Szybko, prawda? Chciałam, by ten rozdział był dłuższy, ale tak jakoś wyszło, że musiałam go skrócić. Może w ramach rekompensaty następny rozdział pojawi się już niedługo, czyli jeszcze we wrześniu. Na nowo ruszamy z pisaniem, ktoś się cieszy? Akcja powoli rusza, wszystko się powolutku wyjaśnia. Miłego czytania! :)
Cała ta dziwna, wręcz chora sytuacja ze Scorpiusem
sprawiła, że dziewczyna czuła się bardziej zagubiona niż do tej pory. Minął
tydzień odkąd chłopak kazał jej wskoczyć do jeziora, narażając tym nie tylko
jej zdrowie, ale także i życie. Jeszcze przed siedmioma dniami czuła do niego
niechęć, wręcz nienawiść. Nie wiedziała już co ma robić i zaczynała wtedy mieć
nadzieję, że coś mu się stanie. Chciała, by coś mu się stało, bo wierzyła, że
wtedy jej odpuści i cały ten koszmar minie. A jeśli nie jemu, to w końcu jej.
Byle tylko w jej życiu nastał spokój.
Moment, kiedy wskoczyła do wody był dziwnym
przeżyciem. Niska temperatura powietrza idealnie komponowała się z zimną, wręcz
lodowatą tonią jeziora. Jej ciało, rozgrzane po uprzednim treningu, a także
wycieńczone po brutalnym tygodniu ze Scorpiusem, momentalnie próbowało się
bronić. Wystarczyła chwila, by stała się jej krzywda. Rozgrzane ciało w
połączeniu z lodowatą wodą wprowadziło ją w stan lekkiego szoku i odrętwienia.
Przez moment, kiedy szła na dno, miała wrażenie, że to już koniec. Poczuła
nagłą ulgę, wiedząc, że koniec wiąże się z brakiem problemów, spokojem,
wyzbyciem się strachu. Wypłynęła jednak na powierzchnię, a w twarz uderzył ją
nieprzyjemny chłód powietrza. A jednak nie dany jest jej spokój, nie ma szans
na odcięcie się od bólu i strachu, od Scorpiusa, którego nienawidziła tak
bardzo, jak kochała.
Była świadkiem największej i najdziwniejszej
przemiany, kiedy Scorpius z wrednego, cynicznego Malfoya na powrót stał się tym
samym chłopakiem, z którym całowała się na samym początku roku. Nie wypuszczał
jej z Pokoju Życzeń i skakał dookoła niej, jakby próbował wymazać z pamięci
dziewczyny ostatnie dni.
Byli na najlepszej drodze, by wszystko wróciło do
normy.
***
Siedem dni bez Rose w szkole sprawiło, że jej
rodzina w końcu zaczęła się o nią martwić tak, jak powinna od samego początku.
Jej brat i kuzyni postanowili jednak nie robić problemów i nie panikować, więc
okłamali dyrektora i nauczycieli, że Rose pilnie musiała wrócić do domu i
niedługo będzie znowu. Ich urok osobisty oraz, mimo wszystko, nienaganna
opinia, sprawiła, że nikt nie postanowił sprawdzić czy to prawda.
A oni zaczynali się martwić, zwłaszcza, że Scorpius
również znikał na całe dnie.
James akurat siedział w swoim dormitorium, które
dzielił wraz z bratem, Scorpiusem i Cornem i przeglądał Mapę Huncwotów. Szukał,
co oczywiste, Rose. Był zaskoczony, że nigdzie jej nie ma. A nawet zmartwiony.
Gdzie mogła się podziewać?
- James, pożyczysz mapę? – spytał Scorpius,
pojawiając się znikąd obok chłopaka.
- Po co ci mapa? – spytał, patrząc na niego
podejrzliwie.
- Mam ważną sprawę – odparł wymijająco blondyn.
- Co to za ważna sprawa? – Uniósł brew, patrząc na
blondyna. – W dodatku z moją mapą?
- Nie ważne, po prostu pożycz. – Wywrócił oczami.
- No nie wiem – powiedział, wciąż nie odwracając
wzroku od niego.
- James, no nie wygłupiaj się, potrzebna mi jest –
powiedział, ponownie przewracając oczami. – Mam cię zacząć szantażować? –
spytał, unosząc brew.
- Niby czym chcesz mnie szantażować, Malfoy?
- Wiesz, zawsze parę osób za dużo może się
dowiedzieć tego, jak w trzeciej klasie zalecałeś się do naszej, już nie
pracującej, nauczycielki eliksirów – rzucił złośliwie. – A potem wręcz się na
nią rzuciłeś z buziakami. – Zaśmiał się, a James zazgrzytał zębami.
- Malfoy – warknął ostrzegawczo na, było nie było,
przyjaciela.
- No co? – zaśmiał się. – Albo mogę wspomnieć paru
osobom o tym, że spotykałeś się, a wręcz byłeś krótko zakochany w pewnej
Gryfonce.
- Czy ty chcesz dostać tę mapę czy może chcesz mi
się narazić? – spytał, patrząc na niego ze złością. Scorpius się roześmiał.
- Ja tylko ostrzegam.
- Co jest z Rose? – spytał nagle, składając mapę.
- Właśnie o nią w tym wszystkim chodzi.
- To znaczy? – James uniósł brew. Po co mu mapa? I
co jego mapa miała wspólnego z Rose?
- Powiedzmy, że chcę ją przeprosić. Możesz sobie
odpuścić dalsze zagłębianie się w to?
- A jeśli nie mogę?
- Daj spokój.
James poskładał mapę do końca i spojrzał na niego,
machając nią lekko przed twarzą blondyna. Uśmiechnął się przy tym trochę
złośliwie.
- To ty mnie lepiej nie prowokuj, bo fajnie by było,
żebyś pożyczył mi tę mapę.
- Lepiej żebym pożyczył… A co będę za nią miał?
- O tyle o ile dobrą reputację.
- Pamiętaj, że ja też coś wiem o tobie i też mogę to
powiedzieć całej szkole.
- Co takiego niby?
Uśmiechnął się tylko złośliwie. Znali się od siedmiu
lat, byli w jednym dormitorium, przyjaźnili się. To naprawdę nie było żadnym
problemem, by znaleźć cokolwiek na drugą z osób. Machnął mapą.
- Wiem więcej niż byś chciał, Malfoy – powiedział spokojnie
i podał mu mapę. – Chcę jutro widzieć Rose w szkole. Całą.
Zabrał od niego mapę. To było dopełnienie jego
planu.
- Nic na mnie nie masz, Potter – zaśmiał się. – Ale spokojnie,
Rose wraca już do szkoły. Chyba jutro.
- Mam nadzieję, że wraca – powiedział, patrząc na
niego. Westchnął. – I żebyś się nie zdziwił, że czegoś nie mam, Malfoy. – Ich przyjaźń
była nietypowa, ale była. Częściej mówili do siebie po nazwisku niż po imieniu,
ale się lubili. W końcu siedem lat w jednym dormitorium robi swoje. – Dokąd zamierzasz
ją zabrać? – spytał nagle.
- Do miodowego królestwa. Chyba nie zamierzasz nas
tam odwiedzić? – Uniósł brew.
- Pomyślę. – Uśmiechnął się, na co Scorpius
przewrócił oczami. – Idź już lepiej – rzucił James. Blondyn pokręcił głową i
wyszedł.
Luką w jego planie miał zostać James.
***
Minął tydzień odkąd wskoczyła do jeziora. Siedem
dni, podczas których oglądała przedziwną przemianę blondyna. Nie wychodziła z
Pokoju Życzeń, z nikim się nie kontaktowała. Czuła się coraz lepiej, ale
chłopak wciąż jej nie wypuszczał z pokoju, zdając sobie sprawę z tego, że wciąż
łapała ją dziwna gorączka w różnych, niewyjaśnionych chwilach. To go trochę niepokoiło.
Znudzona siedziała na łóżku i czekała aż Scorpius do
niej wróci. Często gdzieś wychodził, nigdy nie mówił dokąd, po co i na co. Na
początku pytała, ale w końcu przestała, bo wiedziała, że nic jej to nie da, bo
i tak jej nie odpowie. Siedziała po turecku na podłodze i zastanawiała się,
gdzie tym razem jest chłopak.
Jakby czytał jej w myślach. Drzwi do pomieszczenia
otworzyły się z impetem, a do środka niemalże wpadł blondyn. Na ustach gościł
mu przebiegły uśmiech.
- Idziemy do Hogsmeade – rzucił, co nie było
pytaniem, raczej stwierdzeniem faktu.
- Kiedy? – Spojrzała na niego zaskoczona.
- Teraz. – Uśmiechnął się uroczo.
- Przecież nas nie wypuszczą ze szkoły – westchnęła
zrezygnowana, mimo iż propozycja wyjścia do miasteczka bardzo jej się spodobała.
W końcu mogłaby się ruszyć gdzieś na spokojnie. – Zresztą, ty mnie nie
wypuszczasz stąd od tygodnia.
Chłopak pomachał jakimś papierem i Rose od razu
zrozumiała
- No tak, mapa. – Uśmiechnęła się i podniosła z
podłogi. Wychowywała się z Jamesem, Albusem i Hugonem, nie raz widziała jak
skupiają się nad mapą, którą najstarszy Potter wykradł kiedyś ojcu z szuflady.
Widywała również jak znikali pod peleryną niewidką. Nie sądziła jednak, że
James tak łatwo przekaże ten skarb Scorpiusowi. – James ci ją dał? – spytała,
podchodząc do niego.
- Powiedzmy, że dał to zbyt przychylne określenie.
Musiałem go zaszantażować, ale w końcu mam.
- O! A czym to zaszantażowałeś mojego ukochanego
kuzyna? Pytam z ciekawości, bo chciałabym wiedzieć czym bym mogła go
szantażować w przyszłości. – Uśmiechnęła się do niego uroczo.
- To jest taka tajemnica między nami Ślizgonami. –
Mruknął do niej, na co się uśmiechnęła. Znowu zaczęła się uśmiechać. – Może
kiedyś się dowiesz.
- Może? A co chcesz w zamian za tę informację? –
spytała, patrząc na niego.
- Cierpliwości – powiedział uparcie, rozbawiony jej
zachowaniem. – Kiedyś się dowiesz.
- To nie, sama coś na niego znajdę – powiedziała i
wzruszyła ramionami, udając obojętność. W rzeczywistości od środka zżerała ją
ciekawość. – Którym wyjściem dzisiaj?
- Na Pottera nie tak łatwo coś znaleźć, ale
mieszkamy razem w dormitorium, pewne rzeczy się wie. Chodź, zaprowadzę cię –
powiedział i pociągnął ją za rękę.
- Pamiętaj z kim rozmawiasz. Ja bym miała na niego
czegoś nie znaleźć? – Roześmiała się. Poszła jednak za chłopakiem, nie
wyszarpując ręki tak, jak zrobiłaby to jeszcze niedawno. Teraz chciała, by
trzymał ją za rękę i nie puszczał. Chciała, by był.
A ten okres, gdy ją zranił? Chciała, by poszedł w
niepamięć.
- No tak, zapomniałem, w końcu to ty. – Scorpius
również się zaśmiał. Szli korytarzem, aż do posągu garbatej czarownicy. Blondyn
poprowadził siedemnastolatkę wejściem wprost do Miodowego Królestwa.
Rose nie zdawała sobie sprawy z tego, że cała jej
rodzina naprawdę zaczęła się martwić. Jej rodziców nie zawiadomiono, a w
szkole, by nikt się o nią nie martwił, chłopcy skłamali, że Rose musiała na
kilka dni wrócić do domu. Wierzyli, że Scorpius nic jej nie zrobił i w końcu
wróci do nich. Cała i zdrowa.
Weszli do Miodowego Królestwa i mimowolnie się
uśmiechnęła. Lubiła to miejsce. Spojrzała na chłopaka, zastanawiając się co też
wymyślił. I co to miała być za okazja?
- Chodź. – Pociągnął ją za rękę i usiedli przy
jednym z kilku stolików. Wszystko tam było przygotowane idealnie – sok dyniowy
w ozdobnych kieliszkach i ulubione słodycze Rose podane na ślicznych
talerzykach.
Spojrzała na niego oniemiała. Nikt wcześniej nie
zrobił dla niej takiej niespodzianki, bardzo słodkiej. Uśmiechnęła się do niego
lekko. Spotykała się z Cornem ponad dwa lata, ale on nigdy nie wpadł na taki
pomysł. Milczała, nie wiedząc co powiedzieć. Ta zmiana w Scorpiusie była
niesamowita. On w ogóle nie przypominał tego samego chłopaka, jakim był przed
tygodniem.
Kurtuazyjnym gestem odsunął jej krzesło, uśmiechając
się. Usiadł naprzeciwko niej i, z teatralną gracją, otrzepał serwetkę, tym
samym sprawiając, że Rose się roześmiała.
- Smacznego – uśmiechnął się do niej z rozbawieniem.
- Wzajemnie – powiedziała ze śmiechem. Była
rozbawiona, ale, po raz pierwszy od dłuższego czasu, szczęśliwa. Postanowiła
dać mu czystą kartę, bo widziała, że się starał. A ona, chcąc nie chcąc,
kochała go od pierwszej klasy. Nigdy jednak nie spodziewała się czegoś takiego
po nim. Po każdym, owszem, ale nie po Scorpiusie. Sięgnęła po jedną z
czekoladek.
Spokojnie zaczęli jeść i trochę się przekomarzać
tak, jak na samym początku września. Jak w pociągu do Hogwartu i kilka dni
później. Uśmiech nie schodził z twarzy rudowłosej.
- No to przyznaj się co masz na Jamesa, bo nie
wierzę, że przez tyle lat niczego nie znalazłaś. Chętnie posłucham – zaśmiał się
Scorpius.
- Nie, nie, nie! Ty nie chciałeś mi powiedzieć to i
ja nic ci nie powiem – roześmiała się dźwięcznie, uśmiechając się szeroko.
Miała delikatne rumieńce od ciągłego śmiechu.
- I ty niby nie jesteś jędzą? – Westchnął z udawaną
rozpaczą.
- Nie, ja jestem dla ciebie taka, jak ty dla mnie –
pokazała mu język.
Zaśmiał się.
- Jesteś niesprawiedliwa. Mnie obowiązuje Ślizgońska
tajemnica. – Puścił do niej oko.
- A mnie rodzinna. No i co ty na to? – Zamrugała zalotnie.
- A ja na to, że jesteś podła – odparł i odwzajemnił
jej zalotne spojrzenie.
- Nie bardziej niż ty – odcięła się i sięgnęła po
jedną z wielu kostek czekolady. Po chwili wsunęła ją w otwarte usta Scorpiusa,
tym samym nie pozwalając mu odpowiedzieć. Napiła się soku, patrząc na niego z
uśmiechem. Gdzieś tam, w głębi, wciąż czuła strach przed nim i ból, który nie
chciał od niej odejść. Szybko jednak postanowiła to od siebie odgonić.
Scorpius również nakarmił ją czekoladką, ale
natychmiast przypomniały mu się ostatnie okoliczności podobnej czynności.
Szybko odgonił od siebie tę myśl i odwzajemnił słodki uśmiech rudowłosej.
Siedziała spokojnie i delikatnie się uśmiechała,
starając się w tej chwili nie myśleć o tym, że przecież ma chłopaka, który
przez nią już wystarczająco dużo się nacierpiał, a teraz, jakby było
wszystkiego mało, od tygodnia nie odezwała się do niego nawet słowem.
Przebywała ze Scorpiusem i spała z nim, cały czas, w jednym łóżku. Całowali się
i zachowywali jak para zakochanych, mimo iż chłopak ją zranił. Ale ona chciała
być szczęśliwa, chciała mu zaufać, na nowo. Chciała porzucić złe wspomnienia.
- Które czekoladki lubisz najbardziej? – zapytał nagle.
- Te. – Wzięła jedną czekoladkę, z nadzieniem
nugatowym i chciała nią nakarmić chłopaka. Niestety to zostało przerwane przez
niespodziewanego gościa – Jamesa.
- Hej! – Zaśmiał się James, stając przy stoliku.
Spojrzała na Jamesa i wywróciła oczami, mimo iż
trochę się ucieszyła, widząc znajomą twarz kuzyna. Z najstarszym Potterem była
zawsze najbliżej.
- Co tu robisz? – spytała, udając obojętność. W
rzeczywistości czuła się rozdarta. Z jednej strony miała ochotę uściskać
Jamesa, bo dawno go nie widziała, ale z drugiej strony chętnie by go udusiła,
za to, że się teraz pojawił.
- Jak to co? Nie ma cię tyle dni, Malfoy nie chce
się przyznać o co chodzi, potem wrednie wydobywa ode mnie mapę, więc
przyszedłem z czystej ciekawości.
- Gdybym cię nie znała to może bym ci uwierzyła.
Gdybyś jednak się tutaj nie pojawił to prawdopodobnie za chwilę udałoby mi się
wydobyć od niego coś kompromitującego na ciebie, a tak to muszę teraz szukać
nowego sposobu – powiedziała to spokojnie i specjalnie, bo bardzo chciała
zobaczyć reakcję Jamesa. Chłopak zrobił oburzoną minę.
- Malfoy!
- Nic nie powiedziałem! – Zaśmiał się, wyciągając
przed siebie ręce w obronnym geście.
- James, pamiętaj, że ja też mam na ciebie kilka
ciekawych haków – pokazała kuzynowi język. Wzięła kostkę czekolady do ust i
lekko oblizała wargi, patrząc ukradkiem na Scorpiusa. Chciała w końcu mieć nad
nim przewagę. Uśmiechnęła się do Jamesa. – Mogę wymienić kilka z nich, a tego
nie chciałbyś doznać.
- Ja na ciebie też – zauważył złośliwie brunet.
- O, co na przykład na mnie masz? – Uśmiechnęła się
przesłodko, ale w rzeczywistości trochę się tego obawiała. James znał jej
największy sekret, chociaż miała nadzieję, że nie będzie na tyle wredny.
- Dajmy na to… Jak myślisz, Scorpius, od kogo
dostałeś tę przeuroczą walentynkę w pierwszej klasie? – spytał James,
uśmiechając się niewinnie, a Rose omal nie jęknęła. Kopnęła go w kostkę pod
stołem.
- Och, będziesz mi to wypominał do końca życia? –
spytała, mimowolnie się rumieniąc. Scorpius roześmiał się szczerze i spojrzał
na dziewczynę złośliwie, z rozbawieniem.
- Mam mówić dalej? – zapytał James.
- Mam zacząć wymieniać twoje wpadki? Na przykład to,
jak próbowałeś poderwać Victoire? – Spojrzała na niego rozbawiona. Victoire była
kuzynką Jamesa i Rose, w dodatku starszą od nich o całe siedem lat. – Taki jedenastolatek
uganiający się za osiemnastolatką… No, to było coś! – Uśmiechnęła się wrednie.
- A ja tobie dlaczego zaczęłaś uczyć się latać na
miotle? Albo raczej dla kogo? I ile wypadków się z tym wiązało? Miałaś dwie
lewe nogi! – Roześmiał się.
Rose naprawdę miała ochotę go udusić. Akcja z
lataniem na miotle była czymś dziwnym. Rudowłosa od dziecka miała lęk
wysokości, więc do jedenastego roku życia ani razu nie grała z bratem czy
kuzynami w Quidditch’a. Widziała jednak zawód w oczach ojca, gdy dowiedział
się, że jego córeczka nie spełni jego marzeń i nie będzie w szkolnej drużynie
Quidditch’a. Kiedy jednak przybyła do szkoły, w której chłopcy głównie
rozmawiali o sporcie. Czasem przychodziła na boisko, by patrzeć na ich
treningi. I to właśnie na boisku, na jednej z lekcji latania ją trafiło. To
było tak nagłe i niespodziewane, że jedenastolatka nie miała pojęcia co się
dzieje. Latał na miotle jak zawodowiec, mimo iż miał dopiero jedenaście lat.
Razem z jej bratem i kuzynami tworzyli idealną grupę. Wtedy właśnie postanowiła
to zrobić, spróbować przełamać to, czego tak panicznie się bała.
Po lekcji podeszła do Albusa, który już wtedy był
najbardziej wysportowany z całej rodziny. Poprosiła go, by nikomu nie mówił, a
on, mimo sporego zdziwienia, zaczął ją trenować w weekendy i wieczorami. I
nauczyła się latać, chociaż przełamanie lęku kosztowało ją prawie pół roku. Ale
dopięła swego i w trzeciej klasie udało jej się dostać do drużyny Quidditch’a.
Ona była szczęśliwa, Albus był dumny, zarówno z siebie jak i z niej, bo w końcu
można było nazwać ją jego podopieczną.
Ale lęk wysokości został przezwyciężony tylko przy
lataniu. W innych sferach wciąż pozostawał lękiem.
- A to, jak nakryłam cię w piątej klasie w jednej z
sal z tą Puchonką? – Patrzyła na niego, niby rozbawiona, a w rzeczywistości
chciała go zamordować.
- Pamiętaj jeszcze o tym, jak upiłaś się, kiedy moi
i twoi rodzice zostawili nas samych na cały wieczór. Panna poprawna do bólu tak
się upiła, że zaczęła mówić wszystko, co jej ślina na język przyniesie. Mam
może przypomnieć twoje słowa?
- Przymknij się. – Dała za wygraną. Doskonale
pamiętała CO wtedy mówiła. – A jak się dowiem, że cokolwiek powiedziałeś,
komukolwiek, to obiecuję, że pożałujesz – powiedziała zupełnie poważnie.
Zaśmiał się złośliwie.
- Spokojnie, to ty mnie sprowokowałaś.
- Z Puchonką, stary? – Powiedział trochę
nieprzytomnie Scorpius. – Puchoni to ofiary. Weasley upita… Może jednak się z
nami podzielisz tym, co mówiła?
- Siedź cicho, bo na ciebie też mam kilka haków. –
Tym razem ostro spojrzała na blondyna. W rzeczywistości panicznie bała się
tego, że jej największa tajemnica mogłaby wyjść na światło dzienne.
- Jak i ja na ciebie. – Puścił do niej oko.
- No więc widzę, że mamy nową parę w Hogwarcie –
zaśmiał się James. Rose spojrzała na bruneta i uniosła brew. Nowa para? Chyba
nie miał ich na myśli? – No, faktycznie można było dostrzec pewne okoliczności
już wcześniej…
Spojrzała na Scorpiusa, czekając na jego reakcję. On
jednak, jak zawsze, postanowił przemilczeć ten temat.
- Może już sobie pójdziesz, co? – zapytał za to,
przewracając oczami, kiedy zauważył, że James zabiera się do wyjadania im
słodyczy z talerzyków.
- Nie chcecie mnie? – uśmiechnął się uroczo.
- No, całkiem szybko się domyśliłeś. Zabieraj łapy
od tych słodyczy, Potter! – Spojrzała na kuzyna, przysuwając do siebie tacę
pełną małych talerzyków z czekoladami, ciasteczkami i innymi słodkościami.
- Żarłok – mruknął i wstał niechętnie. – Dobra, ale
kiedyś musimy się spotkać wszyscy razem i w coś pograć, może w butelkę? –
zapytał, a Scorpius i Rose spojrzeli po sobie.
- Butelka? Z wami dwoma? No na pewno nie! –
Spojrzała na Jamesa.
- Ależ spokojnie, Rose. Możemy kogoś jeszcze
dorzucić, na przykład Albusa… Albo Hugo! – Wolał nie wspominać o swojej
młodszej siostrze, Lily, bo wiedział, że to drażliwy temat. – Ale musimy
zagrać, koniecznie!
- No jasne, grunt to pół rodziny, Malfoy i ja. Z
waszymi zadaniami… Chyba wolałabym jednak nie zabierać się za grę z czterema
chłopakami. Pięcioma, jeśli liczyć Corna. – Spojrzała na Scorpiusa, bo oboje
zdawali sobie sprawę, że dziewczyna w końcu musi porozmawiać ze swoim aktualnym
chłopakiem. Chciała tylko poznać reakcję blondyna.
- Ja uważam, że to świetny pomysł – zgodził się
Scorpius. – Może być całkiem ciekawie. – Dodał, a że nie wiedział jak
skomentować uwagę na temat Corna to po prostu ją przemilczał.
- Całkiem ciekawie? – prychnęła. – Chcecie, żebym
umarła z zażenowania?
- Jasne! – Odparł rozbawiony James. – To dzisiaj, w
Pokoju Życzeń – dodał, nie czekając na ich zgodę. Fuknęła z oburzeniem. No
świetnie.
- Ale bez Hugona – powiedziała w końcu, patrząc na
Jamesa. – Nie zniosłabym, gdyby mój brat dowiedział się o czymś, co nie powinno
wyjść na światło dzienne.
- Ale dlaczego? Tylko nasza czwórka, zgódź się. –
Uśmiechnął się do niej.
- Ty, Albus, Scorpius – po raz pierwszy przy Jamesie
wymieniła imię blondyna – i ja. Czwórka. Ja jedna na czterech facetów to za
dużo. Już trzech to przesada.
- I Hugo – nalegał James.
- Dlaczego tak ci na tym zależy? – spytała niechętnie.
- Z nim będzie zabawniej – odparł.
- Jak dla kogo – mruknęła i spojrzała na Scorpiusa,
szukając w nim jakiegoś oparcia.
- Im więcej tym lepiej – wyszczerzył się Malfoy.
Spojrzała na niego oburzona.
- No jasne – burknęła. – Zaprośmy jeszcze Corna i
kilku innych Ślizgonów, niech patrzą na poniżenie Gryfonki! – Spojrzała na
niego zła. – O 17 w Pokoju Życzeń i ani minuty później.
- Tak jest! – Roześmiał się Potter.
- A teraz sobie stąd idź.
- Dobra, dobra – rzucił ze śmiechem i wyszedł.
Rose spojrzała na Scorpiusa. Nie była przekonana co
do tego spotkania. Ona jedna i ich czterech? Już wiedziała jakie cuda się
działy gdy była sam na sam z blondynem, to co dopiero kiedy przy niej będzie
jeszcze jej młodszy brat, Hugo i dwóch kuzynów, czyli najsłynniejsza trójca
Hogwartu.
- To może być ciekawe spotkanie – powiedział rozbawiony
Scorpius.
- Bardzo. Z góry zaznaczam, że przy bracie ani się
nie rozbiorę ani nie zamierzam mówić o seksie. Jeszcze czego! On i Lily to
naczelni plotkarze w naszej rodzinie! – Przewróciła oczami. Wiedziała, że z
nimi nie da się nie mówić o seksie. A co do Hugona i Lily to było to lekkim nagięciem prawdy, bo jej brat
jakiś czas już nie rozmawiał z kuzynką. A to, o czym wspominała wcześniej było
starym wspomnieniem. Już nieaktualnym.
- Z nimi twoje warunki mogą nie przejść – roześmiał się.
- To ich pomorduję… James na pewno zacznie z grubej
rury, od razu pewnie pojawią się pytania związane z seksem – mruknęła. Czuła,
że zaraz się zarumieni.
- Nie da się zaprzeczyć.
- Nie zamierzam odpowiadać na takie pytania przy
Hugo. Wszystko wygada Lily i rodzicom przy pierwszej okazji – mruknęła i
spojrzała na czekoladki. – Obiecuję, że zamorduję Jamesa za jego głupie pomysły…
- westchnęła i sięgnęła po swoją ulubioną czekoladkę. Wsunęła ją Scorpiusowi w
otwarte usta i uśmiechnęła się do niego. – To jest ta, którą lubię najbardziej –
powiedziała spokojnie.
- Pyszna – odparł i wsadził inną w jej usta. – A ta
moja. A co do Jamesa… Jestem bardzo ciekawy jego pytań i zadań wobec ciebie. W
pokoju wspólnym ciągle gramy w butelkę, chłopak ma niezłą wyobraźnię.
- No, strasz mnie dalej – mruknęła. Uśmiechnęła się
jednak. – Całkiem dobra ta czekoladka, ale i tak wolę moją.
- Nie znasz się – roześmiał się.
- No jasne. Jeśli dzisiaj mamy grać z nimi w
butelkę, to ja potrzebuję sporej ilości słodyczy – mruknęła i spojrzała na
niego.
- Dasz radę – uśmiechnął się ironicznie.
Uniosła brew. Oboje zdawali sobie sprawę, że czasami
wymiękła tylko przy jego pytaniach, a mając jeszcze Jamesa, Albusa i, co
najgorsze, Hugona, to na samą myśl robiło jej się słabo. Wzięła jeszcze jedną
czekoladkę, jego ulubioną.
- Będzie miło – roześmiał się.
Spojrzała na niego z irytacją.
- Stanąłbyś raz po mojej stronie. Ja wiem, że
chcecie, żebym była zażenowana, ale po waszej czwórce mogę umrzeć z nadmiaru
tego zażenowania.
- Jak mi przykro! – Uśmiechnął się uroczo.
Fuknęła ze złością i już nic więcej nie powiedziała.
W końcu zebrali czekoladki i resztę słodyczy i wrócili do szkoły, tym samym
przejściem, którym przyszli. Weszli do Pokoju Życzeń. Rose musiała zostać,
znowu, a Scorpius, jak zwykle, wybył.
Siedziała sama, na poduszkach, z głową pełną myśli.
Wszystko działo się tak nagle, zdecydowanie za szybko. Spotykała się z Cornem,
tak naprawdę na złość Scorpiusowi. Spotykała się z nim, bo potrzebowała kogoś,
kto będzie dla niej wsparciem. W tamtych chwilach, gdy blondynowi kompletnie
odbiło i próbował ją zniszczyć, Corn okazał się dla niej największą ostoją.
Tylko dzięki niemu nie posypała się do końca.
A teraz czuła, że musi to zakończyć.
Tak będzie sprawiedliwiej.
Czyżbym była pierwsza?
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, oczywiście. Ale ja to bym najchętniej wam głowy urwała za zakończenie w takim momencie !
Będzie się działo ^^
Trzeba było urwać w takim momencie :D No dobra, to była moja decyzja, Karolina nic o tym nie wiedziała, ha ha :D. Ale takie zakończenie sprawia, że czytelnik chce więcej, a więc będzie częściej tutaj zaglądać. :). To wzbudza ciekawość. A sądzę, że warto czekać na następny rozdział, bo będzie się działo :)
UsuńPozdrawiam,
autorka Rose.
Co do zakończenia to zgadzam się z moją poprzedniczką :D
OdpowiedzUsuńRozdział słodki <3
Cieszę się że Scorpius jest już "łagodniejszy"(?)Dla Rosie.
Nie mogę się doczekać butelki ;3 I jestem ciekawa jak będzie się zachowywać Rose przy kuzynach i młodszym bracie(wiem co to znaczy i jej współczuję)l.
Pomysł z Królestwem Miodowym-Romantyczny :3
Pozdrawiam was i życzę wam obu weny :*
~Expecto
Łagodniejszy, łagodniejszy. Pomysł z Miodowym Królestwem to w stu procentach zasługa Karoliny, więc brawa i oklaski tylko dla niej. :D. Jaka Rose będzie przy kuzynach i bracie? Sądzę, a nawet wiem, że speszona i trochę mało odważna, jak na nią. Ale coś jej rozwiąże język i akcja potoczy się nie tam, gdzie początkowo miała. ;)
UsuńPozdrawiam,
autorka Rose.
2ga !! :D ale co do tekstu , jest boski nie mogę się doczekać spotkania , dodawaj szybko !!! WENY , WENY :3
OdpowiedzUsuńJezu, jaka idiotka z tej Rose... nie cierpię jej, ale trudno mi się rozstać z tym opowiadaniem ;)
OdpowiedzUsuńSkąd takie zdanie, że Rose to idiotka? Przeczytałam je nie po raz pierwszy i chciałabym w końcu się dowiedzieć, dlaczego tak jest odbierana...
UsuńPozdrawiam,
autorka Rose.
o boże kocham to opowiadanie! <3
OdpowiedzUsuńscorpius jest cudowny :3 nie mogę się doczekać tej gry :D błagam dajcie jak najszybciej kolejny :)
pozdrawiam
Gra już napisana, teraz czeka na odpowiedni moment, by wyjść na światło dzienne :). Cieszymy się, wraz z Karoliną, że podoba ci się nasz tekst, to naprawdę dużo dla nas znaczy. :)
UsuńPozdrawiam,
autorka Rose.
kocham to opowiadanie! jest boskie! ta końcówka przesłodk! czekam na więcej i więcej!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
gabi XD
Osobiście nie lubię opowiadań o młodym pokoleniu, ale nie mogłam się oprzeć.
OdpowiedzUsuńNa poczatek podobają mi się relacje Rose i Scorpiusa. To jak bardzo go zmieniłas jest niesamowite. W ogóle nie przypomina swojego wrednego ojca i to jest w tym wszystkim najlepsze. Podoba mi się również sama Rose. niezwykle odważna i inteligentna dziewczyna. Nie mogę również zapomnieć o Jamesie. W ogóle zaskakują mnie jego relacje ze Scorpiusem. Bardzo odważne i trafne posunięcie. Naprawdę według mnie to opowiadanie ma sporo swoich plusów i zasługuje na uznanie.
pozdrawiam.
[www.wybranka-losu.blogspot.com]
Jezu, pierwsza pozytywna opinia o Rose! Chyba zacznę składać Ci pokłony. :D. To opowiadanie piszemy we dwie, ja i Karolina. Każda z nas pisze w dialogach jedną z postaci, a później to wszystko zależy od tego, która ma czas i wenę na napisanie rozdziału. :). Chciałyśmy stworzyć coś, co nie jest normalnie spotykane w internecie. Nie chciałyśmy już od drugiego rozdziału rozpocząć wielkiej miłości, a także, mimo iż to opowiadanie o Rose i Scorpiusie, nie chciałyśmy tylko ich. W sumie to trochę przez przypadek wyszły nam dodatkowe postacie poboczne, które w pewnym momencie zrobiły się nie tyle pierwszoplanowe, co bardziej półtora planowe. W sensie, że dalej skupiamy się na głównej parze, ale zaczęły się pojawiać również inne wątki (później będzie ich więcej) i już nie będzie tylko dwóch pierwszoplanowych postaci, a pewnie więcej. Nie idziemy z kanonem, ale wydaje nam się, że w tym przypadku nie jest to jakieś mocne wykroczenie ;)
Usuńpozdrawiam,
autorka Rose.
Jak napisany to didajcie, szybko!!
OdpowiedzUsuń