. – Albus, kręć teraz.

Albus się zaśmiał i sięgnął po butelkę. Zakręcił na Scorpiusa. Do niego i małej Rosie miał pełno pytań, prawdę mówiąc nawet nie wiedział od czego zacząć. Rose jednak zauważyła błysk w oku kuzyna i już wiedziała jakie pytanie za moment padnie. Westchnęła.

- Pytanie – powiedział Scorpius, chociaż można było w jego głosie wyczuć wahanie.

- No, skoro u wszystkich padło to pytanie to ty też nie możesz się wyrwać z tego. Ile dziewczyn miał w łóżku słynny Scorpius Malfoy, co? – Spojrzał na niego, a rudowłosa aż jęknęła i zakryła twarz dłońmi, wiedząc, jaki wybuch śmiechu zaraz będzie ze strony chłopców, jak tylko padnie odpowiedź Scorpiusa.

- Zero – wymamrotał Scorpius, wbijając wzrok w podłogę. Tak samo jak Rose doskonale wiedział, że od teraz nie będzie miał z nimi życia.

- Ile? – James spojrzał na niego w szoku, myśląc, że się przesłyszał.

- Zero – powtórzył zły. James, Hugo i Albus na raz wybuchnęli śmiechem.

- Powaga? – spytał Albus, próbując powstrzymać śmiech. – Ja rozumiem, że nie udało ci się przespać z Rose, ale żebyś był tak samo słodko niewinny jak ona… - roześmiał się głośno, nie będąc w stanie dokończyć wypowiedzi.

- Spadajcie! – warknął zły i upokorzony.

- No nie wierzę! – Hugo również miał problemy z opanowaniem śmiechu.

- Dobrali się! – Albus śmiał się jak opętany.

Rose nieśmiało uścisnęła dłoń blondyna. Współczuła mu tego, co czeka go od teraz. Wiedziała, że jej kuzyni i brat są złośliwi, w końcu cała czwórka, bo ona również, mieli to w genach. Zdawała sobie sprawę, że nie będą o tym mówić ostentacyjnie i na głos. Będą za to rzucać aluzję za aluzją, wredne komentarze, aż w końcu Scorpius sam będzie miał ich dosyć i zrobi to, by dali mu spokój. Ona była w lepszej sytuacji – jako dziewczyna nie będzie aż tak przez nich wyśmiewana.

- Oj, odwalcie się! – warknął Scorpius, odwzajemniając uścisk Rose.

- Jak słodko, uściski rączek! – zakpił, ale ruda nic sobie z tego nie zrobiła. Trzymała rękę Scorpiusa.

- Gra wstępna – zakpił Hugo.

- Dacie spokój? – Scorpius spiorunował ich wzrokiem.

- Niewinne dzieciaczki – zaśmiał się James.

- Jak myślisz, jak często grają w tę grę wstępną? Skoro nie poszli dalej… - Albus wrednie się uśmiechnął. Rose prychnęła poirytowana.

- Robicie z tego niewiadomo jak wielką tragedię, a to przecież nic złego! – fuknęła.

- To zabawne – zaśmiał się Hugo. - Malfoy jest prawiczkiem. To takie urocze – zakpił. – Oboje tworzycie świetną parę. Pewnie łapanie się za dłonie i buziaki w policzek to u nich norma od dawna – odpowiedział Albusowi z rozbawieniem.

- Och, odczepcie się! – jęknęła, rumieniąc się. Miała dosyć. Albus tylko się zaśmiał.

- Jak się rumieni! Hugo, nie sądzisz, że buziaki w policzek to u nich nie za wiele?

- No właśnie! Żeby się tak czasem nie rozpędzali!

- Hugo! – warknęła zła na brata. Już nie mogła wytrzymać.

- No co, siostrzyczko?

- Uspokój się wreszcie! – Patrzyła na niego zła.

Hugo tylko się roześmiał, Rose nie miała pojęcia jak ma dotrzeć do brata.

- W końcu trafisz na dziewczynę, która nie będzie chciała cię właśnie dlatego, że pół szkoły już z tobą spało. W przypadku Scorpiusa taka dziewczyna będzie się czuła lepiej, wiedząc, że nie jest kolejną – powiedziała spokojnie i spojrzała na niego zła.

- Taka dziewczyna w przypadku Scorpiusa to rozumiem ty? – zaśmiał się.

- Och, spadaj! Nic takiego nie powiedziałam!

- Ale miałaś na myśli – zaśmiał się.

- Wcale, że nie! – fuknęła zła, chociaż jej podświadomość właśnie o tym wspominała. Popychała ją w stronę Scorpiusa, jak jakieś dziwne przyciąganie. Jak prawdziwa magia. I zaczynała powoli zdawać sobie sprawę, że bardzo chciałaby z nim być, przeżyć swój pierwszy raz. Była jednak zła na brata.

- Jasne, jasne.

Zła podała butelkę Scorpiusowi. Wciąż trzymali się za ręce.

- Kręć – powiedziała, a chłopak zakręcił na Albusa.

- Pytanie – rzucił brunet.

- Jaka dziewczyna ci się teraz podoba?

- Taka jedna Krukonka – wzruszył ramionami.

Scorpius kiwnął głową, a Albus sięgnął po butelkę. Już miał zakręcić, kiedy nagle zaświtał mu w głowie pewien trochę diaboliczny plan.

- A co powiecie na zaklęcie szczerości? – spytał nagle, nim zakręcił.

- Jasne – zgodził się Hugo.

Albus się uśmiechnął, ale Rose nie podzielała tego entuzjazmu. Westchnęła, było już za późno. Zaklęcie zostało rzucone. Albus jakby nigdy nic, zakręcił butelką.

- Hugo! Fantastycznie! – Uśmiechnął się złośliwie.

- No? – westchnął młodszy Weasley, zdając sobie sprawę z tego, o co będzie pytany.

- No to jak to jest z tobą i tą naszą Lindą?

- Po prostu mi się podoba, a jej podoba się ktoś inny – westchnął.

Rose była w to najmniej wtajemniczona, ale może nawet lepiej, przynajmniej nie zdawała sobie sprawy, że tkwi w dziwnej, wręcz chorej plątaninie miłości i romansów.

Scorpius pragnął Rose, Rose pragnęła Scorpiusa. Spotykała się z Cornem, w którym zakochana była słodka Linda, natomiast za Lindą szalał Hugo, młodszy brat Rose. To wszystko było wręcz chore, nawet niemoralne.

- To nie jest tylko „podoba mi się”, Hugo. I każdy to widzi.

- Daj spokój – powiedział, trochę zły i zakręcił butelką na Rose.

- Pytanie – odparła, mimo iż się tego obawiała.

- Co z tobą i Cornem?

Westchnęła cicho. Nie chciała usłyszeć tego pytania, zwłaszcza, kiedy była pod wpływem zaklęcia szczerości. A najbardziej nie chciała odpowiadać na nie z powodu Scorpiusa, który siedział tuż obok i ściskał jej dłoń.

- No… jesteśmy razem? – mruknęła niepewnie.

- To trochę dziwne, on nawet nie wie gdzie ty teraz jesteś. Zresztą, ty i Scorpius… niby taka niewinna, ale lecisz na dwa fronty – zaśmiał się.

Zabolała, bo właśnie w tej chwili zrozumiała, jak to wygląda dla wszystkich. Jak wiele straciła w oczach całej szkoły. Odwróciła wzrok.

- Bo już go nie kocham, nie tak, jak powinnam. To już nie jest to, co było kiedyś.

- Kiedyś?

- Byłam z nim przez ponad dwa lata – westchnęła cicho. Skoro mieli wieczór pełen szczerości to mogła im w końcu wszystko powiedzieć. No, prawie wszystko.

Hugo spojrzał zdziwiony na siostrę.

- Zaczęliśmy się spotykać w czwartej klasie – wyjaśniła spokojnie.

- Co? – James spojrzał na kuzynkę zaskoczony. – W tajemnicy czy jak?

- No… tak – przygryzła lekko dolną wargę.

- Czemu?

- Bo ja nie chciałam nic mówić. Bo w końcu on i ja, dwa różne światy…

Kiwnął głową.

- Kręć.

Sięgnęła po butelkę i zakręciła. Była zamyślona. Wszystko było tak dziwnie, niespodziewanie. Dopiero zaczęli grać, a ona już miała sporo do przemyślenia. Nie wiedziała czy śmiać się czy płakać. Musiała sporo zrobić. Musiała z nim porozmawiać. Corn zasługiwał na szczerość.

Wypadło na nią. Scorpius siedział tuż przy niej. Spojrzała na butelkę i znów sięgnęła po nią, ale Albus był szybszy. Złapał kuzynkę za nadgarstek i uśmiechnął się pod nosem.

- Co ty zamierzasz zrobić? – spytał spokojnie.

- No znowu zakręcić. Wypadło na mnie, więc muszę spróbować zakręcić na kogoś innego – powiedziała powoli.

- Zasady są takie, że gdy zakręcisz i wypadnie na ciebie to dostajesz od wszystkich po zadaniu czy tam pytaniu, to zależy od zadającego.

- Co? Nie! Nie było mowy o czymś takim! – oburzyła się, na co James się zaśmiał. – Nie zgadzam się! – jęknęła.

- Nie masz wyboru – zaśmiał się James.

- Scorpius? – Spojrzała na niego, szukając w nim jakiegokolwiek oparcia.

- No co ja poradzę? – Uśmiechnął się do niej, ale coś w jego spojrzeniu mówiło, że sam chce by to się udało.

- Wesprzyj mnie! – rzuciła, na co Scorpius wzruszył bezradnie ramionami. Wiedziała, że chłopak całkiem dobrze się bawi. Spojrzała na resztę.

- I co, nie ma odwrotu?

- Nie ma – zaśmiał się James. Westchnęła.

- Zacznijcie.

- Może ja zacznę – powiedział uśmiechnięty Hugo. Rose tylko kiwnęła niepewnie głową. Hugo i jego pomysły, obawiała się.

- Hm… Czemu znowu zaczęłaś spotykać się z Cornem? Skoro wtedy nie wypaliło…

- Ja… Pamiętałam, jak było wtedy dobrze, przez cały czas naszego związku – powiedziała cicho. – Chciałam, by znowu było dobrze, zwłaszcza, że Scorpius zaczął wtedy… No, zrobił się nieprzyjemny – powiedziała cicho. – Nie wiem, może chciałam zrobić mu na złość… Ale nigdy nie chciałam skrzywdzić Corna. Za bardzo mi na nim zależy. Nie tak, jak powinno, ale zależy.

Hugo kiwnął głową, ale Scorpius milczał. Rose nic więcej nie powiedziała, za to spojrzała na nich.

- Wiem, że muszę z nim porozmawiać…

- Tak – potwierdził James.

- Wiem – mruknęła.

- Teraz ja – powiedział James, by przerwać tę rozmowę. Widział, że Rose lekko się przybiła tą rozmową. Spojrzała na niego, kiedy się zastanawiał.

- Chciałabyś się przespać ze Scorpiusem? – spytał w końcu.

Spojrzała na niego i aż jęknęła. Mógł zadać pytanie na każdy temat, dlaczego akurat zdecydował się na to? W tym momencie nienawidziła zaklęcia szczerości. I Jamesa, który siedział i bezczelnie się śmiał.

- Nienawidzę cię – burknęła.

- No już, już, czekamy na odpowiedź! – powiedział rozbawiony Hugo.

- Przecież to oczywiste – mruknęła, nie patrząc na nich.

- Ale my chcemy to usłyszeć.

- Tak, chciałabym – wymamrotała, rumieniąc się. Scorpius się uśmiechnął, a Albus spojrzał na nich ze złośliwym uśmiechem. Oczywiste było to, że oboje tego pragnęli równie mocno.

- Scorpius, twoja kolej – powiedział młodszy Potter.

- Ja sam nie wiem – przyznał, ale mimo to się zastanowił. Dziewczyna w tym czasie nic nie mówiła, siedząc i czekając na kolejną kompromitację. – Już wiem! Jaką bieliznę najbardziej lubisz? – uśmiechnął się.

- Kto jak kto, ale ty chyba powinieneś to wiedzieć najlepiej – rzuciła, zanim ugryzła się w język. W końcu tyle było momentów, gdy oglądał ją w bielizny, bądź prawie nagą. I, co najważniejsze, sama za pierwszym razem ukazała mu swój stanik.

Zaśmiał się, słysząc jej słowa. Hugo, Albus i James również się roześmiali.

- O, dzieciaczki, to co wy wyprawiacie? – spytał rozbawiony Hugon.

- Nie śmiej się – powiedziała, zarumieniona. Na jej słowa jednak jeszcze głośniej się zaśmiali. Scorpius uśmiechał się, patrząc na nią. Uwielbiał te rumieńce.

- Jeśli wolisz, to możesz mi pokazać, tak jak ostatnio – zaśmiał się, wkopując ją jeszcze bardziej.

- Spadaj! – uderzyła go w ramię. – Nie, nie pokażę ci tego więcej. Ale jeśli tak bardzo nie pamiętasz to najbardziej lubię bieliznę koronkową – fuknęła, podkreślając ostatnie słowo. Albus się roześmiał.

Spiorunowała wzrokiem rozbawione towarzystwo i spojrzała na Albusa.

- Twoja kolej – mruknęła cicho, ale jakby niepewnie. Hugo się uśmiechnął.

- A ja mam zadanie. – Uśmiechnął się. – Wszyscy widzimy, że was do siebie ciągnie, a poza tym jakoś tak dziwnie to wygląda, że niby tacy niewinni jesteście… Ale blisko ze sobą, prawda? – spytał, nie czekając na odpowiedź jednak. To było oczywiste. – A może spróbujesz go jakoś… podniecić? – Uśmiechnął się wrednie.

Scorpius się uśmiechnął, a Rose z oburzenia zabrakło słów. Spojrzała najpierw na blondyna, a później znowu na Albusa.

- Oszalałeś chyba.

- No chodź, słonko – uśmiechnął się Scorpius do niej.

- Nie chcę przy nich – jęknęła. Albus się zaśmiał.

- Za późno, słoneczko. Czekamy – pogonił lekko kuzynkę.

- No chodź. – Scorpius przyciągnął ją do siebie tak, że wylądowała mu na kolanach. Uśmiechnął się do niej zalotnie.

Warknęła na niego, kiedy tylko wylądowała na jego kolanach, twarzą w twarz. To nie to, że nie chciała. Raczej obawiała się, że pójdzie to, jak zwykle, za daleko. A przecież nie byli sami. Ona również nie była sama, miała Corna. A mimo to chciała, bardzo chciała. Cała ta gra zaczęła jej ciążyć po tym, jak sobie uświadomiła to wszystko. Scorpius tylko uśmiechał się do niej uroczo, jak tylko on potrafił.

Pocałowała go. Najpierw lekko, delikatnie. Później jednak delikatnie pogłębiła pocałunek, gdy chłopak go odwzajemnił. Nie przerywając pocałunku, delikatnie pogładziła jego tors przez materiał koszulki. Uśmiechnęła się gdy mruknął. Znowu pogłębiła pocałunek, gładząc jego tors i brzuch. Nie bardzo wiedziała jak ma to zrobić, jak ma podniecić chłopaka, nie pokazując zbyt wiele całej reszcie. To nie była przyjemna myśl. Ponownie pogłębiła pocałunek, zębami lekko przygryzając jego dolną wargę. Ponownie pogładziła jego brzuch, gdy cicho jęknął w jej usta.

Pogładził jej biodra, więc cicho westchnęła w jego usta. Powoli podwinęła jego koszulkę do góry, ukazując umięśniony brzuch blondyna. Pocałunki to było za mało, więc delikatnie się o niego otarła, poruszając biodrami. Jęknął i uśmiechnęła się. Ponownie otarła się o niego, całując go namiętnie. Głośniej jęknął. Zaczęła się powoli ocierać, lekko i delikatnie, ale tak, by naprawdę go podniecić. Znów pogładziła jego tors. Całowała go z uczuciem. Jedną ręką objęła jego szyję, delikatnie drapiąc jego kark.

Mruknął, nachyliła się nad nim. Ponownie się otarła o chłopaka, całując go z uczuciem. Poczuła jego dłoń na swoim udzie, pogładził je delikatnie, a ona mimowolnie westchnęła w jego usta. Wykorzystał chwilę jej słabości i pogłębił pocałunek. Teraz on miał nad nią więcej władzy niż ona nad nim. Zaczął gładzić jej biodra.

- No, Rosie, coś słabo ci idzie! – Zaśmiał się Hugo.

Nie oderwała się od Scorpiusa, by cokolwiek odpowiedzieć bratu. Pogładziła jego tors pod koszulką. Mruknął, gładząc jej biodra. Przeniósł dłonie na jej brzuch, pogładził go pod materiałem koszulki, westchnęła i lekko zadrżała. Zaczęła całować jego szyję, jeszcze wyżej podciągając jego koszulkę. Mruknął, więc pogładziła jego tors. Na chwilę miała nad nim przewagę, którą jednak Scorpius znowu zyskał, gdy pogładził jej brzuch i podbrzusze. Zadrżała i cicho jęknęła. Wiedziała, że gdyby byli sami w pokoju już dawno poszłoby to dalej. Scorpius pocałował ją, gładząc lekko jej ciało.

Pogładziła jego podbrzusze, odwzajemniając pocałunek. Powoli na powrót zaczęła się o niego ocierać, gładząc jego brzuch. Całowali się, z uczuciem, pasją, namiętnością. W każdym ich ruchu widoczne było pożądanie.

Jęknęła i niespokojnie się poruszyła, gdy Scorpius pogładził wnętrze jej uda. Posuwali się coraz dalej, ich ruchy były coraz śmielsze.

Albus spojrzał na Hugona ze złośliwym rozbawieniem. Tej dwójce zdecydowanie zrobiło się za miło, ktoś musiał to przerwać. Hugo uśmiechnął się pod nosem.

- Słodko – powiedział rozbawiony Albus.

- Bardzo – zaśmiał się Hugo. Para, oczywiście, nie zwracała na nich uwagi.

- Dobra, dzieciaczki, starczy! – zaśmiał się Albus. Scorpius jęknął, ale się nie odsunął. – No, odsuńcie się od siebie! – zawołał ze śmiechem. Blondyn spojrzał na Rose. Wyglądała słodko, mając mocne rumieńce na jasnej, piegowatej buzi. Nie chciała się jednak od niego odsuwać, ale wiedziała, że tak będzie lepiej. Scorpius westchnął niechętnie, również zdając sobie z tego sprawę.

W końcu, bardzo niechętnie, ale odsunęła się od niego i usiadła obok. Poprawiła lekko swoją podwiniętą koszulkę i spódniczkę. Albus się zaśmiał, patrząc na nich. Ich niewinność była bardzo słodkim widokiem. Scorpius objął ją lekko w pasie, przyciągając bliżej siebie.

- Kręć – uśmiechnął się do niej, kiedy lekko się przytuliła do chłopaka. Zakręciła butelką na brata.

- A ty jaki masz sekret?

- Ja? Ja… hm… Czy ja w ogóle mam jakiś sekret? Nie, chyba nie.

- Na pewno. Każdy ma swój sekret.

- No to… hm…

Patrzyła na brata, delikatnie przytulając się do Scorpiusa. Tak naprawdę chciała się dowiedzieć coś więcej na temat Hugona i tej całej Lindy. Dziewczyna wydała jej się być naprawdę miła i taka… mało ślizgońska. Tylko czy Hugo zasługiwał na kogoś takiego?

- Przez całą pierwszą klasę byłem zakochany w Ann – powiedział w końcu i uśmiechnął się.

- Serio? – Albus spojrzał na niego zaskoczony.

- Serio – zaśmiał się. – Teraz jak tak o tym myślę, to śmiać mi się chce, ale w pierwszej klasie byłem strasznie zauroczony.

Albus się zaśmiał i podał mu butelkę. Ann Nott była ich wspólną przyjaciółką, Znali się całe sześć lat, odkąd dziewczyna pojawiła się w Hogwarcie. Pod względem charakteru bardzo przypominała Albusa. Mentalność mieli chyba taką samą.

Hugo zakręcił na Jamesa.

- Ktoś ci się teraz podoba? Z jakiego domu?

- Gryfonka.

- Gryfonka, serio? – Albus na niego spojrzał, unosząc brew.

- Ej, masz coś do Gryfonów? – fuknęła ruda.

- Gryfoni to ofiary! – zaśmiał się Hugo.

- Spadaj! – Uderzyła brata w ramię. W końcu sama była Gryfonką.

- Taka prawda – zaśmiał się. James pokręcił z rozbawieniem głową i zakręcił nią na Albusa.

- Wcale, że nie są ofiarami! – Oburzyła się rudowłosa.

- Pytaj.

- Hm… Z jakiego domu była twoja pierwsza dziewczyna?

- Ze Slytherinu – powiedział spokojnie. Sięgnął po butelkę i zakręcił na Scorpiusa. – Czemu traktowałeś Rose tak, jak traktowałeś?

- Miałem trudny okres. Nie wiem co we mnie wstąpiło.

- To, że miałeś trudny okres, nie oznaczało, że miałeś prawo tak ją traktować – spojrzał na niego chłodno. Rose westchnęła. Nie chciała tego poruszać.

- Wiem – westchnął. – To nie miało być usprawiedliwienie.

- I dobrze.

- Wystarczy! – przerwała w końcu, wiedząc, w jakim kierunku idzie cała ta kłótnia. Albus spojrzał na nią z niedowierzaniem. Scorpius również na nią spojrzał.

- Serio? Ty go jeszcze bronisz? – Spytał Albus, nie ukrywając rozdrażnienia. Hugo spojrzał na swoją siostrę.

Zarumieniła się. Dla Albusa było to nie do pomyślenia. Rozumiał, że była zakochana w Malfoyu, ale nie potrafił zrozumieć dlaczego aż tak go broniła. Widzieli przecież do jakich rzeczy doprowadził w ciągu ostatniego czasu. Do jakich słów. A wciąż o najgorszej rzeczy wciąż wiedział tylko Scorpius.

- Nie męczcie jej tym tematem – westchnął James, wiedząc, że Rose raczej nie chce teraz o tym rozmawiać ani myśleć. Spojrzała na niego z wdzięcznością, więc uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. – Scorpius, kręć.

Podała mu butelkę bez słowa. James najbardziej ją wspierał, zawsze. Miała w nim oparcie niczym w ukochanym starszym bracie. Hugo i Albus również okazywali jej swoją miłość, ale w zupełnie inny sposób, zwłaszcza młodszy Potter, który wszystko pokazywał i mówił bardzo dobitnie. Nie był tak delikatny jak swój starszy brat. Był brutalny, bezczelny i dobrze wiedział co robi. Był jak kubeł zimnej wody.

Scorpius zakręcił na Jamesa.

- Pytanie.

- A twój sekret?

Rose zaciekawiona spojrzała na kuzyna. Ta gra w butelkę bardzo ich wszystkich do siebie zbliżyła, a przynajmniej tak myślała. James chwilę się zastanowił.

- Mam słabość do starszych dziewczyn.

- To żaden sekret – zaśmiał się Scorpius, a James spiorunował go wzrokiem.

- Powiedz coś, czego nie wiemy! – roześmiał się Albus.

Starszy Potter spojrzał na nich zły. Na ustach Rose również błąkał się delikatny uśmieszek. Albus ponownie się zaśmiał.

- Kręć.

James zakręcił butelką wprost na rudowłosą. Coś czuła, że nadchodzi zemsta.

- Pytaj.

- To co, między wami zupełnie do niczego nie doszło?

- To znaczy… zależy o co dokładniej pytasz… - powiedziała powoli, próbując się nie zarumienić. Miała tylko nadzieję, nikłą, że źle zrozumiała pytanie Jamesa.

- No czy byliście blisko?

- No… No tak – mruknęła w końcu.

- Jak bardzo?

- No… No bardzo – mruknęła, rumieniąc się. Wiedziała, że taka odpowiedź im nie wystarczy, ale ona wolałaby o tym nie wspominać, bo trochę się wstydziła. A przynajmniej wolałaby nie musieć tego opowiadać.

- Dokładniej!

Spojrzała na Scorpiusa, jakby szukała w nim oparcia. Uśmiechnął się tylko do niej, to jej niewiele pomogło.

- No, czekamy – rzucił rozbawiony Albus. – Na odpowiedź od ciebie, nie od niego – zastrzegł ze śmiechem.

- No więc… prawie poszliśmy na całość – mruknęła w końcu, mocniej się rumieniąc. Albus zagwizdał. A ona doskonale pamiętała ten moment, jeszcze przed kłótnią, tuż po grze w rozbieranego pokera.

Hugo spojrzał rozbawiony na nich.

- Ładnie to tak, dzieciaczki?

- Och, spadaj! – burknęła zarumieniona. Albus również był bardzo rozbawiony. Hugo się zaśmiał. – Nie śmiej się! – Spojrzała na niego zła i zarumieniona. Wyglądała uroczo. I zabawnie.

- Czemu nie? – Znowu się zaśmiał.

- Bo to nie jest śmieszne! – Dla niej nie było, dla całej reszty było.

- Jest! – Ponownie się zaśmiał.

- Och, spadaj! – Zła sięgnęła po butelkę i zakręciła nią. Wypadło prosto na Hugona. Była na niego zła, więc jej pytanie bądź zadanie do miłych należeć nie będzie.

- Zadanie.

- Hugo… W takim razie przez najbliższy miesiąc nie tkniesz żadnej dziewczyny w sposób inny niż przyjacielski. – Uśmiechnęła się słodko do brata. Jego wynik czternastu dziewczyn był imponujący, ale i przerażający. Hugo miał dopiero szesnaście lat, Rose cały czas zastanawiała się nad tym, kiedy on z tymi dziewczynami sypiał. I od kiedy.

- Co?! – Spojrzał na nią oburzony.

- Słyszałeś.

- Zwariowałaś!

Uśmiechnęła się tylko do niego, a on spojrzał na nią zły. Wiedziała, że zaraz się na kimś odegra i miała nadzieję, że tym kimś nie będzie ona.

- No nie patrz tak, przyda ci się trochę pokory – powiedziała spokojnie, z uśmiechem. Hugo wziął butelkę i zakręcił na Albusa. Był zły, wręcz wściekły.

- No, nie wiem co bezpieczniejsze w twoim obecnym stanie – zaśmiał się. James mu zawtórował. Tylko jakoś Hugo nie był teraz rozbawiony. – Ale dobra, niech jest zadanie.

- Nie tkniesz alkoholu przez najbliższe dwa miesiące.

- Co?!

- Przyda ci się trochę zdrowego stylu życia – uśmiechnął się złośliwie.

W Slytherinie bowiem tradycją już była szklaneczka Ognistej Whisky czy Piwa Kremowego na wieczór. Przynajmniej jedna, nie mówiąc o wszystkich imprezach, na których alkohol lał się strumieniami i dziwnym, magicznym sposobem, nigdy się nie kończył. A teraz Albus miał z tego zrezygnować na całe dwa miesiące, tylko dlatego, że Hugo musiał się na kimś wyżyć. Spojrzał na kuzyna ze złością.

- Zobaczymy jak będziesz śpiewał po pierwszych dwóch tygodniach bez żadnej dziewczyny – warknął. Rose pokręciła głową.

- A ty bez kropli ognistej czy piwa kremowego – odgryzł się.

- Będę miał dziewczyny. A jak ty sobie poradzisz? Sam? – zakpił.

- Zastąpię sobie alkoholem i to tylko przez miesiąc, a ty przez dwa.

Albus prychnął zły. James się zaśmiał, patrząc na nich.

- Biedni…

- Spadaj – warknął na brata. Zakręcił butelką, wypadło na Scorpiusa.

- Pytanie – powiedział z wahaniem.

Albus spojrzał na niego. Był zły, wiedział, że najpierw musi ochłonąć, zanim zada jakiekolwiek pytanie. Wziął kilka głębszych oddechów. Scorpius patrzył na niego.

- Twój największy sekret? – spytał w końcu, wiedząc, że każde inne pytanie, które teraz pojawiło się w jego głowie, było zbyt ostre, nawet nie tyle dla Scorpiusa co dla samej Rose, a kogo jak kogo, ale jej skrzywdzić i zranić nie chciał.

Scorpius wyraźnie poczuł ulgę, mimo iż pytanie do przyjemnych nie należało. Cieszył się jednak, że to nie było coś innego.

- Moja matka uciekła – powiedział krótko i sięgnął po butelkę.

To jedno pytanie sprawiło, że Rose wszystko zrozumiała. Nie mogła zapomnieć, ale zrozumiała, dlaczego tak ją traktował. Ranił, bo sam został zraniony. Nie chciał jako jedyny cierpieć, a swój niesamowity ból próbował jakoś zablokować, odeprzeć. Rose uścisnęła jego dłoń, jakby chciała mu pokazać, że przy nim jest, wspiera go i mu współczuje. Słowa nie były ważne, taki gest był ważniejszy.

- Jak to: uciekła? – spojrzał na niego.

- Więcej ci nie powiem, bo sam nie wiem. Po prostu nas zostawiła. Nie próbowała się tłumaczyć.

- Przykro mi – powiedziała cicho Rose.

- Dzięki – przytulił ją. – Ale nie powinnaś mi współczuć – cmoknął ją lekko w policzek. Spojrzała na niego i nieśmiało się uśmiechnęła. Scorpius zakręcił na Albusa.

- Pytaj.

- Byłeś kiedyś z jakąś dziewczyną na poważnie?

- Nie – powiedział po chwili. Nie spotkał jeszcze żadnej takiej, z którą by mogło być coś na poważnie. Chociaż i tak nigdy wcześniej nie czuł, by mógł być z kimś na poważnie. Rodzina, małżeństwo, dzieci… To nie było dla niego. Scorpius kiwnął głową, a Albus zakręcił i wypadło na Rose. Westchnęła.

- Pytaj – mruknęła cicho.

- W takim razie… Czego wolałbyś nam nie mówić? Ale coś, co, oczywiście, nie jest twoim sekretem – powiedział. Spojrzała na niego i westchnęła. Była taka jedna rzecz, o której wiedział Scorpius.

- No więc… Jest taka jedna rzecz – przyznała cicho i spojrzała na nich, ale nie na Scorpiusa. – Chcę wyjechać zaraz po skończeniu szkoły.

- Jak to wyjechać? – spytał, patrząc na nią ze zdziwieniem. Hugo również spojrzał na siostrę zdziwiony.

- Normalnie – westchnęła cicho. – Wyjechać z Anglii, na stałe. Nie wiem gdzie. Gdziekolwiek, byle jak najdalej stąd – powiedziała w końcu.

Scorpius nic nie mówił, bo nadal uważał, że Rose nie miała takiego poważnego powodu. Nie miała po co wyjeżdżać, bo tutaj było jej życie. Ruda słabo uśmiechnęła się do brata i sięgnęła po butelkę, w momencie, w którym Hugo westchnął.

- Czemu wzdychasz? – spytała, zanim zakręciła.

- Nic, kręć.

- Hugo, widzę – spojrzała na niego.

- Kręć – powtórzył, ucinając temat.

Westchnęła cicho i zakręciła butelką. Wypadło na Scorpiusa.

- Zadanie? – Uśmiechnął się.

- Pamiętasz co doprowadziło do tego, że wylądowałam w pokoju życzeń? Teraz role się odwrócą.

- Pani Weasley? – spytał, ale się uśmiechał.

- Pomyślę jeszcze – powiedziała, na co kiwnął głową i zakręcił na Hugona. Rose spojrzała na brat. Tak bardzo chciała wiedzieć co się dzieje u jej brata.

- Pytanie. – Spojrzał na Scorpiusa.

- Na której z twoich dziewczyn najbardziej ci zależało?

- Szczerze? Na żadnej. Chociaż… była taka jedna Krukonka – Uśmiechnął się, na samą myśl o niej. Wtedy na krótki czas zapomniał o uczuciu do Lindy. Był zauroczony. – Ale to było zupełnie inne od reszty moich relacji z dziewczynami.

Spojrzała na brata. Rose tęskniła za dzieciństwem, kiedy jeszcze miała jakiś kontakt z bratem. Teraz to już nie było to samo, mimo iż bardzo pragnęła móc z nim porozmawiać, szczerze i na spokojnie, o wszystkim. Ale zdawała sobie sprawę, że nie ważne o co go zapyta, on i tak na pewno ją zbyje.

- O, jak się nazywała? – Uśmiechnął się Scorpius?

- Abigale.

- Myślałem, że dla ciebie na poważnie istniała tylko Linda od bardzo dawna… - James na niego spojrzał.

- Dajcie spokój z tą Lindą. A to było… co innego.

- Hugo, co jest między tobą, a Linda? – spytała w końcu Rose. – Widzę, że to nie jest takie sobie, że nic do niej nie czujesz.

- Nic nie ma między mną, a Lindą!

- Hugo, proszę cię! – Wiedziała, że kłamie. Na tyle jeszcze znała brata.

- Nic między nami nie ma, zrozum. – Przewrócił oczami i sięgnął po butelkę.

- Nie wierzę ci – westchnęła, ale dała za wygraną.

- Trudno – wzruszył ramionami, wypadło na Rose.

- Pytaj.

- Całowałaś się z kimś, poza Scorpiusem i Cornem?

Jego pytanie sprawiło, że się zawstydziła. Spojrzała na niego i westchnęła. Trochę było jej głupio, że była AŻ TAK niewinna, że z nikim więcej się nie całowała.

- Nie – mruknęła cicho, mając nadzieję, że ziemia się rozstąpi i ją pochłonie.

James się zaśmiał, Albus również. Wzięła butelkę i zakręciła nią na brata. Pytań miała mnóstwo, ale zadała jedno, które tak naprawdę do niczego specjalnego nie prowadziło.

- Będziesz tęsknić jak wyjadę? – spytała.

- No… tak – przyznał.

Uśmiechnęła się. Jej kontakt z bratem urwał się, gdy ona poszła do Hogwartu. On wtedy spędzał jeszcze więcej czasu z Lily, ich kuzynką. Byli nierozłączni, za to Rose została zepchnięta na boczny tor. Później Hugo przestał się tak przyjaźnić z Lily, ale jego kontakt z siostrą już się nie naprawił. Wciąż był taki chłodny, jak wcześniej, a Rose często czuła, że w rodzinie ma oparcie tylko i wyłącznie w Jamesie. Chciała móc naprawić relacje z bratem, ale nie wiedziała jak to zrobić.

Hugo uśmiechnął się do niej i zakręcił na Albusa.

- Pytaj.

- Chciałbyś się przespać z Ann albo Lindą? – zapytał.

- Z Lindą na pewno nie. Już mówiłem, jest dla mnie bardziej jak siostra. Dużo bardziej niż Lily.

- A Ann?

- A Ann… Z Ann to może – powiedział w końcu.

Ann Nott była ładną, szesnastoletnią Ślizgonką. Była, jak Linda, ich przyjaciółką od pierwszej klasy. Dla Scorpiusa obie były jak siostry, mimo iż przez krótką chwilę istniało prawdopodobieństwo aranżowanego małżeństwa, między Ślizgonem a uroczą Lindą, o czym wiedzieli nieliczni.

Hugo kiwnął głową i podał butelkę Albusowi.

- Kręć.

Wziął butelkę i zakręcił nią na Scorpiusa. Nie do wszystkich miał pytania i trochę zaczynało go to nużyć. Spojrzał na blondyna. Do niego pytań miał pełno, ale nie były one miłe. Nie miały być miłe.

- Pytanie.

- Do czego chciałeś doprowadzić swoimi zadaniami?

- Nie wiem – powiedział, ale Albus uniósł brew. Jak mógł nie wiedzieć? – Do niczego konkretnego nie chciałem doprowadzić. To było bez celu.

- Ale do czegoś doprowadziłeś.

- Wiem, że spieprzyłem – westchnął. – Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Ale na pewno było to zbyt… pod wpływem emocji, żeby miało jakiś konkretny cel.

Rose nie chciała tego komentować, a Albus uniósł brew. Nie odezwał się jednak. James pokręcił głową.

- Kręć – Spojrzał na Scorpiusa. Rose podała mu butelkę. Znowu wypadło na nią.

- Hm, nie wiem, może pytanie?

- Podobałem ci się od pierwszej klasy? – spojrzał na nią, uśmiechając się. Ciężko westchnęła, niechętnie odpowiadając na to pytanie.

- No tak – mruknęła.

Chłopak uśmiechnął się i cmoknął ją w policzek. Siedzieli na podłodze, przytulając się do siebie lekko. Wtuliła się, chciała, by w końcu wszystko na nowo zaczęło się układać, nie chciała dłużej cierpieć, jak wcześniej.

Zakręciła na brata, chociaż już trochę niechętnie kręciła butelką. Chciała móc z nimi porozmawiać na spokojnie, bez butelki czy innej gry.

- Dlaczego ten nasz kontakt tak się posypał, Hugo? Przecież nawet nie zachowujemy się jak rodzeństwo… - westchnęła.

- Nie wiem – wzruszył ramionami.

- Chciałbyś żeby to się zmieniło?

- No… mogłoby.

Westchnęła. Nie czuła, by to jego „mogłoby” było powiedziane chętnie. Ona chciała i to bardzo. Chciała by na powrót byli normalnym rodzeństwem.

- Kończymy grę? – spytał James.

- Możemy. Ale zostaniecie jeszcze? – spojrzała na nich. Po takim czasie bez nich chciała jak najwięcej czasu z nimi spędzić.

- Możemy zostać.

- Ja tam mógłbym dalej pytać – zaśmiał się Albus.

- To pytaj. Zaklęcie dalej działa.

- No wiem, że działa, wiem – zaśmiał się.

- Umówmy się, że dalej możemy pytać, ale bez butelki. Kogo chcemy i ile chcemy.

- Może być – Uśmiechnęła się Rose, przytulając lekko do Scorpiusa. Chłopak również się do niej uśmiechnął.

- W takim razie… Scorpius! – Albus spojrzał na niego, złośliwie się uśmiechając. – Dlaczego tak długo zwlekasz z tym swoim pierwszym razem? Dziewczyny na ciebie lecą, już dawno mógłbyś iść z jakąś do łóżka.

- Sam nie wiem… tak jakoś… nie chciałem spać z byle którą. I w końcu żadna mi nie odpowiadała.

- A Rose? – uśmiechnął się złośliwie.

- Jeszcze jakoś nie wyszło.

- Jeszcze jakoś nie wyszło? – zaśmiał się, powtarzając jego słowa. Rose spojrzała na blondyna. – Czyli co? Akurat z Rosie to byś chciał?

- Tak.

Uśmiechnęła się nieśmiało, Albus zacmokał.

- Jak to możliwe, że nie jesteście razem? – spytał, patrząc na nich. Wiedział dlaczego, w końcu Rose była z Cornem.

- Może dlatego, że Rose ma chłopaka? – Uniósł brew.

- Więc może najwyższa pora coś z tym zrobić? – spojrzał na nich. Albus robił wszystko, by w końcu coś zrozumieli. By zamiast ranić się wzajemnie zaczęli być razem, może byliby szczęśliwi.

- Rose musiałaby zerwać.

- A Corn będzie wolny, super – burknął pod nosem Hugo, zanim zdążył się ugryźć w język. Albus spojrzał na kuzyna i parsknął śmiechem. No oczywiście, słodka Linda.

Rose spojrzała na nich zaskoczona.

- To oczywiste, że powinnam z nim zerwać, wiem. Zrobię to, jak tylko wrócę na lekcje, normalnie do szkoły – mruknęła, patrząc na brata. – O co chodzi z Cornem i z tym, że będzie wolny? Hugo? – spytała. Ciekawość zżerała ją od środka.

- O nic – mruknął zły.

- James? Scorpius? Albus? Powie mi ktoś? – Spojrzała na nich.

- Może ja – zaśmiał się Scorpius. – Po prostu każdy wie, rzecz jasna poza Cornem, że Linda jest w nim zakochana. A Hugo jest zakochany w Lindzie, więc sama rozumiesz – zaśmiał się.

- A… Ach – spojrzała na brata ze współczuciem. Hugo jednak tylko wzruszył ramionami. – Dlaczego się nie przyznasz, że ją kochasz, Hugo? – spytała w końcu. – To przecież nic złego, miłość.

- A dlaczego ty przez tyle lat nie przyznałaś się, że byłaś zakochana w Scorpiusie?

- To co innego – burknęła zła.

Nigdy wcześniej nie było mowy o miłości, mówiła tylko, że Scorpius jej się podobał. A Hugo tak po prostu to teraz wygadał, jakby to nie było jej tajemnicą. Albus wyglądał, jakby miał się za moment roześmiać. Spojrzał na Scorpiusa, który wpatrywał się w dziewczynę zaskoczony. Ona wolała na niego nie patrzeć. Albus się roześmiał.

- Wiedziałem, że musicie być pod jakimś względem podobni – Scorpius pokręcił głową, a Rose spojrzała na niego zła. Nagle i niespodziewanie blondyn ją cmoknął. – Urocza jesteś.

Albus się zaśmiał, widząc zaskoczenie siedemnastolatki. Scorpius się uśmiechnął i znowu ją przytulili.

- No, to dlaczego to jest twoim zdaniem takie „co innego”? – spytał rozbawiony Albus. Cała ta sytuacja bardzo go bawiła.

- Bo Hugo i Linda się przyjaźnią. A ja i Scorpius nigdy się nie przyjaźniliśmy. On mnie nawet nie lubił – westchnęła.

- Ale Linda była ciągle zakochana w innym i nawet mi się z tego zwierzała – odbił piłeczkę. To było dużo gorsze od tego, że Rose i Scorpius nawet się nie przyjaźnili. Blondyn był na poważnie tylko z Lily, o czym Rose tak naprawdę nie wiedziała.

- Powinieneś jej powiedzieć, co do niej czujesz. Skoro Corn tego nie zauważył to… to nie będą razem. A przynajmniej nie będą tak naprawdę szczęśliwi. Hugo, musisz jej o tym powiedzieć w końcu.

- Nie bądź taka mądra, milczałaś przez sześć lat.

- A przepraszam, miałam to powiedzieć między jedną kłótnią a drugą? Czy między jednym rzuconym zaklęciem a drugim? – Spojrzała na brata. – To niewiele by dało, gdybym mu powiedziała co czuję.

- Nie zgadzam się, to by mogło wiele zmienić – powiedział Scorpius.

- A ja kiedy powinienem jej to powiedzieć? Między jednym wzdychaniem za Cornem a drugim? Wielkie dzięki, nie zamierzam wypaść tak żałośnie – prychnął. – Poza tym nigdy nie powiedziałem, że jestem jakoś szczególnie zakochany.

- Niby co by to zmieniło? – spojrzała na Scorpiusa. – Byłeś zakochany w Lily, ja przy niej wypadam przecież blado – powiedziała cicho, powtarzając jego słowa, które tak bardzo ją bolały. Cały czas, mimo iż minęło tyle czasu, te słowa dzwoniły jej w uszach, obijały się o ścianki umysłu i nie pozwalały o sobie zapomnieć.

- Gdybym wiedział, wszystko wyglądałoby inaczej. A Lily to było zauroczenie, intensywne, ale krótkie.

- Ale intensywne – powiedziała cicho.

- Jak to wypadasz blado przy Lily? – spytał ostro Albus. Spojrzał zły na Scorpiusa. – Ty powiedziałeś jej coś takiego?!

- Tak, to było przy tej kłótni, po której… no, w każdym razie, tak – przyznał.

- Rozmowa zeszła na nieciekawe tory – mruknął James.

- Kretyn – prychnął Albus.

- Też tak sądzę, James. – Rose spojrzała na kuzyna. – Co to za Gryfonka, która ci się obecnie podoba? – spytała, chcąc jak najszybciej zmienić temat.

- Taka jedna, ma na imię Michell.

- Na którym roku jest?

- Na naszym.

- Chyba ją kojarzę – uśmiechnęła się. Jeśli to faktycznie była ta dziewczyna, to Rose ją znała. Była naprawdę ładna. James uśmiechnął się do kuzynki, na co ona odwzajemniła uśmiech. – Ładna jest.

- Oczywiście. Ja zwracam uwagę tylko na ładne dziewczyny – powiedział rozbawiony.

Rose parsknęła śmiechem, patrząc na niego.

- Michell jest wybitnie ładna – przyznał. – Ale też nie jest taka łatwa.

- Co, nie chce cię? – Zaśmiała się.

- Jeszcze nie wiem, bo dopiero zacząłem ją podrywać, ale póki co strasznie się denerwuje – pokręcił głową. Rose tylko się do niego uśmiechnęła.

- Malfoy, serio nie zauważyłeś, że Rose się w tobie podkochuje? – spytał Albus, przerywając słodką atmosferę.

- Nie – pokręcił głową. Hugo uśmiechnął się pod nosem, ale nic nie powiedział.

- Wszyscy jesteście ślepi – westchnęła Rose, na co jej brat tylko się zaśmiał. Spojrzała na niego, kiedy Albus pokręcił głową. Młodszy Weasley się uśmiechnął, na co Rose odwzajemniła uśmiech. Gryzło ją wiele pytań do niego.

- Dalej masz taki dobry kontakt z Lily? – Rose w końcu zadała bratu pytanie, które najbardziej ją drażniło.

- Na pewno najlepszy z rodziny, ale też mnie denerwuje.

- Dlaczego?

- Po prostu. Jest jaka jest, chyba nie trzeba tego tłumaczyć, szczególnie tobie.

- Ale akurat TAKA jest tylko dla mnie.

- Nie tylko.

- Aż tak chamska raczej nie jest dla nikogo. – Spojrzała na brata. – Coś nie sądzę, by tobie też życzyła śmierci, Hugo.

- Nie wydaje mi się, żeby tobie życzyła śmierci, Rose. Poza tym taka jest dla wszystkich, którzy już się zdążyli dowiedzieć, jaka jest naprawdę.

- Kłóciłabym się – spojrzała na brata.

- Ale wolę się nie kłócić – westchnął.

- Właśnie.

Hugo nic więcej nie powiedział, natomiast Rose objęła kolana ramionami, siedząc na ziemi. Wróciły do niej wszystkie złe wspomnienia, wraz z tym, co wydarzyło się kiedyś w pokoju wspólnym Slytherinu. Już nie przytulała się do Scorpiusa, za to wyglądała właśnie tak, jak wtedy, kiedy wróciła roztrzęsiona do dormitorium i nie chciała się do nikogo zbliżać.

W pokoju zapanowało nieprzyjemne milczenie.

Albus spojrzał zmartwiony na Rose. Nigdy wcześniej nie widzieli jej w takim stanie, a przynajmniej nie aż tak roztrzęsioną. I nigdy nie dotyczyło to rozmów o Lily, czy nawet z samą panną Potter. W pewnym momencie całkowicie przestała się przejmować tym, co się działo. Co więc musiało wydarzyć się teraz, że aż tak źle wyglądała?

- Co się dzieje? – spytał w końcu. Scorpius siedział przy rudowłosej, ale nie obejmował jej. Hugo również na nią spojrzał. – Scorpius? – Spojrzał na blondyna. Był zirytowany, ale ta jego irytacja spowodowana była tylko i wyłącznie niewiedzą.

- Co chcesz wiedzieć?

- Co się dzieje? Widzę, że to, co dzieje się teraz z Rose nie jest normalne, ona się tak nigdy nie zachowywała.

- No… wiele rzeczy się ostatnio działo, nic dziwnego, że zachowuje się inaczej – powiedział Hugo.

- Hugo, działo się wiele rzeczy, ale to nie znaczy, że TWOJA siostra nie zachowuje się teraz dziwnie, nawet jak na nią – powiedział rozdrażniony Albus.

- Nawet z tego co widzieliśmy ma powód, żeby dziwnie się zachowywać. A na pewno wiele nie widzieliśmy, prawda, Scorpius? – Hugo spojrzał chłodno na blondyna.

- Przestańcie mówić o Rose w trzeciej osobie, jakby jej tu nie było! – James spojrzał na nich karcąco i przytulił do siebie kuzynkę. Rudowłosa momentalnie wtuliła się mocno w chłopaka, jak wystraszone zwierzątko.

- Do Scorpiusa masz pretensje, ale sam trochę miałeś w dupie to, co się z nią działo – zauważył Albus. Skoro już rozmawiali, to mogli sobie o wszystkim szczerze poopowiadać.

- A wy? Też jesteście jej rodziną. Próbowałem rozmawiać, ale przyznaję się, nie miałem bladego pojęcia jak się zachować.

- Zamknijcie się – warknął James, tuląc do siebie mocno Rose. – Może pogadamy o tym ze Scorpiusem, ale jednak BEZ Rose?

- Przestańcie! – Rose na nich spojrzała. – Ja chcę po prostu zapomnieć, nie chcę się kłócić. Chcę zapomnieć o tym wszystkim, jak się kłóciliśmy, jak mnie poniżał, jak próbowali mnie zgwałcić. Chcę zapomnieć – mruknęła, wtulając się w kuzyna. Wygadała się, przypadkiem.

- Kto cię próbował zgwałcić?! – James spojrzał na nią zły i zszokowany, ale ona się nie odezwała. Nawet na nich nie spojrzała.

- Scorpius?! – Albus spojrzał na niego zły, czując, że to miało coś wspólnego z nim.

- Dwóch Ślizgonów w pokoju wspólnym – westchnął cicho.

- Którzy?! – Hugo spojrzał na niego, z niebezpiecznym błyskiem w oku.

- Nie macie po co ich szukać, już leżą w skrzydle szpitalnym.

Rose spojrzała na Scorpiusa, ale tylko na niego. Nie chciała do tego więcej wracać, ale nie miała pojęcia o tym, co się wydarzyło. Leżeli w skrzydle szpitalnym? Dlaczego? Nie zdążyła jednak zadać żadnego pytania, bo Hugo do niej podszedł i po prostu ją przytulił. Potrzebowała teraz tego, by ktokolwiek przy niej był, więc wtuliła się w brata. Tulił ją do siebie mocno, jakby chciał jej wszystko wynagrodzić. James spojrzał na Albusa, był zły.

- Którzy to? – spytał chłodno Albus. Nie interesowało go to, że już wylądowali w skrzydle. Potrzebowali innej, większej nauczki. Patrzył na Scorpiusa, podczas gdy Rose wtulała się w swojego brata, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach.

Scorpius trochę niechętnie, ale podał ich nazwiska. Albus tylko pokiwał głową, widać było, że jest wściekły. Spojrzał na rodzeństwo, na Hugona, mocno przytulającego do siebie drobną Rosie i na dziewczynę, która zaczęła szlochać. Nie potrafił patrzeć na jej cierpienie. Była dla niego jak młodsza siostra.

- Cii – tulił ją do siebie.

Hugo tulił ją do siebie i głaskał po plecach, Albus widział, że jego kuzyn się martwi. Ale czuł też, że chłopak jeszcze nigdy tak bardzo się o nią nie martwił, jak w tym momencie. Przeniósł wzrok na brata. Wiedział, że Rose w tej chwili najbardziej potrzebuje brata i jest to potrzeba tak silna i bolesna, jak jeszcze nigdy wcześniej.

- Hugo, może zostaniesz dzisiaj z Rose na noc? – zaproponował, wiedząc, że taka wspólna noc była im potrzebna. Mogli w końcu porozmawiać, wygadać się sobie nawzajem, naprawić stracony czas.

Hugo kiwnął głową, ale Rose się nie poruszyła. Albus spojrzał na brata.

- W takim razie my już pójdziemy – powiedział, podnosząc się z podłogi. Pogłaskał jeszcze Rose po włosach, po czym całą trójką wyszli z pomieszczenia, zostawiając rodzeństwo same.

Młodszy Weasley spojrzał na dziewczynę zmartwiony. Nigdy wcześniej nie widział jej w takim stanie, nie wiedział też, jak jej pomóc. Siedzieli spokojnie, na podłodze. Dziewczyna w końcu przestała płakać.

- Przykro mi z powodu tego, co się stało, Rosie – powiedział, głaszcząc ją po włosach.

- Było minęło – mruknęła cicho. – To były najgorsze momenty w moim życiu – powiedziała powoli. – Bałam się. Tak bardzo się bałam, kiedy oni mnie złapali…

Łzy ponownie pociekły po jej policzkach. Tulili się do siebie, mocno. Hugo chciał, by jego siostra w końcu poczuła się bezpieczna, by wiedziała, że ma w nim oparcie. Tulił ją, dopóki się nie uspokoiła.

Spojrzała na brata, kiedy w końcu przestała się trząść i płakać. Nigdy wcześniej się tak nie rozkleiła, przy nikim, a już na pewno nie przy nim.

- Powinnaś się przespać – powiedział, tuląc ją.

- Nie usnę – mruknęła cicho. Wiedziała, że tak będzie. Chłopak tylko westchnął.

- Przepraszam, że cię nie wspierałem, przez cały ten czas.

- Nikt mnie nie wspierał – mruknęła. – Był tylko Corn, ale on też miał już dosyć.

- Powinienem być przy tobie – westchnął.

- Najgorsze jest to, że nie ważne co teraz zrobię, to i tak wszystko spieprzę – powiedziała cicho. – Zawsze ktoś będzie cierpiał, niezależnie od mojej decyzji.

- Będą musieli ją uszanować – powiedział, głaszcząc ją po włosach.

- Jeśli zostanę z Cornem to cierpieć będę ja, on, prawdopodobnie Scorpius, no i dalej Linda – westchnęła. Powiedziała, że prawdopodobnie Scorpius, ponieważ nie była pewna jak on na to wszystko spojrzy, co on czuje i czy też tego chce, tak bardzo jak ona. – A jeśli odejdę od Corna to co z tego, że będę szczęśliwa, jeśli nieszczęśliwy będziesz ty, no i on, przez jakiś czas? – westchnęła cicho, była zagubiona.

- On się jakoś z tym pogodzi. A widzę, że kochasz Scorpiusa. Tak mocno, że wybaczyłaś mu wszystko, co ci zrobił.

- Czekałam na niego całe sześć lat, Hugo – westchnęła cicho. – Zakochałam się, jak głupia, w pierwszej klasie. Chociaż może wtedy było to dziecięce zauroczenie. Ale on mnie wtedy nie lubił, później sama zaczęłam się z nim kłócić, by zamaskować całe to uczucie. I pojawił się Corn. Był jego przeciwieństwem. Był miły, rozmowny, zabawny. Słuchał mnie i wspierał, nigdy nie oceniał i nie miał pretensji. W między czasie pojawił się cały ten zakład z Jamesem, po którym pocałowałam Scorpiusa. To mnie całkowicie dobiło. Zaczęłam spotykać się z Cornem, myślałam, że mam szansę się zakochać i zapomnieć. Ale pod koniec szóstego roku już nie mogłam, wciąż nie kochałam go tak bardzo, jak kochać powinnam. Wciąż myślałam nie o tym, o którym powinnam. Nie chciałam go dłużej ranić, rozstaliśmy się w przyjaźni – mówiła cicho, tuląc się do brata. Nikomu wcześniej o tym nie wspominała. – A w tym roku wszystko się zaczęło, kiedy na początku września zaczęliśmy się spotykać, by grać w prawdę czy wyzwanie, w pokera… I zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Zaczęłam myśleć, że to się może zmienić, wszystko, że w końcu będzie tak, jakbym chciała. No wiesz, że będziemy razem… Ale się zmienił, jedna głupia kłótnia wszystko wtedy przekreśliła, a ja przez cały ten tydzień, zamiast go znienawidzić, cały czas łudziłam się, że on się w końcu zmieni, że się poprawi, że znowu będzie jak dawniej, że się opamięta. Każde poniżenie, kłótnia, każdy kolejny wspólny pocałunek bolał jeszcze bardziej, bo nie potrafiłam go odrzucić, wyrzucić z głowy, przestać kochać – mówiła cicho, tuląc się do brata. W końcu zaczęła wyrzucać z siebie to wszystko, co tak bardzo ją bolało. Wzięła kolejny głęboki wdech. – Później było to jezioro, złapała mnie wysoka gorączka, rozchorowałam się, chyba nawet majaczyłam. Wtedy właśnie byłam świadkiem tej niesamowitej przemiany. Scorpius był zupełnie inny, nagle zrobił się miły, czuły, zaczął o mnie dbać. To nie był ten sam chłopak, który kazał mi wskoczyć do jeziora. To była jego czuła wersja. To był taki chłopak, którego pokochałam… - Spojrzała na brata, który uważnie słuchał, ale nic nie mówił, pozwalając jej się wygadać. – A teraz wiem, że chce być ze mną, Hugo. Nie wiem ile to będzie trwało. Ale chociażby dla miesiąca związku jestem gotowa zaryzykować – powiedziała cicho. Chciała, bardzo chciała spróbować. Chciała choć przez moment poczuć, jakby to było, gdyby byli razem. Hugo się uśmiechnął.

- To bądź z nim. Zaryzykuj. Może to najlepsze, co możesz teraz zrobić.

- Ale wtedy ty będziesz cierpiał – mruknęła cicho. Rose mało kiedy była egoistką. Najczęściej myślała o innych, a na samym końcu o sobie.

- Wiesz Rose… myślę, że nie bardziej niż teraz, kiedy widzę jak płacze, bo jej miłość jej nie chce. Jak będzie szczęśliwa to już będzie coś. Ten układ nic nie niesie ze sobą. A może mu ją odbiję – odparł, uśmiechając się. Spojrzała na niego.

- Jeśli ci się uda, to… Hugo, proszę cię, nie zrań jej. Jest chyba jedyną osobą, która naprawdę przejęła się tym, co się ze mną działo, a przecież jej nie znałam…

- To jeszcze nie pora na rozmowę, że mam jej nie ranić – uśmiechnął się.

- Boję się – mruknęła cicho, nagle. Przytuliła się znowu do brata.

- Czego? – Spojrzał na nią.

- Że to się nie uda, rozpadnie się, że wróci dawny Scorpius, którego się boję.

- Oby nie.

Nic już nie powiedziała. Siedzieli, znowu tuląc się do siebie. Zaczęli rozmawiać ze sobą szczerze, ale Rose nie była pewna czy jest to spowodowane tym, że wciąż działało zaklęcie szczerości, czy może tym, że w końcu zaczęli się do siebie zbliżać tak, jak zbliżyć się powinno rodzeństwo.

- Zostaniesz ze mną na całą noc? – spytała cicho.

- Tak – uśmiechnął się.

- Dziękuję – odwzajemniła uśmiech, przytulając się do brata.

- Nie ma za co.

Przytuliła się. Przypominały jej się te miłe chwile, gdy jeszcze zachowywali się jak normalne, kochające się rodzeństwo. Jak czasem sypiali razem, rozmawiając i śmiejąc się całą noc. Później z bratem straciła kontakt, natomiast zyskała dużo lepszy z Jamesem i to właśnie kuzyn zajął miejsce jej młodszego braciszka.

- Powiedz mi coś więcej o tej Lindzie – poprosiła cicho.

- Hm… jest tak samo niewinna jak ty, mimo iż jest Ślizgonką. Nie peszy się tak bardzo jak ty, ale też ciągle się rumieni.

- Czy ja wiem czy jestem taka  niewinna… - westchnęła. – Nie sądzę.

- Jesteś, jesteś – uśmiechnął się.

- Niewinna osoba nie działałaby na dwa fronty, Hugo – westchnęła.

- Przecież wiem, że to nie było tak, Rose.

- A jak, Hugo? To właśnie tak było. A przynajmniej teraz tak jest. Spotykam się z Cornem i co? I całuję się z innym. Nic dziwnego, że mają mnie za taką łatwą.

- Ty i łatwa, no proszę cię, Rose. Po prostu mieszają ci w głowie i nie wiesz co robić.

- Taka jestem w oczach całej szkoły.

- Niech cię nie obchodzi ich zdanie. To się nie liczy.

- Dla ciebie nie – westchnęła. – Ale dla mnie… To mnie rani, Hugo.

- Wiem – westchnął cicho.

- A najgorsze jest to, że taka jest prawda. Niby kim ja jestem? – westchnęła. – To był najgorszy wrzesień w moim życiu.

- Po prostu masz trudny okres. To nie znaczy, że to twoja wina.

Westchnęła cicho, nie chcąc się z nim dłużej kłócić. Wtuliła się w brata.

- Jak długo czujesz coś do Lindy? – spytała, zmieniając temat.

- Sam nie wiem, nie wiem od kiedy…

- Dlaczego jej nie powiesz?

- Po co?

- Żeby wiedziała. Może to by coś zmieniło…

- Nic by nie zmieniło.

- Nie mów tak, na pewno by zmieniło.

- Niby co?

- Nie wiem, moglibyście spróbować. Ona mogłaby to docenić.

- Ona kocha innego, więc nic by nie wyszło.

- Nie wiesz czy to naprawdę miłość z jej strony.

- Myślę, że tak.

- Nie wiesz, Hugo. To może być tylko zauroczenie. A ja sądzę, że to jest tylko zauroczenie, ale ona sobie jeszcze tego nie uświadomiła. – Uśmiechnęła się do brata.

- Czy przeszło ci kiedykolwiek przez myśl, że to, co czujesz do Scorpiusa, może być tylko zauroczeniem?

- Na początku. Po sześciu latach wiem, że to nie jest zauroczenie, Hugo – westchnęła. – Zauroczenie by przeszło po tym, co zrobił w ciągu ostatniego czasu, ostatnich dni. To nie przeszło.

- No właśnie.

- Ale to co innego, Hugo. – Spojrzała na brata, doskonale zdając sobie sprawę z tego, co mówi. Wiedziała, że ma racje. – Mam tylko nadzieję, że się nie poddasz – powiedziała, uśmiechając się.

- Postaram się. – Uśmiechnął się.

Cmoknęła brata w policzek, przytulając się do niego. Zdawała sobie sprawę, że Hugo pod tym względem się nie różni od niej zbyt wiele. Oboje byli uparci i potrafili walczyć o swoje, a w skrajnych przypadkach nie poddawali się, jeśli nie dopięli swego, nawet za wszelką cenę. Miłość była właśnie jednym z takich przypadków.

- Chodź się położyć – mruknęła. – Możemy jeszcze trochę porozmawiać, ale chcę się położyć…

Przytulił ją do siebie i przenieśli się na duże łóżko, które się pojawiło w pokoju. Jako dzieci dosyć często sypiali razem, zwłaszcza w trakcie burzy, której Rose do dzisiaj się bała. Teraz przypomniały jej się te wszystkie chwile z życia, które były naprawdę miłe i przyjemne, kiedy jeszcze się nie kłócili i zachowywali jak prawdziwe rodzeństwo. Miała nadzieję, że to wróci. Że ta dzisiejsza rozmowa, ta gra w butelkę, że to wszystko zmieni ich relacje na dużo lepsze.

- Dobranoc Rose – powiedział, tuląc do siebie siostrę.

- Dobranoc Hugo – mruknęła, wtulając się w jego ramiona, w których czuła się bezpiecznie. Chłopak był zaledwie rok od niej młodszy, ale był całkiem wysokim i postawnym młodym mężczyzną. Bez problemu mógł przytulić do siebie średniego wzrostu kruchego rudzielca, który w ostatnim czasie znowu schudł.

Rose w końcu czuła się bezpieczna. Jego silne ramiona przytulały ją do umięśnionego torsu. Chociaż na moment odeszły wszystkie zmartwienia i troski, cały strach. Przestała się zastanawiać nad tym, jak ma to wszystko rozegrać. Liczyła się tylko ta chwila, ten moment i te objęcia Morfeusza, który w końcu porwał ją ze sobą.

Spała, snem twardym i spokojnym, a Hugo nie opuścił jej nawet na moment.

Znów byli rodzeństwem.

Obserwatorzy