niedziela, 21 września 2014

"Czekaj na właściwy moment, na tego mężczyznę, który sprawi, że Twoje życie upije się miłością."

Całe wieki minęły odkąd ostatni raz pojawiło się cokolwiek na tym blogu. Przyznam szczerze, że sama już przestałam wierzyć w to, że tutaj wrócimy. Albo chociaż jedna z nas wróci. W końcu jednak podjęłam decyzję, że nie mogę ot tak zostawić sobie Rose i Scorpiusa, chociaż fakt jest taki, że rozdziały pojawiać się będą dużo, dużo rzadziej, przez wzgląd na ilość zajęć, kierunki i jeszcze życie osobiste. Jakoś to wszystko trzeba pogodzić. Jeśli jednak chcecie ich dalej czytać - walcie do Nas drzwiami i oknami, może szybciej uda nam się coś ogarnąć?

Dzisiaj chyba krócej niż do tej pory. Myślę, że to najkrótszy rozdział, jaki pojawił się na blogu. Mam tylko nadzieję, że krótsze się już nie pojawią, bo chyba bym oszalała. Strasznie nie lubię krótkich rozdziałów. Poza tym, jak już tak wszystko ogarniam, to muszę Wam powiedzieć, że usunęłam FANPAGE'A, bo nie chciało mi się go prowadzić, a raczej nie miałam zbytniej motywacji, a mój twitter nawet nie pamięta, kiedy ostatnio go odwiedziłam. Jeśli już to odwiedzam PHOTOBLOGA, gdzie mam masę zdjęć, INSTAGRAM, na którym zawsze pojawia się zdjęcie nowego rozdziału na danym blogu, no i mój OSOBISTY BLOG, który pochłania cały mój czas w domu. Nie mam już na nic czasu, niestety.

Koniec marudzenia, koniec gadania, zapraszam na kolejny, dwunasty rozdział!







Rose postanowiła nikomu nic nie mówić o związku z chłopakiem, przynajmniej przez najbliższe kilka dni, a już na pewno do momentu, w którym będzie musiała przeczytać swoje wypracowanie. Była wściekła na Teddy’ego, że zadał jej takie nieprzyjemne zadanie. Czego mogła ich nauczyć ta kara? Szybkiego zdejmowania koszulki czy namiętnych pocałunków? Na pewno cały szlaban nie miał celu dydaktycznego, nawet jeśli miał go mieć.

Wciąż nie do końca docierało do niej to, co wydarzyło się tamtego wieczora w Sali. Gdy tylko sobie o tym przypominała, na jej policzkach pojawiał się rumieniec. Dobrze wiedziała, że tak daleko nie powinni się posunąć, ale z niewiadomych powodów przy blondynie całkowicie traciła zdrowy rozsądek i obawiała się, że prędzej czy później może popełnić jakąś głupotę, mniejszą bądź większą, ale zawsze to jakaś głupota. Obawiała się więc kolejnych zajęć z Teddym i tego, że będzie musiała przeczytać na głos, przy całej klasie, czego nauczyła ich ta kara. No właśnie, czego?

Gdy przyszło do kolejnych zajęć, Rose i Scorpius zajęli swoje miejsca w Sali Obrony Przed Czarną Magią. Blondyn spojrzał na rudowłosą z rozbawieniem.

- Wypracowanie gotowe? – spytał i lekko poklepał ją po udzie.

- Też jestem ciekawy – powiedział Teddy, który akurat wszedł do klasy i położył swoje rzeczy na biurku. – Chętnie posłuchamy co tam masz do powiedzenia na temat ostatniego szlabanu – rzucił, po czym zwrócił się do całej klasy: Rose przygotowała wywód na temat efektów kary. Teraz wam go zaprezentuje. Zapraszam, Rose.

Po słowach mężczyzny James uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na swojego brata.

- To może być bardzo ciekawe.

Rudowłosa nie podzielała entuzjazmu całej klasy. Spiorunowała wzrokiem swojego chłopaka i ze złością spojrzała na nauczyciela. Wzięła jednak pergamin do ręki i wyszła na środek Sali. Bardzo długo pisała to wypracowanie, bo miała z nim spory problem. W końcu nie mogła napisać co wydarzyło się na tym szlabanie, to byłoby zbyt duże uzewnętrznienie się. No i pewnie nie czułaby się później dobrze, gdyby wszyscy na nią patrzyli. A wydarzyło się dużo.

- Czy coś przed nami ukrywasz, Rose? – spytał rozbawiony James, gdy dziewczyna skończyła czytać. – Mam wrażenie, że za wszelką cenę chcesz coś ukryć.

Nie odezwała się słowem, patrząc na niego ze złością. Albus jednak się zaśmiał i, jak to on, musiał wtrącić swoje trzy grosze.

- Jak nic nasza malutka Rosie coś ukrywa.

- Nie wstydź się, nie wstydź. Chętnie posłuchamy c a ł e j prawdy.

- Nie ma c a ł e j prawdy, James – warknęła na niego.

- Nie? To co robiliście siedząc tak sami w tym pomieszczeniu. Myślę, że wszyscy są bardzo ciekawi. – Patrzył na nią z iskrą rozbawienia w oku, wygodniej rozsiadając się na krześle. Nie odrywał wzroku od kuzynki, która z całą pewnością chciała jak najszybciej usiąść. Miał rację. Rose starała się nie zarumienić, ale nie do końca jej to wyszło. Nie spuściła jednak wzroku i patrzyła na swojego kuzyna. Co miała powiedzieć? Przecież nie opowie o tych wszystkich ubraniach rozrzuconych po sali.

- Potter, znajdź sobie dziewczynę, jeżeli już masz takie nudne życie, że interesujesz się tym, co twoja kuzynka robiła sam na sam z chłopakiem w pokoju – odezwała się jedna z ich koleżanek, Angelika.

Rose się zaśmiała, słysząc jej słowa.

- My się nie interesujemy, my po prostu martwimy się o naszą małą, biedną kuzyneczkę – powiedział rozbawiony Albus. Nie do końca się o nią martwili, ale jak mogliby sobie odpuścić możliwość dokuczenia jej?

- Dobrze, że nie dodałeś niewinną, bo po takim szlabanie szczerze w to wątpię – powiedziała rozbawiona Angelika. – Obu wam przydałaby się dziewczyna, bo widać, że tylko jedno wam w głowie. Co robili to robili, ich sprawa – puściła oko do Rose.

- Jak dla mnie to ona dalej jest niewinna – rzucił ze śmiechem Albus. Rose spojrzała na Teddy’ego ze złością. Gdyby nie jego zadanie nie musiałaby teraz stać na środku sali i wysłuchiwać tej głupiej dyskusji.

- Raczej tego się nie dowiesz, przykro mi – powiedziała rozbawiona Angelika. Teddy pokręcił głową.

- Ktoś z was jeszcze pamięta, że jest w klasie, na lekcji? Wy chyba również chcecie dostać szlaban, całą trójkę – powiedział, patrząc na nich.

- Myślę, że i tak się dowiem – zaśmiał się Albus, kompletnie nie reagując na słowa nauczyciela. Lubił Teddy’ego, szanował go, ale na lekcjach Albus był… Albusem.

- Mogę usiąść do ławki? – spytała Rose z westchnięciem.

- Tak, siadaj Rose. – Teddy kiwnął głową i spojrzał karcąco na swoich uczniów. – Minus dziesięć punktów od Slytherinu – powiedział, zwracając się do Albusa.

- Ojej, co za szkoda – zaśmiała się cicho Angelika. Była Krukonką, więc jej to nie interesowało.

- I piętnaście od Ravenclawu.

- Co? – Spojrzała oburzona na nauczyciela. – Przecież ich jest dwóch, a ja tylko jedna, czemu więcej punktów?

- Ojej, jaka szkoda! – Albus spojrzał na nią ze złośliwym uśmiechem.

- Bo masz niewyparzony język i nie potrafisz się powstrzymać od komentarza, nigdy, a oni tylko wtedy, kiedy w grę wchodzi Rose – powiedział spokojnie. To akurat była stuprocentowa prawda. Angelika spiorunowała wzrokiem Albusa i Jamesa.

- Faworyzuje pan Slytherin, tych złośliwych pajaców, kosztem elity tej szkoły, to nie fair – powiedziała, kręcąc głową. Albus roześmiał się na jej słowa.

- My po prostu martwimy się o naszą małą kuzyneczkę, a ty pyskujesz na lekcji bez powodu – powiedział, patrząc na nią z rozbawieniem. Rose wywróciła oczami, słysząc jego słowa.

- Jasne, martwicie się…

- Ojej, jacy wy dobrzy i kochani! – zakpiła Krukonka.

- Oczywiście, że tak. Po prostu się troszczymy – wtrącił się James.

- To nasza mała, jeszcze niewinna kuzyneczka. Musimy dbać o jej cnotę – powiedział ze śmiechem młodszy Potter. Rose w końcu wróciła na swoje miejsce i usiadła obok Scorpiusa.

- Są okropni – mruknęła do niego.

- Wiem – Scorpius się zaśmiał.

- Niesamowite, że ty jeszcze pamiętasz słowo cnota! – rzuciła rozbawiona Angelika.

- Chyba z opowieści – zaśmiał się James.

- Oczywiście, że znam to słowo. Może to już zamierzchła przeszłość, ale dla naszej małej Rosie to stan obecny, mam nadzieję – pokazał język kuzynce. Rose wywróciła oczami. Oczywiście, że zdawała sobie sprawę z tego, że aż tak nie troszczą się o jej cnotę. Wyraźnie bawiło ich jej zawstydzenie i robili wszystko, by ten stan trwał.

- Możesz sobie mieć nadzieję, ale jeżeli to stan obecny, to z pewnością już krótko potrwa – zaśmiała się Angelika.

- Pewnie tak – pokręcił głową, robił to wszystko tylko po to, by dalej zawstydzać Rose.

Scorpius pokręcił głową, słysząc ich dyskusję i widząc zawstydzenie swojej dziewczyny.

- Dajcie już sobie spokój – powiedział, patrząc na nich.

- Ale z czym mamy dać sobie spokój? – spytał spokojnie Albus, chociaż na jego twarzy błąkał się szaleńczy uśmiech. Rose spojrzała na Teddy’ego.

- Z tymi tekstami.

- Dobra, cała piątka: Rose, Scorpius, Albus, James i Angelika, wyjdźcie z klasy – powiedział Teddy, patrząc na nich surowo. – Przeszkadzacie.

- Ale dlaczego my? – Rose spojrzała na Teddy’ego. – Przecież raz się odezwałam!

- Bo wy wszyscy macie jakieś niepozałatwiane sprawy, więc dogadajcie się, ale za drzwiami. Mam dosyć waszego rozbijania mi lekcji.

Rudowłosa spojrzała ze złością na młodego mężczyznę. Tego się nie spodziewała.

- No już. Każdy dom ma minus trzydzieści punktów.

- Nadal uważam, że to nie sprawiedliwe, bo jestem tylko jedna – mruknęła Angelika. Sprawiedliwe czy nie, ale gdyby od każdego miał odjąć po trzydzieści punktów, to Slytherin straciłby w chwili obecnej dziewięćdziesiąt punktów plus wcześniejsze dwadzieścia, za Albusa i Jamesa.

- Trudno, wyjdźcie.

Już bez dyskusji cała piątka spakowała swoje rzeczy i wyszła za drzwi. Rose spojrzała ze złością na braci Potter i Angelikę, bo w końcu to cała trójka była temu winna. Gdyby nie rozpoczęli dyskusji i złośliwych komentarzy – nie wylecieliby z Sali. Zdecydowanie uważała, że znowu została ukarana za swoją niewinność.

- Możesz mi zdradzić, jak kobieta kobiecie, doszło do czegoś? – spytała z uśmiechem Krukonka, zarzucając Rose rękę na ramię.

- Chyba nie myślisz, że po tym, co odwaliliście w Sali, cokolwiek wam powiem! – oburzyła się.

- Przecież to oni – pokręciła głową, jakby sama nie była temu winna.

- Ty również – Rose spojrzała na nią z nieukrywaną złością.

- Ja ich tylko hamowałam – pokręciła głową.

- Jasne, jasne.

- Ja tam przynajmniej jestem pewien, że nasza kuzyneczka wciąż jest niewinna – stwierdził James z rozbawieniem.

- Och, odczepcie się już! – fuknęła poirytowana Gryfonka, na co Angelika się zaśmiała.

- Przez was straciliśmy cenne punkty – stwierdziła Angelika, patrząc na Jamesa i Albusa.

- Ojej, biedactwo, straciłaś dzisiaj tylko 45 punktów.

- To niesprawiedliwe! – fuknęła.

- Powinnaś jeszcze więcej ujemnych punktów dostać.

- Sam powinieneś dostać więcej punktów! Wam to zawsze się upiecze… - pokręciła głową. Rose musiała przyznać, że to była prawda. Albus się zaśmiał.

- Po prostu ma się ten urok osobisty – powiedział rozbawiony James.

- Mam was dosyć… - westchnęła Rose, słysząc ich.

- Uwielbiasz nas.

- Wiem, że byście tego chcieli, ale nie.

- Nie przejmuj się nimi – Angelika pokręciła głową. – Ale powiedz, jak było? – Uśmiechnęła się.

- Nic ci nie powiem!

- No daj spokój, chyba coś możesz zdradzić. Uchylić rąbek tajemnicy? – uśmiechnęła się uroczo.

- Nic ci nie powiem, daj mi spokój!

- Nie daj się prosić!

- Nie – powiedziała Rose, kończąc temat.

Angelika pokręciła głową, patrząc na nią. Scorpius z uśmiechem objął swoją dziewczynę w pasie i cmoknął ją lekko. Rudowłosa uśmiechnęła się do blondyna i przytuliła się. Była z nim przeszczęśliwa, kochała go.

- Ale wy się ostatnio do siebie kleicie…

- Och, odczepcie się! – Weasley pokręciła głową, przytulając się do Scorpiusa. James się tylko roześmiał, na co Rose wywróciła oczami. – Merlinie, dalibyście już spokój! – rzuciła, tuląc się do blondyna.

Scorpius cmoknął swoją dziewczynę w czoło.

- Zazdrośni są – powiedział, na co Rose się uśmiechnęła i przytuliła do niego. James zacmokał z rozbawieniem.

- Idźcie już sobie – powiedziała Rose, patrząc na nich. James znowu się zaśmiał.

- Ciekawe od kogo my teraz weźmiemy notatki, jak Rose też tam nie ma – zauważyła Angelika i skrzywiła się.

- Biedactwa! I co wy teraz zrobicie? – zakpiła.

- Ty też nie masz w sumie od kogo wziąć – zauważył James.

- Ale ja sobie poradzę, w przeciwieństwie do was – powiedziała obojętnie. Rose nie miała problemów z nauką i dobrze wiedziała, że sama sobie poradzi z tematem dzisiejszych zajęć, a jeśli nie, to zawsze będzie mogła podejść do Teddy’ego, on jej to wytłumaczy.

- Jakoś sobie poradzimy – stwierdził James.

- Ale mi pomożesz? – Scorpius na nią spojrzał i przymilnie pogładził jej biodro.

- Pomyślę – powiedziała rozbawiona.

- Jakie zobaczymy? – zmarszczył nos.

- No zobaczymy, zobaczymy. – Uśmiechnęła się. Chciała go trochę podrażnić. Oczywiście, że bez problemu mogła mu w tym pomóc. Przynajmniej spędziliby znowu więcej czasu ze sobą.

- To ja cię jeszcze przekonam – wymruczał w jej usta. Mruknęła cicho i objęła jego szyję, całując go.

- Nasze niewinne dzieciaczki robią się niegrzeczne – zacmokał Albus.

- Rosie, może powinniśmy przeprowadzić z tobą rozmowę, żebyśmy czasem nie zostali wujkami – zaśmiał się James, na co Scorpius wywrócił oczami.

- Prędzej to ja zostanę ciocią – powiedziała, patrząc na nich.

- To się nie stanie, bo my już jesteśmy zorientowani w temacie, a ty nie, kuzyneczko.

- Och, odczepcie się już – burknęła i w końcu się zarumieniła. Dobrze wiedziała, że właśnie na to czekali. James od razu się zaśmiał, a Angelika zachichotała. Rudowłosa warknęła na nich.

- Słodko – powiedziała rozbawiona Krukonka.

- Och, ty też? – Rose spojrzała na nią oburzona.

- Wybacz, ale to twoja wina. Nie chcesz mnie po swojej stronie to masz problem – pokazała jej język.

- Po swojej stronie? – Uniosła brew.

- Nie chciałaś się ze mną podzielić wrażeniami ze szlabanu – wyjaśniła spokojnie.

- Bo to są moje wrażenia ze szlabanu. Moje.

- Chciałabym więcej ciekawych szczegółów – wyjaśniła Angelika.

- Nie liczcie na szczegóły – powiedziała Rose, zwracając się do całej trójki. Niby nic wielkiego nie wydarzyło się na szlabanie, ale i tak wolałaby nie opowiadać o tym nikomu. To miała być ich tajemnica, chociaż i tak już Teddy wiedział co nieco, co się wydarzyło.

- Wystarczy, że ja się dowiem, im nie musisz – Angelika słodko się uśmiechnęła.

- Nikomu nie powiem, skończcie już – powiedziała zła.

Jeszcze chwilę postali, dyskutowali, ale w końcu się rozeszli w swoje strony, Rose poszła ze Scorpiusem trochę się przejść, póki mieli jeszcze trochę wolnego. Uśmiechnęła się. Ich związek dopiero kiełkował, ale Rose już od dawna mogła powiedzieć co czuje do Ślizgona. Jej uczucie nie osłabło nawet wtedy, kiedy traktował ją jak najgorszą z najgorszych. Czasem zastanawiała się, czy po prostu nie jest zbyt naiwna. Może była, ale przynajmniej teraz była szczęśliwa.



***



Parę dni później siedzieli razem w Pokoju Życzeń i pili piwo kremowe, które chłopak przyniósł z kuchni. Rose była z nim szczęśliwa, bardzo się do siebie zbliżyli, w bardzo krótkim czasie. Siedząc teraz trochę ze sobą rozmawiali, trochę pili alkohol i cały czas się do siebie przytulali. W pewnej chwili ich delikatne pocałunki przestały być takie delikatne i subtelne. Jeszcze nigdy nie rozmawiali o tym, kiedy mógłby być ich pierwszy raz, ale czasem zdarzało się, że posuwali się odrobinę dalej, niż tylko do delikatnych pocałunków. Scorpius musnął skórę na szyi dziewczyny i delikatnie wsunął dłoń pod jej koszulkę. Rose cicho mruknęła, ale nie odsunęła się, mimo iż wiedziała, że to jeszcze nie ten moment, że jeszcze potrzebuje czasu i nie czuje się gotowa na kolejny krok. Chłopak, zachęcony tym, że go nie odepchnęła, zdjął jej koszulkę i powoli całował jej szyję. Powoli pogładził jej biodro i udo, wsuwając dłoń pod spódniczkę. Odsunęła się.

Scorpius uśmiechnął się do niej i pogładził jej brzuch.

- Chcesz? – mruknął jej do ucha.

Spojrzała na niego, ale nic nie powiedziała. Jeszcze nie czuła się gotowa, to nie był ten moment. Nie wiedziała jednak jak ma to powiedzieć, by chłopak się od niego nie odsunął.

- Po prostu powiedz. – Uśmiechnął się do niej spokojnie i przytulił ją lekko do siebie.

- Chyba nie jestem gotowa – powiedziała w końcu.

- Okej – spokojnie kiwnął głową i pocałował ją czule.

Siedzieli na kanapie, znowu lekko się całując, ale tylko się do siebie przytulając. Odkąd byli razem, Rose była z nim bardzo szczęśliwa. Kochała go, chociaż do tej pory mu tego nie powiedziała. Przecież to nie miało sensu, wyznawać miłość po niecałych dwóch tygodniach bycia razem, mimo iż właśnie tym uczuciem darzyła go od bardzo długiego czasu.

- Nie jesteś na mnie zły? – spytała, gdy pogłaskał ją po włosach.

- Nie. – Uśmiechnął się do niej. – Nie przejmuj się.

Uśmiechnęła się i cmoknęła go w policzek. Lubiła, kiedy spędzali czas tylko we dwoje. Nie musiała się martwić, że znowu napatoczy się ktoś z jej rodziny ze swoimi złośliwymi komentarzami dotyczącymi ich niewinności.

- Pamiętasz o jeszcze jednym zadaniu? – spytała nagle, splatając ich dłonie ze sobą.

- Jakim?

- Na Halloween zawsze macie imprezę. A ty miałeś zaprosić dziewczynę, która ci się podoba… - powiedziała powoli, przypominając sobie o jednym z zadań.

Zaśmiał się.

- To co, pójdziesz ze mną? – spytał i cmoknął ją w policzek. Zamruczała z rozbawieniem.

- Pomyślę jeszcze.

- Pomyślę? – Rozbawiony uniósł brew.

- Oczywiście!

- Ja ci dam pomyślę! Powinno być: jasne, kochanie, pójdę z tobą – cmoknął ją w nos z uśmiechem, na co dziewczyna znowu cicho zamruczała. Uśmiechała się. - Więc się zgadzasz – powiedział i pogładził jej biodro. To nie było pytanie.

- Przecież to oczywiste – stwierdziła, patrząc na niego.

- Dlatego to stwierdzam – uśmiechnął się i pocałował ją w ucho.

Było im dobrze ze sobą. Czasem pojawiały się momenty, w których przypominała sobie o tych dwóch tygodniach pełnych bólu i upokorzenia, albo nachodziły ją złe myśli, że dla Scorpiusa to tylko zabawa. Poza tymi momentami zwątpienia była szczęśliwa. Kochała Ślizgona, chociaż wiedziała, że ich związek jeszcze nie raz zostanie wystawiony na próbę, szczególnie jeśli chodzi o ich rodziców. Rose nie wyobrażała sobie, żeby jej ojciec pobłogosławił tej miłości. Westchnęła, przytulając się do blondyna. Czekała ich jeszcze długa droga do prawdziwego szczęścia.

Obserwatorzy