poniedziałek, 2 września 2013

"Chmiel na bez­senność, a sen - na bez­miłość. Po­duszkę z chmielu gdy so­bie umościsz, zaśnij, bo na cóż życie bez miłości."

Szybko, prawda? Chciałam, by ten rozdział był dłuższy, ale tak jakoś wyszło, że musiałam go skrócić. Może w ramach rekompensaty następny rozdział pojawi się już niedługo, czyli jeszcze we wrześniu. Na nowo ruszamy z pisaniem, ktoś się cieszy? Akcja powoli rusza, wszystko się powolutku wyjaśnia. Miłego czytania! :)





Cała ta dziwna, wręcz chora sytuacja ze Scorpiusem sprawiła, że dziewczyna czuła się bardziej zagubiona niż do tej pory. Minął tydzień odkąd chłopak kazał jej wskoczyć do jeziora, narażając tym nie tylko jej zdrowie, ale także i życie. Jeszcze przed siedmioma dniami czuła do niego niechęć, wręcz nienawiść. Nie wiedziała już co ma robić i zaczynała wtedy mieć nadzieję, że coś mu się stanie. Chciała, by coś mu się stało, bo wierzyła, że wtedy jej odpuści i cały ten koszmar minie. A jeśli nie jemu, to w końcu jej.

Byle tylko w jej życiu nastał spokój.

Moment, kiedy wskoczyła do wody był dziwnym przeżyciem. Niska temperatura powietrza idealnie komponowała się z zimną, wręcz lodowatą tonią jeziora. Jej ciało, rozgrzane po uprzednim treningu, a także wycieńczone po brutalnym tygodniu ze Scorpiusem, momentalnie próbowało się bronić. Wystarczyła chwila, by stała się jej krzywda. Rozgrzane ciało w połączeniu z lodowatą wodą wprowadziło ją w stan lekkiego szoku i odrętwienia. Przez moment, kiedy szła na dno, miała wrażenie, że to już koniec. Poczuła nagłą ulgę, wiedząc, że koniec wiąże się z brakiem problemów, spokojem, wyzbyciem się strachu. Wypłynęła jednak na powierzchnię, a w twarz uderzył ją nieprzyjemny chłód powietrza. A jednak nie dany jest jej spokój, nie ma szans na odcięcie się od bólu i strachu, od Scorpiusa, którego nienawidziła tak bardzo, jak kochała.

Była świadkiem największej i najdziwniejszej przemiany, kiedy Scorpius z wrednego, cynicznego Malfoya na powrót stał się tym samym chłopakiem, z którym całowała się na samym początku roku. Nie wypuszczał jej z Pokoju Życzeń i skakał dookoła niej, jakby próbował wymazać z pamięci dziewczyny ostatnie dni.

Byli na najlepszej drodze, by wszystko wróciło do normy.



***



Siedem dni bez Rose w szkole sprawiło, że jej rodzina w końcu zaczęła się o nią martwić tak, jak powinna od samego początku. Jej brat i kuzyni postanowili jednak nie robić problemów i nie panikować, więc okłamali dyrektora i nauczycieli, że Rose pilnie musiała wrócić do domu i niedługo będzie znowu. Ich urok osobisty oraz, mimo wszystko, nienaganna opinia, sprawiła, że nikt nie postanowił sprawdzić czy to prawda.

A oni zaczynali się martwić, zwłaszcza, że Scorpius również znikał na całe dnie.

James akurat siedział w swoim dormitorium, które dzielił wraz z bratem, Scorpiusem i Cornem i przeglądał Mapę Huncwotów. Szukał, co oczywiste, Rose. Był zaskoczony, że nigdzie jej nie ma. A nawet zmartwiony. Gdzie mogła się podziewać?

- James, pożyczysz mapę? – spytał Scorpius, pojawiając się znikąd obok chłopaka.

- Po co ci mapa? – spytał, patrząc na niego podejrzliwie.

- Mam ważną sprawę – odparł wymijająco blondyn.

- Co to za ważna sprawa? – Uniósł brew, patrząc na blondyna. – W dodatku z moją mapą?

- Nie ważne, po prostu pożycz. – Wywrócił oczami.

- No nie wiem – powiedział, wciąż nie odwracając wzroku od niego.

- James, no nie wygłupiaj się, potrzebna mi jest – powiedział, ponownie przewracając oczami. – Mam cię zacząć szantażować? – spytał, unosząc brew.

- Niby czym chcesz mnie szantażować, Malfoy?

- Wiesz, zawsze parę osób za dużo może się dowiedzieć tego, jak w trzeciej klasie zalecałeś się do naszej, już nie pracującej, nauczycielki eliksirów – rzucił złośliwie. – A potem wręcz się na nią rzuciłeś z buziakami. – Zaśmiał się, a James zazgrzytał zębami.

- Malfoy – warknął ostrzegawczo na, było nie było, przyjaciela.

- No co? – zaśmiał się. – Albo mogę wspomnieć paru osobom o tym, że spotykałeś się, a wręcz byłeś krótko zakochany w pewnej Gryfonce.

- Czy ty chcesz dostać tę mapę czy może chcesz mi się narazić? – spytał, patrząc na niego ze złością. Scorpius się roześmiał.

- Ja tylko ostrzegam.

- Co jest z Rose? – spytał nagle, składając mapę.

- Właśnie o nią w tym wszystkim chodzi.

- To znaczy? – James uniósł brew. Po co mu mapa? I co jego mapa miała wspólnego z Rose?

- Powiedzmy, że chcę ją przeprosić. Możesz sobie odpuścić dalsze zagłębianie się w to?

- A jeśli nie mogę?

- Daj spokój.

James poskładał mapę do końca i spojrzał na niego, machając nią lekko przed twarzą blondyna. Uśmiechnął się przy tym trochę złośliwie.

- To ty mnie lepiej nie prowokuj, bo fajnie by było, żebyś pożyczył mi tę mapę.

- Lepiej żebym pożyczył… A co będę za nią miał?

- O tyle o ile dobrą reputację.

- Pamiętaj, że ja też coś wiem o tobie i też mogę to powiedzieć całej szkole.

- Co takiego niby?

Uśmiechnął się tylko złośliwie. Znali się od siedmiu lat, byli w jednym dormitorium, przyjaźnili się. To naprawdę nie było żadnym problemem, by znaleźć cokolwiek na drugą z osób. Machnął mapą.

- Wiem więcej niż byś chciał, Malfoy – powiedział spokojnie i podał mu mapę. – Chcę jutro widzieć Rose w szkole. Całą.

Zabrał od niego mapę. To było dopełnienie jego planu.

- Nic na mnie nie masz, Potter – zaśmiał się. – Ale spokojnie, Rose wraca już do szkoły. Chyba jutro.

- Mam nadzieję, że wraca – powiedział, patrząc na niego. Westchnął. – I żebyś się nie zdziwił, że czegoś nie mam, Malfoy. – Ich przyjaźń była nietypowa, ale była. Częściej mówili do siebie po nazwisku niż po imieniu, ale się lubili. W końcu siedem lat w jednym dormitorium robi swoje. – Dokąd zamierzasz ją zabrać? – spytał nagle.

- Do miodowego królestwa. Chyba nie zamierzasz nas tam odwiedzić? – Uniósł brew.

- Pomyślę. – Uśmiechnął się, na co Scorpius przewrócił oczami. – Idź już lepiej – rzucił James. Blondyn pokręcił głową i wyszedł.

Luką w jego planie miał zostać James.



***



Minął tydzień odkąd wskoczyła do jeziora. Siedem dni, podczas których oglądała przedziwną przemianę blondyna. Nie wychodziła z Pokoju Życzeń, z nikim się nie kontaktowała. Czuła się coraz lepiej, ale chłopak wciąż jej nie wypuszczał z pokoju, zdając sobie sprawę z tego, że wciąż łapała ją dziwna gorączka w różnych, niewyjaśnionych chwilach. To go trochę niepokoiło.

Znudzona siedziała na łóżku i czekała aż Scorpius do niej wróci. Często gdzieś wychodził, nigdy nie mówił dokąd, po co i na co. Na początku pytała, ale w końcu przestała, bo wiedziała, że nic jej to nie da, bo i tak jej nie odpowie. Siedziała po turecku na podłodze i zastanawiała się, gdzie tym razem jest chłopak.

Jakby czytał jej w myślach. Drzwi do pomieszczenia otworzyły się z impetem, a do środka niemalże wpadł blondyn. Na ustach gościł mu przebiegły uśmiech.

- Idziemy do Hogsmeade – rzucił, co nie było pytaniem, raczej stwierdzeniem faktu.

- Kiedy? – Spojrzała na niego zaskoczona.

- Teraz. – Uśmiechnął się uroczo.

- Przecież nas nie wypuszczą ze szkoły – westchnęła zrezygnowana, mimo iż propozycja wyjścia do miasteczka bardzo jej się spodobała. W końcu mogłaby się ruszyć gdzieś na spokojnie. – Zresztą, ty mnie nie wypuszczasz stąd od tygodnia.

Chłopak pomachał jakimś papierem i Rose od razu zrozumiała

- No tak, mapa. – Uśmiechnęła się i podniosła z podłogi. Wychowywała się z Jamesem, Albusem i Hugonem, nie raz widziała jak skupiają się nad mapą, którą najstarszy Potter wykradł kiedyś ojcu z szuflady. Widywała również jak znikali pod peleryną niewidką. Nie sądziła jednak, że James tak łatwo przekaże ten skarb Scorpiusowi. – James ci ją dał? – spytała, podchodząc do niego.

- Powiedzmy, że dał to zbyt przychylne określenie. Musiałem go zaszantażować, ale w końcu mam.

- O! A czym to zaszantażowałeś mojego ukochanego kuzyna? Pytam z ciekawości, bo chciałabym wiedzieć czym bym mogła go szantażować w przyszłości. – Uśmiechnęła się do niego uroczo.

- To jest taka tajemnica między nami Ślizgonami. – Mruknął do niej, na co się uśmiechnęła. Znowu zaczęła się uśmiechać. – Może kiedyś się dowiesz.

- Może? A co chcesz w zamian za tę informację? – spytała, patrząc na niego.

- Cierpliwości – powiedział uparcie, rozbawiony jej zachowaniem. – Kiedyś się dowiesz.

- To nie, sama coś na niego znajdę – powiedziała i wzruszyła ramionami, udając obojętność. W rzeczywistości od środka zżerała ją ciekawość. – Którym wyjściem dzisiaj?

- Na Pottera nie tak łatwo coś znaleźć, ale mieszkamy razem w dormitorium, pewne rzeczy się wie. Chodź, zaprowadzę cię – powiedział i pociągnął ją za rękę.

- Pamiętaj z kim rozmawiasz. Ja bym miała na niego czegoś nie znaleźć? – Roześmiała się. Poszła jednak za chłopakiem, nie wyszarpując ręki tak, jak zrobiłaby to jeszcze niedawno. Teraz chciała, by trzymał ją za rękę i nie puszczał. Chciała, by był.

A ten okres, gdy ją zranił? Chciała, by poszedł w niepamięć.

- No tak, zapomniałem, w końcu to ty. – Scorpius również się zaśmiał. Szli korytarzem, aż do posągu garbatej czarownicy. Blondyn poprowadził siedemnastolatkę wejściem wprost do Miodowego Królestwa.

Rose nie zdawała sobie sprawy z tego, że cała jej rodzina naprawdę zaczęła się martwić. Jej rodziców nie zawiadomiono, a w szkole, by nikt się o nią nie martwił, chłopcy skłamali, że Rose musiała na kilka dni wrócić do domu. Wierzyli, że Scorpius nic jej nie zrobił i w końcu wróci do nich. Cała i zdrowa.

Weszli do Miodowego Królestwa i mimowolnie się uśmiechnęła. Lubiła to miejsce. Spojrzała na chłopaka, zastanawiając się co też wymyślił. I co to miała być za okazja?

- Chodź. – Pociągnął ją za rękę i usiedli przy jednym z kilku stolików. Wszystko tam było przygotowane idealnie – sok dyniowy w ozdobnych kieliszkach i ulubione słodycze Rose podane na ślicznych talerzykach.

Spojrzała na niego oniemiała. Nikt wcześniej nie zrobił dla niej takiej niespodzianki, bardzo słodkiej. Uśmiechnęła się do niego lekko. Spotykała się z Cornem ponad dwa lata, ale on nigdy nie wpadł na taki pomysł. Milczała, nie wiedząc co powiedzieć. Ta zmiana w Scorpiusie była niesamowita. On w ogóle nie przypominał tego samego chłopaka, jakim był przed tygodniem.

Kurtuazyjnym gestem odsunął jej krzesło, uśmiechając się. Usiadł naprzeciwko niej i, z teatralną gracją, otrzepał serwetkę, tym samym sprawiając, że Rose się roześmiała.

- Smacznego – uśmiechnął się do niej z rozbawieniem.

- Wzajemnie – powiedziała ze śmiechem. Była rozbawiona, ale, po raz pierwszy od dłuższego czasu, szczęśliwa. Postanowiła dać mu czystą kartę, bo widziała, że się starał. A ona, chcąc nie chcąc, kochała go od pierwszej klasy. Nigdy jednak nie spodziewała się czegoś takiego po nim. Po każdym, owszem, ale nie po Scorpiusie. Sięgnęła po jedną z czekoladek.

Spokojnie zaczęli jeść i trochę się przekomarzać tak, jak na samym początku września. Jak w pociągu do Hogwartu i kilka dni później. Uśmiech nie schodził z twarzy rudowłosej.

- No to przyznaj się co masz na Jamesa, bo nie wierzę, że przez tyle lat niczego nie znalazłaś. Chętnie posłucham – zaśmiał się Scorpius.

- Nie, nie, nie! Ty nie chciałeś mi powiedzieć to i ja nic ci nie powiem – roześmiała się dźwięcznie, uśmiechając się szeroko. Miała delikatne rumieńce od ciągłego śmiechu.

- I ty niby nie jesteś jędzą? – Westchnął z udawaną rozpaczą.

- Nie, ja jestem dla ciebie taka, jak ty dla mnie – pokazała mu język.

Zaśmiał się.

- Jesteś niesprawiedliwa. Mnie obowiązuje Ślizgońska tajemnica. – Puścił do niej oko.

- A mnie rodzinna. No i co ty na to? – Zamrugała zalotnie.

- A ja na to, że jesteś podła – odparł i odwzajemnił jej zalotne spojrzenie.

- Nie bardziej niż ty – odcięła się i sięgnęła po jedną z wielu kostek czekolady. Po chwili wsunęła ją w otwarte usta Scorpiusa, tym samym nie pozwalając mu odpowiedzieć. Napiła się soku, patrząc na niego z uśmiechem. Gdzieś tam, w głębi, wciąż czuła strach przed nim i ból, który nie chciał od niej odejść. Szybko jednak postanowiła to od siebie odgonić.

Scorpius również nakarmił ją czekoladką, ale natychmiast przypomniały mu się ostatnie okoliczności podobnej czynności. Szybko odgonił od siebie tę myśl i odwzajemnił słodki uśmiech rudowłosej.

Siedziała spokojnie i delikatnie się uśmiechała, starając się w tej chwili nie myśleć o tym, że przecież ma chłopaka, który przez nią już wystarczająco dużo się nacierpiał, a teraz, jakby było wszystkiego mało, od tygodnia nie odezwała się do niego nawet słowem. Przebywała ze Scorpiusem i spała z nim, cały czas, w jednym łóżku. Całowali się i zachowywali jak para zakochanych, mimo iż chłopak ją zranił. Ale ona chciała być szczęśliwa, chciała mu zaufać, na nowo. Chciała porzucić złe wspomnienia.

- Które czekoladki lubisz najbardziej? – zapytał nagle.

- Te. – Wzięła jedną czekoladkę, z nadzieniem nugatowym i chciała nią nakarmić chłopaka. Niestety to zostało przerwane przez niespodziewanego gościa – Jamesa.

- Hej! – Zaśmiał się James, stając przy stoliku.

Spojrzała na Jamesa i wywróciła oczami, mimo iż trochę się ucieszyła, widząc znajomą twarz kuzyna. Z najstarszym Potterem była zawsze najbliżej.

- Co tu robisz? – spytała, udając obojętność. W rzeczywistości czuła się rozdarta. Z jednej strony miała ochotę uściskać Jamesa, bo dawno go nie widziała, ale z drugiej strony chętnie by go udusiła, za to, że się teraz pojawił.

- Jak to co? Nie ma cię tyle dni, Malfoy nie chce się przyznać o co chodzi, potem wrednie wydobywa ode mnie mapę, więc przyszedłem z czystej ciekawości.

- Gdybym cię nie znała to może bym ci uwierzyła. Gdybyś jednak się tutaj nie pojawił to prawdopodobnie za chwilę udałoby mi się wydobyć od niego coś kompromitującego na ciebie, a tak to muszę teraz szukać nowego sposobu – powiedziała to spokojnie i specjalnie, bo bardzo chciała zobaczyć reakcję Jamesa. Chłopak zrobił oburzoną minę.

- Malfoy!

- Nic nie powiedziałem! – Zaśmiał się, wyciągając przed siebie ręce w obronnym geście.

- James, pamiętaj, że ja też mam na ciebie kilka ciekawych haków – pokazała kuzynowi język. Wzięła kostkę czekolady do ust i lekko oblizała wargi, patrząc ukradkiem na Scorpiusa. Chciała w końcu mieć nad nim przewagę. Uśmiechnęła się do Jamesa. – Mogę wymienić kilka z nich, a tego nie chciałbyś doznać.

- Ja na ciebie też – zauważył złośliwie brunet.

- O, co na przykład na mnie masz? – Uśmiechnęła się przesłodko, ale w rzeczywistości trochę się tego obawiała. James znał jej największy sekret, chociaż miała nadzieję, że nie będzie na tyle wredny.

- Dajmy na to… Jak myślisz, Scorpius, od kogo dostałeś tę przeuroczą walentynkę w pierwszej klasie? – spytał James, uśmiechając się niewinnie, a Rose omal nie jęknęła. Kopnęła go w kostkę pod stołem.

- Och, będziesz mi to wypominał do końca życia? – spytała, mimowolnie się rumieniąc. Scorpius roześmiał się szczerze i spojrzał na dziewczynę złośliwie, z rozbawieniem.

- Mam mówić dalej? – zapytał James.

- Mam zacząć wymieniać twoje wpadki? Na przykład to, jak próbowałeś poderwać Victoire? – Spojrzała na niego rozbawiona. Victoire była kuzynką Jamesa i Rose, w dodatku starszą od nich o całe siedem lat. – Taki jedenastolatek uganiający się za osiemnastolatką… No, to było coś! – Uśmiechnęła się wrednie.

- A ja tobie dlaczego zaczęłaś uczyć się latać na miotle? Albo raczej dla kogo? I ile wypadków się z tym wiązało? Miałaś dwie lewe nogi! – Roześmiał się.

Rose naprawdę miała ochotę go udusić. Akcja z lataniem na miotle była czymś dziwnym. Rudowłosa od dziecka miała lęk wysokości, więc do jedenastego roku życia ani razu nie grała z bratem czy kuzynami w Quidditch’a. Widziała jednak zawód w oczach ojca, gdy dowiedział się, że jego córeczka nie spełni jego marzeń i nie będzie w szkolnej drużynie Quidditch’a. Kiedy jednak przybyła do szkoły, w której chłopcy głównie rozmawiali o sporcie. Czasem przychodziła na boisko, by patrzeć na ich treningi. I to właśnie na boisku, na jednej z lekcji latania ją trafiło. To było tak nagłe i niespodziewane, że jedenastolatka nie miała pojęcia co się dzieje. Latał na miotle jak zawodowiec, mimo iż miał dopiero jedenaście lat. Razem z jej bratem i kuzynami tworzyli idealną grupę. Wtedy właśnie postanowiła to zrobić, spróbować przełamać to, czego tak panicznie się bała.

Po lekcji podeszła do Albusa, który już wtedy był najbardziej wysportowany z całej rodziny. Poprosiła go, by nikomu nie mówił, a on, mimo sporego zdziwienia, zaczął ją trenować w weekendy i wieczorami. I nauczyła się latać, chociaż przełamanie lęku kosztowało ją prawie pół roku. Ale dopięła swego i w trzeciej klasie udało jej się dostać do drużyny Quidditch’a. Ona była szczęśliwa, Albus był dumny, zarówno z siebie jak i z niej, bo w końcu można było nazwać ją jego podopieczną.

Ale lęk wysokości został przezwyciężony tylko przy lataniu. W innych sferach wciąż pozostawał lękiem.

- A to, jak nakryłam cię w piątej klasie w jednej z sal z tą Puchonką? – Patrzyła na niego, niby rozbawiona, a w rzeczywistości chciała go zamordować.

- Pamiętaj jeszcze o tym, jak upiłaś się, kiedy moi i twoi rodzice zostawili nas samych na cały wieczór. Panna poprawna do bólu tak się upiła, że zaczęła mówić wszystko, co jej ślina na język przyniesie. Mam może przypomnieć twoje słowa?

- Przymknij się. – Dała za wygraną. Doskonale pamiętała CO wtedy mówiła. – A jak się dowiem, że cokolwiek powiedziałeś, komukolwiek, to obiecuję, że pożałujesz – powiedziała zupełnie poważnie.

Zaśmiał się złośliwie.

- Spokojnie, to ty mnie sprowokowałaś.

- Z Puchonką, stary? – Powiedział trochę nieprzytomnie Scorpius. – Puchoni to ofiary. Weasley upita… Może jednak się z nami podzielisz tym, co mówiła?

- Siedź cicho, bo na ciebie też mam kilka haków. – Tym razem ostro spojrzała na blondyna. W rzeczywistości panicznie bała się tego, że jej największa tajemnica mogłaby wyjść na światło dzienne.

- Jak i ja na ciebie. – Puścił do niej oko.

- No więc widzę, że mamy nową parę w Hogwarcie – zaśmiał się James. Rose spojrzała na bruneta i uniosła brew. Nowa para? Chyba nie miał ich na myśli? – No, faktycznie można było dostrzec pewne okoliczności już wcześniej…

Spojrzała na Scorpiusa, czekając na jego reakcję. On jednak, jak zawsze, postanowił przemilczeć ten temat.

- Może już sobie pójdziesz, co? – zapytał za to, przewracając oczami, kiedy zauważył, że James zabiera się do wyjadania im słodyczy z talerzyków.

- Nie chcecie mnie? – uśmiechnął się uroczo.

- No, całkiem szybko się domyśliłeś. Zabieraj łapy od tych słodyczy, Potter! – Spojrzała na kuzyna, przysuwając do siebie tacę pełną małych talerzyków z czekoladami, ciasteczkami i innymi słodkościami.

- Żarłok – mruknął i wstał niechętnie. – Dobra, ale kiedyś musimy się spotkać wszyscy razem i w coś pograć, może w butelkę? – zapytał, a Scorpius i Rose spojrzeli po sobie.

- Butelka? Z wami dwoma? No na pewno nie! – Spojrzała na Jamesa.

- Ależ spokojnie, Rose. Możemy kogoś jeszcze dorzucić, na przykład Albusa… Albo Hugo! – Wolał nie wspominać o swojej młodszej siostrze, Lily, bo wiedział, że to drażliwy temat. – Ale musimy zagrać, koniecznie!

- No jasne, grunt to pół rodziny, Malfoy i ja. Z waszymi zadaniami… Chyba wolałabym jednak nie zabierać się za grę z czterema chłopakami. Pięcioma, jeśli liczyć Corna. – Spojrzała na Scorpiusa, bo oboje zdawali sobie sprawę, że dziewczyna w końcu musi porozmawiać ze swoim aktualnym chłopakiem. Chciała tylko poznać reakcję blondyna.

- Ja uważam, że to świetny pomysł – zgodził się Scorpius. – Może być całkiem ciekawie. – Dodał, a że nie wiedział jak skomentować uwagę na temat Corna to po prostu ją przemilczał.

- Całkiem ciekawie? – prychnęła. – Chcecie, żebym umarła z zażenowania?

- Jasne! – Odparł rozbawiony James. – To dzisiaj, w Pokoju Życzeń – dodał, nie czekając na ich zgodę. Fuknęła z oburzeniem. No świetnie.

- Ale bez Hugona – powiedziała w końcu, patrząc na Jamesa. – Nie zniosłabym, gdyby mój brat dowiedział się o czymś, co nie powinno wyjść na światło dzienne.

- Ale dlaczego? Tylko nasza czwórka, zgódź się. – Uśmiechnął się do niej.

- Ty, Albus, Scorpius – po raz pierwszy przy Jamesie wymieniła imię blondyna – i ja. Czwórka. Ja jedna na czterech facetów to za dużo. Już trzech to przesada.

- I Hugo – nalegał James.

- Dlaczego tak ci na tym zależy? – spytała niechętnie.

- Z nim będzie zabawniej – odparł.

- Jak dla kogo – mruknęła i spojrzała na Scorpiusa, szukając w nim jakiegoś oparcia.

- Im więcej tym lepiej – wyszczerzył się Malfoy. Spojrzała na niego oburzona.

- No jasne – burknęła. – Zaprośmy jeszcze Corna i kilku innych Ślizgonów, niech patrzą na poniżenie Gryfonki! – Spojrzała na niego zła. – O 17 w Pokoju Życzeń i ani minuty później.

- Tak jest! – Roześmiał się Potter.

- A teraz sobie stąd idź.

- Dobra, dobra – rzucił ze śmiechem i wyszedł.

Rose spojrzała na Scorpiusa. Nie była przekonana co do tego spotkania. Ona jedna i ich czterech? Już wiedziała jakie cuda się działy gdy była sam na sam z blondynem, to co dopiero kiedy przy niej będzie jeszcze jej młodszy brat, Hugo i dwóch kuzynów, czyli najsłynniejsza trójca Hogwartu.

- To może być ciekawe spotkanie – powiedział rozbawiony Scorpius.

- Bardzo. Z góry zaznaczam, że przy bracie ani się nie rozbiorę ani nie zamierzam mówić o seksie. Jeszcze czego! On i Lily to naczelni plotkarze w naszej rodzinie! – Przewróciła oczami. Wiedziała, że z nimi nie da się nie mówić o seksie. A co do Hugona i Lily to było to lekkim nagięciem prawdy, bo jej brat jakiś czas już nie rozmawiał z kuzynką. A to, o czym wspominała wcześniej było starym wspomnieniem. Już nieaktualnym.

- Z nimi twoje warunki mogą nie przejść – roześmiał się.

- To ich pomorduję… James na pewno zacznie z grubej rury, od razu pewnie pojawią się pytania związane z seksem – mruknęła. Czuła, że zaraz się zarumieni.

- Nie da się zaprzeczyć.

- Nie zamierzam odpowiadać na takie pytania przy Hugo. Wszystko wygada Lily i rodzicom przy pierwszej okazji – mruknęła i spojrzała na czekoladki. – Obiecuję, że zamorduję Jamesa za jego głupie pomysły… - westchnęła i sięgnęła po swoją ulubioną czekoladkę. Wsunęła ją Scorpiusowi w otwarte usta i uśmiechnęła się do niego. – To jest ta, którą lubię najbardziej – powiedziała spokojnie.

- Pyszna – odparł i wsadził inną w jej usta. – A ta moja. A co do Jamesa… Jestem bardzo ciekawy jego pytań i zadań wobec ciebie. W pokoju wspólnym ciągle gramy w butelkę, chłopak ma niezłą wyobraźnię.

- No, strasz mnie dalej – mruknęła. Uśmiechnęła się jednak. – Całkiem dobra ta czekoladka, ale i tak wolę moją.

- Nie znasz się – roześmiał się.

- No jasne. Jeśli dzisiaj mamy grać z nimi w butelkę, to ja potrzebuję sporej ilości słodyczy – mruknęła i spojrzała na niego.

- Dasz radę – uśmiechnął się ironicznie.

Uniosła brew. Oboje zdawali sobie sprawę, że czasami wymiękła tylko przy jego pytaniach, a mając jeszcze Jamesa, Albusa i, co najgorsze, Hugona, to na samą myśl robiło jej się słabo. Wzięła jeszcze jedną czekoladkę, jego ulubioną.

- Będzie miło – roześmiał się.

Spojrzała na niego z irytacją.

- Stanąłbyś raz po mojej stronie. Ja wiem, że chcecie, żebym była zażenowana, ale po waszej czwórce mogę umrzeć z nadmiaru tego zażenowania.

- Jak mi przykro! – Uśmiechnął się uroczo.

Fuknęła ze złością i już nic więcej nie powiedziała. W końcu zebrali czekoladki i resztę słodyczy i wrócili do szkoły, tym samym przejściem, którym przyszli. Weszli do Pokoju Życzeń. Rose musiała zostać, znowu, a Scorpius, jak zwykle, wybył.

Siedziała sama, na poduszkach, z głową pełną myśli. Wszystko działo się tak nagle, zdecydowanie za szybko. Spotykała się z Cornem, tak naprawdę na złość Scorpiusowi. Spotykała się z nim, bo potrzebowała kogoś, kto będzie dla niej wsparciem. W tamtych chwilach, gdy blondynowi kompletnie odbiło i próbował ją zniszczyć, Corn okazał się dla niej największą ostoją. Tylko dzięki niemu nie posypała się do końca.

A teraz czuła, że musi to zakończyć.

Tak będzie sprawiedliwiej.

13 komentarzy:

  1. Czyżbym była pierwsza?
    Rozdział świetny, oczywiście. Ale ja to bym najchętniej wam głowy urwała za zakończenie w takim momencie !
    Będzie się działo ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba było urwać w takim momencie :D No dobra, to była moja decyzja, Karolina nic o tym nie wiedziała, ha ha :D. Ale takie zakończenie sprawia, że czytelnik chce więcej, a więc będzie częściej tutaj zaglądać. :). To wzbudza ciekawość. A sądzę, że warto czekać na następny rozdział, bo będzie się działo :)
      Pozdrawiam,
      autorka Rose.

      Usuń
  2. Co do zakończenia to zgadzam się z moją poprzedniczką :D
    Rozdział słodki <3
    Cieszę się że Scorpius jest już "łagodniejszy"(?)Dla Rosie.
    Nie mogę się doczekać butelki ;3 I jestem ciekawa jak będzie się zachowywać Rose przy kuzynach i młodszym bracie(wiem co to znaczy i jej współczuję)l.
    Pomysł z Królestwem Miodowym-Romantyczny :3
    Pozdrawiam was i życzę wam obu weny :*
    ~Expecto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łagodniejszy, łagodniejszy. Pomysł z Miodowym Królestwem to w stu procentach zasługa Karoliny, więc brawa i oklaski tylko dla niej. :D. Jaka Rose będzie przy kuzynach i bracie? Sądzę, a nawet wiem, że speszona i trochę mało odważna, jak na nią. Ale coś jej rozwiąże język i akcja potoczy się nie tam, gdzie początkowo miała. ;)
      Pozdrawiam,
      autorka Rose.

      Usuń
  3. 2ga !! :D ale co do tekstu , jest boski nie mogę się doczekać spotkania , dodawaj szybko !!! WENY , WENY :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, jaka idiotka z tej Rose... nie cierpię jej, ale trudno mi się rozstać z tym opowiadaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd takie zdanie, że Rose to idiotka? Przeczytałam je nie po raz pierwszy i chciałabym w końcu się dowiedzieć, dlaczego tak jest odbierana...
      Pozdrawiam,
      autorka Rose.

      Usuń
  5. o boże kocham to opowiadanie! <3
    scorpius jest cudowny :3 nie mogę się doczekać tej gry :D błagam dajcie jak najszybciej kolejny :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gra już napisana, teraz czeka na odpowiedni moment, by wyjść na światło dzienne :). Cieszymy się, wraz z Karoliną, że podoba ci się nasz tekst, to naprawdę dużo dla nas znaczy. :)
      Pozdrawiam,
      autorka Rose.

      Usuń
  6. kocham to opowiadanie! jest boskie! ta końcówka przesłodk! czekam na więcej i więcej!
    pozdrawiam
    gabi XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Osobiście nie lubię opowiadań o młodym pokoleniu, ale nie mogłam się oprzeć.
    Na poczatek podobają mi się relacje Rose i Scorpiusa. To jak bardzo go zmieniłas jest niesamowite. W ogóle nie przypomina swojego wrednego ojca i to jest w tym wszystkim najlepsze. Podoba mi się również sama Rose. niezwykle odważna i inteligentna dziewczyna. Nie mogę również zapomnieć o Jamesie. W ogóle zaskakują mnie jego relacje ze Scorpiusem. Bardzo odważne i trafne posunięcie. Naprawdę według mnie to opowiadanie ma sporo swoich plusów i zasługuje na uznanie.

    pozdrawiam.


    [www.wybranka-losu.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, pierwsza pozytywna opinia o Rose! Chyba zacznę składać Ci pokłony. :D. To opowiadanie piszemy we dwie, ja i Karolina. Każda z nas pisze w dialogach jedną z postaci, a później to wszystko zależy od tego, która ma czas i wenę na napisanie rozdziału. :). Chciałyśmy stworzyć coś, co nie jest normalnie spotykane w internecie. Nie chciałyśmy już od drugiego rozdziału rozpocząć wielkiej miłości, a także, mimo iż to opowiadanie o Rose i Scorpiusie, nie chciałyśmy tylko ich. W sumie to trochę przez przypadek wyszły nam dodatkowe postacie poboczne, które w pewnym momencie zrobiły się nie tyle pierwszoplanowe, co bardziej półtora planowe. W sensie, że dalej skupiamy się na głównej parze, ale zaczęły się pojawiać również inne wątki (później będzie ich więcej) i już nie będzie tylko dwóch pierwszoplanowych postaci, a pewnie więcej. Nie idziemy z kanonem, ale wydaje nam się, że w tym przypadku nie jest to jakieś mocne wykroczenie ;)
      pozdrawiam,
      autorka Rose.

      Usuń
  8. Jak napisany to didajcie, szybko!!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy