Drugi rozdział został napisany bardziej z perspektywy Rose niż Scorpiusa. Napisany dzięki pomocy ukochanej Karoliny, która to jest moim nieocenionym "napędzaczem" weny. Poza tym gdyby nie ona, to nie byłoby tego opowiadania - Scorpius jest jej dziełem. ;3.
UWAGA! POJAWIAJĄ SIĘ SCENY EROTYCZNE!
Poza tym dla lepszego czytania polecam zainstalować na komputerze dwie czcionki - Goodfish oraz Odstemplik - czcionkami tymi zostały napisane teksty Ro i Scorpiusa.
Rose nigdy nie przepadała za wakacjami czy feriami
zimowymi. Odkąd dostała list z Hogwartu, to wolała spędzać każdą wolną chwilę
na zgłębianiu wiedzy magicznej. Chciała być w tym najlepsza, tak, jak jej
matka, a magia, jaka otaczała nastolatkę, to było coś, co fascynowało ją od
zawsze. Niestety jej pociąg do wiedzy odbijał się na jej życiu prywatnym,
którego przez to teoretycznie w ogóle nie posiadała.
Rose była jak jej matka, a przynajmniej właśnie taka
chciała być – najlepsza we wszystkim, czego się podejmie. I byłaby, gdyby w jej
życiu nie pojawił się ten wredny Ślizgon, za którym wszystkie dziewczyny
wzdychały, o którym ciągle plotkowały, z którym każda chciałaby się umówić.
Każda, oprócz rudowłosej, która prowadziła wojny ze Scorpiusem Malfoyem już od
pierwszej klasy, od pierwszego dnia szkoły. Kłócili się o wszystko – o naukę, o
Quidditch’a, o punkty. Nie ważne było jak wyglądały kłótnie na samym początku,
ważne było to, że z każdej potrafili zrobić wielkie widowisko. Zawsze.
Scorpius był typem przystojniaka i cwaniaka, za którym
wszystkie dziewczyny latały. Był również człowiekiem, który często mówił zanim
pomyślał, czym nie raz skrzywdził Rose. Chociażby wtedy, kiedy przypadkiem
spotkali się na Pokątnej i wypomniał jej brudną krew. Niby nic po sobie nie
dała poznać, ale bardzo ją to zabolało. Czysta krew, brudna krew? Przecież to
już nie miało większego znaczenia, ale w dzisiejszych czasach tylko nieliczni
wypominali ludziom pochodzenie. Malfoyowie właśnie do takich ludzi należeli.
O podróży pociągiem próbowała zapomnieć za wszelką cenę.
Cała gra w „prawdę czy wyzwanie” poszła zdecydowanie w złym kierunku. Dlaczego
tak go interesowało jej życie erotyczne? Zwłaszcza to życie, którego nie miała.
Na samo wspomnienie tej gry i tego, co wydarzyło się później, momentalnie
robiło jej się gorąco. Nie powinna pozwolić na ten pocałunek i na to, że dobrał
się do jej koszulki. Co by się stało, gdyby James akurat nie wparował do
środka? Wolała o tym nie myśleć, bo od razu robiło jej się gorąco i nogi jej
miękły.
Rose bardzo źle spała tej nocy, pierwszej po wakacjach.
Wierciła się, kręciła i co chwilę wybudzała. Wiedziała, że gdyby podróż nie
dobiegała do końca, a James nie postanowiłby poodwiedzać wszystkich
przedziałów, to sprawy zdecydowanie zaszłyby za daleko. Była zła na siebie za
to, że okazała słabość i zamierzała o tym jak najszybciej zapomnieć. Na
Merlina, przecież oni się nienawidzili! Musiała przynajmniej udawać, że to
wszystko nie miało miejsca, a jedyny pocałunek do jakiego doszło między nimi to
było trzy lata temu, gdy postanowiła założyć się z Jamesem o jakąś głupotę. I
przegrała, co Malfoy często jej wypominał. Niemniej, jak przystało na Gryfonkę,
Rose była bardzo honorowa i wiedziała, że musi podjąć się tych wszystkich
wyzwań. Lekko zdenerwowana zeszła powoli schodami na dół i weszła do Wielkiej
Sali, gdzie była już niemal cała szkoła. Ktoś z Gryffindoru ją zawołał, ale
tylko uśmiechnęła się przepraszająco i pomachała do znajomych. Spojrzała na
stół Slytherinu, w poszukiwaniu Scorpiusa i, gdy tylko go zauważyła, ruszyła w
jego stronę. Było to zjawisko nietypowe.
- Siema Weasley – rzucił cynicznie. To było niesamowite,
że chłopak tak po prostu udawał, że nic się nie wydarzyło. Uniósł jedną brew i
wskazał jej miejsce obok siebie. Zarówno większość Gryfonów jak i Ślizgonów,
patrzyła na nich uważnie. Rose spokojnie usiadła na miejscu obok blondyna,
starając się nie pokazywać nerwów, co jednak nie było takie łatwe, skoro
została wpuszczona do jaskini lwa – jedna mała Gryfonka i dużo ponad setkę
Ślizgonów. To nie zapowiadało niczego dobrego.
- Pamiętasz o swoim wyzwaniu, Malfoy? – spytała, jakby
nigdy nic. Próbowała odwrócić uwagę od siebie i zamierzała popatrzeć na
przepiękne widowisko, jakie chłopak miał odstawić. No i kogo pocałuje? Usłyszała
jak mruczy coś niezrozumiałego pod nosem i spojrzała na niego. Przymknął
powieki, jakby się nad czymś zastanawiał. Później wstał i złapał rudą za rękę,
gwałtownie podciągając do góry. Zanim zdążyła jakoś zareagować, blondyn mocno
wpił się w jej usta. Zarówno publika, jak i sama zainteresowana, zamarła. Nie
spodziewała się, że to ją pocałuje.
- Nie wyobrażaj sobie ruda za dużo. Wybrałem ciebie, bo
pierwsza przyszłaś mi do głowy i być może coś mnie do ciebie ciągnie, ale jest
to czysto fizycznie. Żadnych w tym uczuć, jasne? – szepnął w jej usta, kiedy
odsunął się od niej delikatnie. Rose bez słowa wpatrywała się w chłopaka, sparaliżowana
nerwami. Mogła spodziewać się wszystkiego, ale nie tego. W ciągu ostatnich
dwudziestu czterech godzin pocałował ją już dwa razy, w tym raz na oczach całej
szkoły.
Pozostawały jeszcze dwa wyzwania, jedno dzisiaj, drugie
przy najbliższym meczu Quidditch’a. Znowu przy całej szkole miała go pocałować.
Przełknęła ślinę, wpatrując się w twarz blondyna i powoli trawiąc jego słowa.
Ktoś zaklaskał, kilka innych osób zagwizdało, co otrzeźwiło oboje. Scorpius
gwałtownie odsunął się od dziewczyny i usiadł z powrotem, starając się
ignorować dosyć irytujące reakcje jego znajomych.
- Twoja kolej – warknął, marząc jedynie o tym, by opuścić
to pomieszczenie. Doskonale wiedział też, że zadanie Weasley odciągnie uwagę od
jego osoby, co byłoby mu na rękę. Rudowłosa wzięła dwa głębsze oddechy i weszła
na ławkę, na której uprzednio siedziała, mimo iż wiedziała, że Scorpius siedzi
zdecydowanie za blisko, a ona ma za krótką spódniczkę. Wszyscy na nią patrzyli,
ale w dalszym ciągu starała się nie zwracać na to uwagi. W końcu zadanie to
zadanie prawda?
- SLYTHERIN GÓRĄ! – zawołała, wprowadzając całą szkołę w
zaskoczenie. Rose Weasley, dziewczyna wiecznie wojująca z jednym z Ślizgonów
właśnie wyznała, że Dom Węża jest najlepszy?
Pierwszy, na całe szczęście, roześmiał się Scorpius,
zaraz po nim jego koledzy, a później cała reszta szkoły. Rose westchnęła i
ponownie usiadła na swoim miejscu, biorąc do ręki jednego tosta. Posmarowała go
masłem i spojrzała na blondyna ze stoickim spokojem. Mało kto potrafił być tak
spokojny jak Rose, szczególnie, jeśli przed chwilą skompromitował się na oczach
całej szkoły.
- Zadowolony?
- Jak najbardziej – odparł z wyrazem triumfu na twarzy.
Dzięki temu całkowicie zapomniał o poprzednim incydencie z pocałunkiem.
- Świetnie. Przypominam tylko, że do końca października
nie możesz umówić się z żadną dziewczyną. Żadną – spojrzała na niego.
- Pamiętam, Weasley i nie rusza mnie to szczególnie.
Jakbyś nie zauważyła to ja nie pakuję się w stałe związki – wywrócił oczami.
- Ty nie pakujesz się w żadne związki, Malfoy - kolejny
złośliwy komentarz. Sięgnęła po kolejnego tosta, a cała szkoła wciąż na nich zerkała.
- Idiotka – wysyczał urażony jej komentarzem. – Wiem, ty
byś chyba jednak wolała, żebym się pakował, nie? – dodał złośliwie, mając na
myśli słynne wydarzenie z trzeciej klasy. Ruda zmełła w ustach przekleństwo.
- Oczywiście, że bym wolała. Bylebyś nie pakował się w
związki ze mną. Chociaż tego to pewnie ty byś chciał, prawda? – uśmiechnęła się
wrednie.
- Nie, Weasley, jak sama zauważyłaś, ja nie pakuję się w
związki, a już na pewno nie z kimś takim jak ty – mruknął, dolewając sobie
herbaty.
- I całe szczęście – powoli zaczęła jeść śniadanie. Była
głodna, ale żołądek i tak miała mocno ściśnięty z nerwów, że trudno było jej
cokolwiek przełknąć.
- Jasne – zaśmiał się ironicznie, ale dziewczyna nawet
tego nie skomentowała, tylko po prostu dokończyła jeść tosty i wstała,
zabierając swoją torbę. Chciała wyjść z Wielkiej Sali.
- Do zobaczenia na treningu Ślizgonów. I nie, nie lecę na
ciebie, Weasley. Przeceniasz się.
- Fakty przeczą twoim słowom, Malfoy – roześmiała się
dźwięcznie i wyszła z Wielkiej Sali, odprowadzona ciekawskimi spojrzeniami i
masą dziwnych, głośnych komentarzy. Ten rok zapowiadał się ciekawie.
- Ruda małpa – usłyszała jeszcze słowa chłopaka i cicho
się zaśmiała. Niby się przekomarzali, ale to wszystko było całkiem miłe. Nigdy
nie sądziła, że między nią, a Malfoyem może być coś innego niż wrogość czy
nienawiść.
***
Starała się nie zwracać uwagi na szepty, komentarze i
chichoty za jej plecami. Ciągle ktoś wspominał o porannym wydarzeniu w Wielkiej
Sali, a Rose miała tego serdecznie dosyć. Owszem, wiedziała, że przez
najbliższy czas będą im to wypominać, dopóki nie pojawi się jakaś nowa
sensacja. Z wielką niechęcią poszła na zajęcia z zielarstwa. Wszyscy już
czekali pod szklarnią, włącznie z Malfoyem, który zupełnie ją zignorował. Nie
tylko nie wydusił nawet nędznego „cześć” ale i na nią nie zerknął. Jeszcze tego
brakowało!
Przeszła obok niego, z wysoko podniesioną głową, udając,
że go nie zauważa i weszła do szklarni numer siedem, która właśnie została
otworzona. Zajęła swoje miejsce, niestety niedaleko Ślizgona. Spojrzała na
nauczyciela, który rozpoczęła wykład o nowej roślince, którą dzisiaj mieli się
zajmować. Oberwała zwiniętą kulką papieru i odwróciła się ze złością w stronę
Malfoya. Spojrzał na nią niewinnie. Zignorowała tę kulkę, jak mógł ją tak
potraktować? Czy to wszystko, co się wydarzyło, nie miało dla niego żadnego
znaczenia? Nie zauważyła, kiedy chłopak przewrócił oczami. Napisał kolejną
wiadomość na nowej karteczce, tym razem rzucając ją prosto przed szesnastolatkę
i niewerbalnie pokazał jej, że ma to przeczytać. Westchnęła cicho i rozłożyła
karteczkę, chociaż nie bardzo była zainteresowana tym, co chłopak miał jej do
powiedzenia.
Na kawałku pergaminu była krótka wiadomość, zapisana
bardzo ładnym i lekko pochyłym pismem chłopaka:
„Miałaś
mnie więcej nie dotykać”
Wiadome było, że chłopak ma na myśli zdarzenie w pociągu.
Ruda zacisnęła usta ze złością. Przecież to nie była jej wina i to nie ona
rozpoczęła cały ten pocałunek! Ze złością sięgnęła po kałamarz i pióro.
Odpisała mu.
„Pragnę ci przypomnieć, że to ty mnie pocałowałeś.
Dwa razy.”
Odrzuciła karteczkę chłopakowi i spojrzała na
nauczyciela. Czym mieli się dzisiaj zajmować? Niech go hipogryf kopnie, po raz
pierwszy nie zwracała uwagi na wykład, tylko zajmowała się jakimiś dziwnymi
karteczkami.
„Pragnę ci przypomnieć,
że wcale się nie opierałaś, na dodatek wcześniej mnie sprowokowałaś. Przy
okazji, ładny masz stanik.”
Chłopak nie zamierzał słuchać tego wykładu, wolał
pokłócić się z Weasley. Najgorsze jednak było to, że dziewczynie podobały się
te dosyć złośliwe, ale całkiem przyjemne wymiany zdań.
„Oczywiście, że ładny. Ale więcej już go nie zobaczysz. A co by to dało,
gdybym się opierała, co?”
„Gdybym
całował cię wbrew twojej woli, mogłabyś użyć tego jako argumentu, a tak jesteś
na straconej pozycji, moja droga.
PS. To akurat czas pokaże, Ruda.”
„Nie jestem na straconej pozycji. Mam ci
przypomnieć o kim myślisz, kiedy robisz sobie dobrze?
PS. Nie bądź taki pewny
siebie, bo uznam, że na mnie lecisz.”
„A ja
tobie o kim fantazjujesz?
PS. Coś ty się tak tego uczepiła, może to ty na mnie
lecisz?”
„To była jedna fantazja, trzy lata temu.
Odpuść mi, to ja tobie też odpuszczę.
PS. Miałeś pocałować dziewczynę, która ci
się podoba. Nie powiedziałam, że masz ją pocałować w usta. Co ty na to?”
„Wiem,
że i tak nigdy mi nie odpuścisz więc zapomnij, Weasley.
PS. MAŁA, PODSTĘPNA,
RUDA ŻMIJA!”
„To nie. Kiedy następna gra w prawdę czy
wyzwanie?
PS. Wiem, też cię kocham.”
Odwróciła się, żeby oddać mu kartkę i przy okazji
pokazała mu język. Chłopak uśmiechnął się z zadowoleniem pod nosem i odpisał na
kolejny liścik.
„Kiedy
chcesz, gdzie chcesz.
PS. Ja ciebie nie.
PSS. Uroczy języczek, ale wolałbym,
żebyś wykorzystała go do czegoś innego.”
Spłonęła rumieńcem, kiedy przeczytała ostatnie Post
Scriptum od chłopaka. Tego nawet po nim się nie spodziewała.
„Dzisiaj, jutro? Pokój życzeń?
PS. Kochać
mnie nie musisz, ja i tak wiem swoje.
PSS. Wykorzystać go mogę, ale na pewno
nie będzie to miało nic wspólnego z tobą.”
„Nie
ma sprawy.
PS. Pff.
PSS. Ohoho, a z kim?
PSSS. Rumień się częściej, wyglądasz
tak bezbronnie… Weasley bezbronna, coś rzadko spotykanego.”
„Dzisiaj po zajęciach? Tylko nie
wymięknij, Malfoy.
PS. Jak dziecko, Malfoy, jak dziecko.
PSS. Akurat to nie
powinno cię interesować.
PSSS. Odczep się ode mnie, Malfoy. Nie zamierzam się
więcej rumienić!”
Odrzuciła karteczkę, mając jeszcze większy rumieniec.
Nikt wcześniej nie zawstydzał jej tak bardzo, jak Malfoy.
„Ja
nigdy nie wymiękam. Dobrze.
PS. Powiedziała wielce dojrzała.
PSS. Nie
wiedziałem, że wyprawiasz takie rzeczy. Może okłamałaś mnie podczas naszej gry
w pociągu? Tak mi to wygląda.
PSSS. Na szczęście w cuda nie wierzę.”
„Tylko dzisiaj zmienimy trochę zasady
gry. W dalszym ciągu nie tchórzysz?
PS. Na pewno dojrzalsza od ciebie.
PSS.
MALFOY! To, co wyprawiam z moim językiem to coś, co nie powinno cię
interesować!
PSSS. To zacznij.”
„Jak
mają wyglądać zmienione zasady? Oczywiście, że nie. Zgodzę się na wszystko.
PS.
Powątpiewam.
PSS. Ale mnie interesuje, opowiedz albo przejdź od razu do części
praktycznej.
PSSS. Nie.”
„Omówimy nasze zasady w pokoju życzeń.
Co powiesz na zaklęcie szczerości?
PS. Części praktycznej? Malfoy!”
„Nie
ma problemu.
PS. Mam przez to rozumieć, że się zgadzasz?”
„Tylko postaraj się na mnie tym razem
nie wyżywać, dobrze? Wczoraj już mocno przesadziłeś.
PS. Oczywiście.”
Odwróciła się, aby zobaczyć jego reakcję na jej odpowiedź
na Post Scriptum. Chłopak tylko cicho się zaśmiał i pokręcił głową z
politowaniem.
„Nie
będę tak delikatny jak wczoraj.
PS. To świetnie, czekam ze zniecierpliwieniem.”
„Delikatny? To ty czasami bywasz
delikatny?
PS. To sobie poczekasz.”
„Bywałem
wczoraj, ale dziś cię nie oszczędzę.
PS. Oby jak najkrócej.”
„I co mi zrobisz?
PS. Poczekasz, bardzo, bardzo długo…”
„Chodziło
mi o pytania i zadania, mój drogi tępaczku.
PS. Ale nie wieczność? Ulżyło mi.
PSS. Chyba, że chcesz czegoś więcej?”
„Twoje pytania i zadania są groźne,
Malfoy.
PS. A jeśli wieczność?
PSS. Czegoś więcej? Raczej nie, dziękuję.”
„Myślę,
że jednak nie wieczność, ale to tylko moja subiektywna opinia.”
„Więc jesteś w błędzie.”
To była ostatnia karteczka, bo zaraz musieli skończyć
korespondencję. Nauczyciela zarządził ćwiczenia praktyczne, dotyczące bardzo
delikatnej roślinki. Na słowa „ćwiczenia praktyczne”, Scorpius puścił Rose
oczko, a ona ponownie się zarumieniła, mimo iż niewiele wcześniej wspominała,
że więcej przez niego nie będzie czerwona. Tak łatwo szło ją zawstydzić… Każdy
z uczniów dostał po jednej magicznej roślince. Mieli zbierać jej kwiaty i
liście, które wywoływały efekt podobny do Zaklęcia Rozweselającego.
- Nigdy się więcej nie zarumienię – powiedział ledwo dosłyszalnie,
przechodząc obok niej. Zgromiła go spojrzeniem. Scorpius bez większego
zastanowienia zaczął gwałtownie obrywać roślinkę, nie skupiając się na tym
zbytnio.
- Malfoy! – Rose z oburzeniem podeszła do niego,
odbierając mu Rapuśtnika.
- Co? – zapytał zszokowany.
- To ma być delikatnie zrywane! Patrz jak to zniszczyłeś
– pochyliła się nad nim, próbując naprawić to, co zniszczył chwilę temu. Nie
pomyślała jednak o dekolcie w swojej koszuli i o tym, że chłopak miał idealny
wgląd na jej całkiem ładny dekolt.
- A mówiłaś, że nigdy więcej nie zobaczę twojego
ślicznego stanika – szepnął jej do ucha, ponieważ jej bluzka lekko się
przesunęła, ukazując znacznie więcej niż powinna. Poprawiła bluzkę.
- Masz zajmować się Rapuśtnikiem, a nie moim stanikiem –
powiedziała, udając, że wcale nie przejęła się jego komentarzem.
- To po co mnie prowokujesz? – odparł zaczepnie. –
Zresztą, kogo obchodzi to coś?
- Ja cię prowokuję? Niby czym? – w dalszym ciągu, mimo iż
poprawiła koszulkę, chłopak spokojnie mógł zaglądać w jej śliczny dekolt.
- Jakbyś się ubierała jak grzeczna dziewczynka to nie
byłoby żadnych problemów – zauważył, uśmiechając się z drwiną. Prychnęła ze
złością.
- Zajmij się lepiej roślinką, którą już wystarczająco
mocno okaleczyłeś – spojrzała mu w oczy. Znów byli bardzo blisko siebie.
Zdecydowanie za blisko.
- Okaleczyłem roślinkę? Smutne – westchnął z teatralnym
przejęciem.
- Wiem, że ciebie to nie obchodzi, ale jak ją mocniej
okaleczysz, to znowu dostaniesz gorszą ocenę. Płaczący szesnastolatek byłby
dosyć ciekawym widowiskiem – powiedziała drwiąco.
- Od kiedy martwisz się o moje stopnie, Weasley? – uniósł
brew i spojrzał na nią rozbawiony.
- Nie martwię się o twoje stopnie, Malfoy – próbowała
naprawić jego zniszczoną roślinkę. Mocniej się nad nią pochyliła.
- Właśnie widzę – zadrwił. Uniosła brew w geście
irytacji.
- Zresztą, radź sobie sam – wyprostowała się z dumą i
chciała odejść.
- Dobra, dobra. Pomóż – mruknął. Spojrzała na niego
zdziwiona. Chciał jej pomocy? Zauważyła jednak, że odwrócił wzrok w innym
kierunku i zrozumiała, że Duma nie pozwala mu na poproszenie jej o pomoc.
Westchnęła i ponownie pochyliła się nad okaleczoną roślinką chłopaka, starając
się uratować to, co z niej pozostało. Powoli obrywała listki i kwiaty,
układając je na specjalnie wyznaczonych miejscach. Była pełna skupienia,
wyglądała przy tym prześlicznie.
- Już? – odchrząknął, kiedy w końcu udało mu się oderwać
od niej wzrok.
- Już – powiedziała w końcu, odrywając ostatni liść.
Udało jej się, w miarę, uratować biedną roślinkę. Spojrzała na chłopaka.
- Dobra, możesz już sobie iść – mruknął. Właściwie to
powinien jej podziękować, ale to nie było w jego stylu. W końcu był Malfoyem.
- Nie ma za co – warknęła i odeszła od niego. Wzniósł
oczy ku górze. Na całe szczęście zadzwonił dzwonek, bo chłopakowi powoli
zaczynało przychodzić na myśl, aby jednak wydobyć z siebie jakieś przeprosiny.
Rose natomiast musiała na szybko zająć się własną roślinką, przez co została po
zajęciach w Sali. W końcu jednak wyszła, zła na Malfoya i przerażona zbliżającym
się spotkaniem w Pokoju Życzeń. Na samą myśl robiło jej się gorąco.
***
Rose wyszła przed czasem z Pokoju Wspólnego i poszła na
siódme piętro pod Pokój Życzeń, gdzie musiała czekać na Scorpiusa, aby mogli
wejść razem. Wciąż miała na sobie szkolny mundurek, jednak była już bez
szkolnej szaty. Spódniczka była skrócona przed kolano, a koszula zdecydowanie
za mocno rozpięta. Nie bardzo wiedziała, czego może spodziewać się po chłopaku,
za to jednak miała już nakreślone nowe zasady ich gry. Zauważyła z daleka
chłopaka, który szedł bez mundurka, w wytartych jeansach i czarnej koszulce.
Kiedy tylko go zauważyła, nieśmiało przygryzła wargę. Scorpius podszedł do niej
i z nonszalancją otworzył drzwi do Pokoju Życzeń.
- Wchodzimy? – spytał. Był ciekawy zarówno jej pytań jak
i jej odpowiedzi, nie mówiąc już o zadaniach. Interesowały go również nowe
zasady gry.
- Wchodzimy – powiedziała i weszła do środka. Teraz Pokój
Życzeń był niewielkim, ale bardzo klimatycznym pomieszczeniem. Dosyć ciemne ściany,
pełno poduszek na podłodze, zapalone świeczki, stojące na parapecie i kilka
lampionów. Rose odetchnęła z ulgą, bo w takich ciemnościach chłopakowi trudniej
będzie dostrzec rumieńce dziewczyny, które były bardzo prawdopodobne przy jego
pytaniach. Usiadła na jednej z poduszek i spojrzała na niego.
- Masz jakieś nowe zasady, a więc wal – powiedział,
siadając naprzeciw niej. Rose sięgnęła po swoją różdżkę i wyciągnęła ją przed
siebie.
- Po pierwsze zaklęcie szczerości – powiedziała i, nie
czekając na reakcję chłopaka, rzuciła je. – Po drugie nic nie wychodzi z tego
pokoju – uważnie na niego spojrzała. Usiadła specjalnie tak, żeby czasem nie
zobaczył zbyt wiele. Miała jednak zdecydowanie za krótką spódniczkę. – Po trzecie,
to jeśli nie chcemy odpowiedzieć na pytanie, dostajemy wyzwanie, które musimy
spełnić.
- Zgoda, Weasley. Widzę, że jesteś przygotowana i masz
wojowniczą postawę, a więc ty zaczynaj – zaproponował. – Ja poproszę pytanie,
na rozgrzewkę. A, i jeszcze jedno! Z takiej okazji jak wymiana pytania na
wyzwanie, możemy skorzystać tylko raz, ok?
- Okej, okej – uśmiechnęła się. – Dlaczego akurat mnie
pocałowałeś?
- Wymieniam – powiedział od razu, czym zaskoczył
dziewczynę. Tak szybko wymiękł? Zrozumiała jednak, że to było pytanie, na które
nie chciał odpowiedzieć. Nie teraz i nie po zaklęciu prawdy.
- Tak szybko, Malfoy? Słaby jesteś.
- Zobaczymy jak ty szybko wykorzystasz swoją szansę –
warknął zły.
- Nie warcz na mnie, bo wymiękniesz przy wyzwaniu –
odcięła się ze złością.
- Spadaj! Lepiej mów, Weasley – westchnął.
- Skoro boisz się odpowiedzieć na to pytanie to, hm… -
spojrzała na jedną z wielu palących się świeczek. – Na Halloween na pewno
któryś dom zorganizuje imprezę, jak co roku. To ostatni dzień twojego
poprzedniego wyzwania, więc… zaprosisz na tę imprezę dziewczynę, która jest dla
ciebie najważniejsza – powiedziała spokojnie.
- Nie ma problemu. – Do Halloween zostało jeszcze sporo
czasu, nie wiedział kogo weźmie, ale pewnie jeszcze wiele razy zmieni zdanie. –
Prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- Powracając do tej słodkiej fantazji, powiedz mi ile
razy to później się powtórzyło? Interesuje mnie, rzecz jasna, moja osoba.
- Upierdliwy jesteś, jeśli chodzi o tę fantazję –
westchnęła. – Nie wiem ile razy się to później powtórzyło, ale tak, powtórzyło
się – mruknęła, na co chłopak uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Pytanie.
- Na pewno miałeś jakąś fantazję. Kogo dotyczyła i ile
razy się powtórzyła?
- I to ja się czepiam tego tematu? Oczywiście, że miałem,
wiele razy, ale nie mam pojęcia ile. Owszem, byłaś to między innymi ty, ale
również nieszczęsna Lily i kilka innych dziewczyn których nie znasz.
- Jasne. Wyzwanie – powiedziała dosyć odważnie.
- Chcę, żebyś została tu na noc. Bez względu na wszystko
– rzucił bez namysłu.
- Żaden problem – wzruszyła ramionami. – Pytanie czy
wyzwanie?
- Pytanie.
- Dlaczego nie chciałeś odpowiedzieć na moje pierwsze
pytanie?
- Chciałem zachować to dla siebie – odpowiedział
sprytnie, ale w końcu zgodnie z prawdą. Dziewczyna tylko kiwnęła głową.
- Pytanie.
- Dlaczego to zrobiłaś? Wtedy, w pociągu – spojrzał na
nią z niemałym zainteresowaniem. Ciekawiło go to od samego początku.
- Ale co? – Spojrzała na niego, nie bardzo wiedząc o co
mu chodzi.
- Dlaczego mnie sprowokowałaś? Nie udawajmy, że tak nie
było. Dlaczego zamiast odpowiedzieć na pytanie pokazałaś swoją bieliznę, a
potem odwzajemniłaś pocałunek? Po prostu dlaczego wyszło tak, jak wyszło?
- Nie wiem – powiedziała zupełnie szczerze. Zaklęcie w
końcu nie pozwalało jej skłamać. – To był impuls, nie bardzo wiedziałam jak mam
ci odpowiedzieć na to pytanie, więc tak pomyślałam, że to będzie najprostsza
odpowiedź… A później… - westchnęła. – Wyszło jak wyszło – zgrabnie ominęła
odpowiedź na drugą część pytania.
- Dobrze, wyzwanie.
- Widzę, że powoli robisz się odważny – uśmiechnęła się
złośliwie. – Gdybym była tobą, to zadałabym ci wredne zadanie, ale jestem sobą,
więc… Przez najbliższy tydzień nie obrazisz mnie w żaden sposób.
- Ech, trudno – westchnął. Sprytnie zauważył, że o różneo
typu aluzjach nie było mowy. – Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Tak myślałem. Chcę, żebyś po wyjściu z tego pokoju,
przez trzy dni, zwracała się do mnie per „panie Malfoy”, bez cienia ironii –
nie wiedział co mu odstrzeliło, ale jakoś wydawało mu się to całkiem zabawne.
Rose spojrzała na niego zła, ale nie zamierzała
stchórzyć. Już teraz miała za to dla niego zadanie, które pozwoliłoby jej się
zemścić.
- Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie, to ryzykowne, ale trudno – zaśmiał się. Miał
wyśmienity humor, po jego poprzednim wspaniałym pomyśle.
- Wyzwanie? Więc panie Malfoy, skoro ja mam się do ciebie
zwracać w taki, a nie inny sposób, to by… przez trzy dni będziesz spełniał
każdą moją zachciankę i prośbę – uśmiechnęła się wrednie.
- Słucham?! To nie fair! – oburzył się.
- Wyzwanie to wyzwanie – uśmiechnęła się uroczo.
- Ok. – warknął. – Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie.
- Czego się najbardziej wstydzisz? – zapytał wrednie.
- Czego? Nagości i poniżenia – powiedziała powoli,
patrząc na niego. Nie chciała tego pytania, ale wiedziała, że Scorpius jest
zdolny do jeszcze gorszych pytań.
- No tak, mogłem się domyśleć – zaśmiał się.
Uniosła brew w geście irytacji. Domyśleć? O co mu znowu
chodziło? Skąd niby mógł wiedzieć, że akurat tych dwóch rzeczy się wstydzi
najbardziej na świecie?
- No co, Weasley? Przecież widzę jak się rumienisz na
każdą wzmiankę o seksie, więc nic dziwnego, że wstydzisz się nagości. A
poniżenia, ponieważ twoja duma panoszy się po całym Hogwarcie – powiedział, a
mówił to tak, jakby było to najbardziej oczywiste na świecie.
- Pytanie czy wyzwanie, Malfoy? – warknęła wściekle,
wyprowadzona z równowagi. Wiedziała, że chłopak na pewno jakoś wykorzysta tą
odpowiedź przeciwko niej.
- Pytanie, nie jestem samobójcą.
- Najbardziej wstydliwa historia w twoim życiu?
- Ściągasz ode mnie pomysły, nie jesteś oryginalna, ale
niech ci będzie. Więc to był chyba moment, w którym dostałem kosza. Tak
zdecydowanie i to dość spektakularnego.
- Od kogo? – spojrzała na niego. Położyła poduszkę na
kolanach, dzięki czemu mogła wygodniej usiąść.
- Przykro mi, ale to już nie jest twoje pytanie – odparł
natychmiast.
- Jasne. Chcę wyzwanie.
- Powiedz coś sprośnego na… dajmy na to eliksirach. Już
ci nie będę narzucał co. Pozostawię to twojej bogatej wyobraźni i, mam
nadzieję, że nie pójdziesz po najmniejszej linii oporu – puścił do niej perskie
oko.
Zmełła w ustach przekleństwo, ale kiwnęła głową. Dobrze
się trzymała, skoro w dalszym ciągu nie wymieniła żadnego pytania czy wyzwania.
Zdawała sobie sprawę, że chłopak czeka z tymi najgorszymi pytaniami na sam
koniec. Musiała się wstrzymać.
- Pytanie czy wyzwanie, Malfoy?
- Wyzwanie.
- Tyle razy mnie obraziłeś… Teraz czas za to zapłacić,
Malfoy. Jutro przy kolacji w Wielkiej Sali przeprosisz mnie przy wszystkich, za
każdą obraźliwą uwagę – powiedziała spokojnie. Doskonale zdawała sobie sprawę,
że słowo „przepraszam” ciężko przechodziło chłopakowi przez gardło.
- Co mam niby powiedzieć? „Przepraszam cię za te
wszystkie lata”, jak w tanich romansach? – zaśmiał się.
- Nie. Wystarczy, że powiesz zwykłe „Przepraszam,
Weasley”, jak to masz w swoim zwyczaju.
- Ech, ok. Teraz ja. Prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- Największy sekret? – zapytał od niechcenia.
- Wymieniam! – powiedziała od razu, po czym pojęła, że
Scorpius tylko na to czeka. Już musiał mieć przygotowane zadanie, specjalnie na
tą okazję. Musiał to zaplanować.
- Kiedy skończymy grać w prawdę czy wyzwanie, to zagramy
w rozbieranego pokera – uśmiechnął się złośliwie. Ruda warknęła na niego przez
zaciśnięte zęby, ale nic nie powiedziała. Że też musiał wybrać akurat pokera,
którego w dalszym ciągu nie potrafiła zrozumieć!
- Prawda – powiedział, nim zadała pytanie. Patrzył na nią
z niemałą satysfakcją.
- Gdybyś miał wybrać jedną dziewczynę i się z nią
przespać, kim by była?
- Ty – palnął od razu, wybijając ją z rytmu. Zrozumiała,
że chłopak mówił prawdę, w końcu nie mógł skłamać.
- Wyzwanie – powiedziała powoli.
- Ułożysz piosenkę o mnie, w pełni pozytywną i odśpiewasz
ją w Wielkiej Sali. Masz na to tydzień.
- Mało czasu i nie umiem śpiewać. Układać piosenek też
nie.
- Nie musi to być muzyczne arcydzieło, Weasley. Ma trwać
co najmniej 50 sekund, to moje jedyne wymaganie.
Westchnęła ciężko, przygryzając dolną wargę.
- Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie – Scorpius zaczynał odnosić wrażenie, że w jej
przypadku to pytania są gorsze od zadań. Spojrzała na chłopaka wyzywająco.
- Opowiedz swoją największą fantazję, Malfoy – wyciągnęła
przed siebie nogi, nie zwracając uwagi na to, że podwinęła jej się spódniczka.
W głowie już wymyślała kolejne wyzwanie, niemal pewna, że chłopak za wszelką
cenę będzie chciał wymienić to wyzwanie na inne.
- Nie, na pewno nie. Nie wiedziałem, że jesteś taka
wyuzdana, Weasley. Zmień to! – zażądał. Zmrużyła niebezpiecznie oczy.
- To ma być rozkaz, Malfoy? – uśmiechnęła się wrednie.
Chłopak spojrzał na nią spod przymrużonych powiek.
- Dobra, mogłabyś to zmienić? – wysyczał.
- A może i bym mogła…
- Proszę, ok.? – warknął zły.
- Gdyby nie ten ton, Malfoy… - robiła mu na złość. To
było dziwne, ale bardzo podobało jej się to, że teraz to ona miała nad nim
władzę. Widziała, jak z nerwów zaciskał szczęki, powstrzymując się od wrednego
komentarza. Westchnęła teatralnie. – A co za to dostanę, że zmienię twoje wyzwanie?
– uśmiechnęła się przesłodko.
- Naprawdę chcesz słuchać opowieści o naszym namiętnym
uniesieniu? – uniósł jedną brew. – Mogę ci pokazać jak tak bardzo chcesz –
dodał złośliwie, na co Rose dziko się zarumieniła.
- Na pewno nie chcę tego oglądać – spojrzała na niego,
próbując trzymać formę. – Udziału też nie chcę w tym brać… Malfoy, Malfoy… A
czy zdajesz sobie sprawę, że już wykorzystałeś możliwość wymiany? – nachyliła
się do niego.
- Zdaje – warknął.
- Nie warcz na mnie – westchnęła. – Jeśli w końcu
będziesz z jakąś dziewczyną to jej nie zrań, Malfoy – powiedziała, podciągając
nogi pod brodę. Nie miała nawet chęci na wymyślanie jakiegoś dziwnego zadania.
Objęła kolana ramionami i oparła na nich brodę.
- Dobra, bardzo cię proszę, abyś zmieniła to zadanie –
westchnął z rezygnacją.
- Powiedziałam już. W końcu sobie kogoś znajdziesz. I jak
z nią będziesz, to nie skrzywdź jej, proszę. To moje zadanie – patrzyła na
ogień.
- Za kogo mnie masz? – spojrzał na nią zdziwiony.
- Za faceta, Malfoy. Za faceta – westchnęła.
- Dobra. Zgadzam się. Chyba żadne z nas nie ma już
pomysłów, więc proponuję koniec gry – powiedział, na co kiwnęła głową.
- Poker?
- Za pół godziny, muszę ochłonąć – odparł. Zgodziła się
kiwnięciem głowy, sama musiała ochłonąć, uspokoić się. Oparła głowę o ścianę i
przymknęła oczy.
Kiwnęła głową i wygodniej ułożyła się na poduszkach.
Oboje musieli ochłonąć po tej grze, zanim zabiorą się za kolejne wyzwanie,
jakim był rozbierany poker. Rose zdawała sobie sprawę, że już w pociągu udało
im się przekroczyć pewną granicę, za którą już nie mogą się cofnąć. Ich wojna
została zawieszona, chociaż Rose nie była pewna na jakim etapie właśnie się
zatrzymali. Nie było co ukrywać, że jakaś siła ich do siebie ciągnęła. Nie bez
powodu Scorpius ją pocałował, zaczepiał, wyznał przy pomocy zaklęcia
szczerości, że to z nią chciałby się przespać. Na samą myśl o tym wszystkim, w
dziewczynę uderzało gorąco i czuła, co zaczynało ją przerażać, to dosyć
przyjemne mrowienie w dole brzucha.
Nie bardzo wiedziała jakie chłopak miał podejście do TYCH
spraw, ale ona zamierzała trzymać go od siebie z daleka jak najdłużej się da.
Ona czekała na „to coś”. Może nie na miłość, może na pożądanie, ale na pewno
nie zamierzała oddawać się chłopakowi przy pierwszej lepszej okazji. Nawet jeśli
miał piękne oczy i czasem pojawiał się w jej snach. Musiała mocno się przy nim
pilnować, ale była niemal pewna, że prędzej czy później i tak między nimi
dojdzie do czegoś więcej niż zwykłe pocałunki czy pieszczoty. Nie miała
pewności czy chłopak zdaje sobie z tego sprawę, że jest dla niej kimś więcej
niż obślizgłym ślizgońskim dupkiem. Miała nadzieję, że nie.
Rose Weasley bardzo ceniła sobie swoją niewinność i nie
zamierzała tracić jej tylko dlatego, że zrobiło się miło i naszła ją na to
ochota. Chciała mieć pewność, że nie będzie dziewczyną na jeden raz. Wiedziała,
że chciała z tym poczekać, aż będzie pewna uczuć, zarówno swoich, jak i
chłopaka z którym to zrobi. I żaden cholernie przystojny Ślizgon jej w tym nie
przeszkodzi!
Spojrzała na chłopaka i zagryzła wargi, gdy znowu poczuła
to bardzo znajome i przyjemne uczucie w dole brzucha. Niech go hipogryf
stratuje! Szybko odwróciła wzrok, czując to narastające napięcie w jej ciele.
Dlaczego akurat ON musiał działać na nią w ten sposób? Ponad setka chłopców
powyżej szesnastego roku życia w szkole, a ona musiała mieć słabość akurat do
tego, który nigdy jej nie szanował. O Merlinie, dlaczego? Co złego zrobiła, że
ją taka kara spotkała? Ze złością podciągnęła kolana pod brodę. Zamiast
ochłonąć i się uspokoić, ona musiała walczyć ze swoim organizmem. Niby była
tylko człowiekiem, ale chciała jakoś zapanować nad rosnącym podnieceniem. Umysł
podrzucał jej kolejne obrazy i wspomnienia, które powoli kumulowały się w niej.
Zacisnęła powieki, jakby miała nadzieję, że to pomoże jej wypchnąć z umysłu
niechciane obrazy. Ten czas, który miała wykorzystać na ochłonięcie i
uspokojenie się dostarczył czegoś zupełnie odwrotnego. Po raz pierwszy
ucieszyła się, że chłopak się odezwał, przerywając tym samym jej wewnętrzną
walkę. Przeraziła się jednak, widząc jego spojrzenie.
- Gramy? – spytał, a jego oczy aż płonęły z podniecenia.
Wzrok i wyraz twarzy chłopaka dawał dziewczynie jasno do zrozumienia czego się
spodziewał i na co czekał z niecierpliwością. Z nerwów aż zaschło jej w gardle.
- Gramy – powiedziała słabym głosem. Wiedziała, że już
zaraz wymięknie, skoro nie potrafiła grać w pokera.
- Umiesz w to w ogóle grać? – zapytał łaskawie/
- Nie bardzo – westchnęła. Wzruszyła ramionami. – Ale dam
radę.
- Dobra, to chociaż wytłumaczę ci mniej więcej o co w tym
chodzi – powiedział i w skrócie przekazał jej zasady. Rozdał karty, które
chwilę wcześniej pojawiły się obok niego.
- Dziękuję – Rose uśmiechnęła się delikatnie do chłopaka.
Zaczęli grę, mimo iż Rose nie była przekonana, że coś jej
się uda. Pierwszą partię, co było do przewidzenia, przegrała rudowłosa. Pozbyła
się butów, co nie było zbyt dużą stratą, ale z każdym następnym rozdaniem
spinała się coraz bardziej. Każdą przegrywała, pozbywając się kolejnych części
garderoby. W końcu musiała zdjąć koszulkę, na co blondyn cicho zagwizdał i
przesłał jej niewinne spojrzenie, które ona skutecznie zmroziła. Usiadła
wygodniej na poduszkach w samej spódniczce i czarnym staniku, o którym Scorpius
wspominał dzisiaj cały dzień. Do następnej partii mocniej się przyłożyła i w
końcu udało jej się wygrać, chociaż nie bardzo była pewna jakim cudem.
Spojrzała na chłopaka z triumfem i speszyła się, kiedy jednym ruchem zdjął z
siebie koszulkę.
- Gratuluję, twój pierwszy sukces – roześmiał się.
- W końcu – uśmiechnęła się szczerze.
Rozpoczęli kolejną partię. Niebawem rudowłosa pozbyła się
spódniczki, a chłopak spodni i oboje siedzieli w samej bieliźnie. Ona lekko
zarumieniona, a jemu głupi uśmiech nie schodził z twarzy.
- Nawet w tych ciemnościach trudno przegapić takie
rumieńce – roześmiał się.
- Odczep się od moich rumieńców, Malfoy – warknęła ze
złością. Wiedziała, że jeśli przegra jeszcze raz, to będzie musiała spasować. O
ile była gotowa zdjąć stanik, o tyle na myśl o kompletnej nagości dostawała
palpitacji serca. Tak też się, niestety, stało. Przegrała następną partię i
musiała zdjąć stanik. Odłożyła go na stosik swoich ubrań i rękoma zasłoniła
nagi biust. Czuła się zawstydzona. Chłopak uśmiechnął się na ten widok.
- Gramy dalej?
- Gramy – mruknęła słabym głosem, nie bardzo wiedząc
dlaczego to zrobiła. Przecież jeśli przegra, to spali się ze wstydu! Zauważyła
zdziwione spojrzenie chłopaka i również na niego spojrzała. Po chwili wzruszył
ramionami i rozdał karty. Krytycznie spojrzał na swoje.
Dziewczyna z niedowierzaniem spojrzała na swoje karty.
Przecież nie były najgorsze! Przy rozdaniu była niemal pewna, że tym razem uda
się jej wygrać, więc dlaczego znów się nie udało? Dlaczego to Scorpius wygrał?
Spojrzała na chłopaka, serce biło jej jak oszalałe, a z nerwów aż zrobiło jej
się słabo. Miała pokazać mu się zupełnie nago? Przełknęła ślinę, wiedziała, że
nie jest na to jeszcze gotowa. Blondyn zaśmiał się ironicznie.
- Spokojnie, wbrew twojej opinii nie jestem potworem.
Możesz wymienić to na zadanie.
- Zadanie? A mogę później wybrać pomiędzy twoim dziwnym
zadaniem, a przegraną?
- Decyzję podejmujesz teraz.
- Zadanie – powiedziała po dłuższym namyśle. Może nie był
aż takim potworem, żeby wymyślić jakieś bardzo wstydliwe zadanie, po usłyszeniu
którego odechce jej się wszystkiego.
- Zatańcz dla mnie – powiedział automatycznie. To było
pierwsze, co przyszło mu do głowy. Ruda spojrzała na niego niepewnie.
- Co? – spytała, mając nadzieję, że to głupi żart
blondyna. Teraz miała przed nim zatańczyć? Tylko w tych koronkowych majtkach?
- To nie było nic niezrozumiałego – zaśmiał się.
- Malfoy… - spojrzała na niego ze złością, ale wstała z
poduszek. Miała słaby głos i nogi jak z waty. Była sparaliżowana strachem,
przez co początek jej tańca nie wyglądał zbyt seksownie, mimo iż Rose była
prześlicznym rudzielcem, za którym większość chłopców szalała. W dalszym ciągu
zasłaniała piersi dłońmi. Chłopak obserwował odrobinę niezdarne, przez co
bardzo urocze, ruchy Rose i delikatnie się uśmiechał. Po chwili podszedł do
niej, nie mógł wytrzymać i namiętnie ją pocałował.
Rudowłosa nieśmiało odwzajemniła jego pocałunek. Była
delikatna w tym, co robiła. Mruknęła cicho, gdy położył dłoń na jej plecach,
całując ją coraz intensywniej, namiętniej, z coraz większym zaangażowaniem.
Potrzebowała chwili, żeby zacząć odwzajemniać pocałunki chłopaka z takim samym
uczuciem. Objęła jego szyję, powoli odsuwając dłonie od biustu. Delikatnie
pogłębiła pocałunek i cicho jęknęła, gdy blondyn delikatnie zaczął muskać
wargami jej szyję. Za chwilę jednak powrócił do jej ust, w które cicho
westchnęła. Przejechała dłonią po jego nagim torsie i mocniej się przysunęła.
Często przestawała myśleć przy nim logicznie, tak jak teraz, kiedy pragnęła,
żeby nie przestawał. Chcieli, żeby ta chwila trwała bez końca. Objął ją mocniej
w pasie, przyciągając do siebie i delikatnie przesunął nosem wzdłuż jej szyi,
podczas kiedy dziewczyna zaczęła uroczo mruczeć, niczym mały kot. Scorpius
musnął jej usta i jeszcze mocniej ją do siebie przyciągnął, a jego dłonie błądziły
po jej bladym, szczupłym ciele. Cicho wzdychała i mruczała, od czasu do czasu
słodko pojękując, gdy jego dłonie zaczęły wędrować dalej niż powinny. Nie
pamiętała już, kiedy wylądowali na podłodze, ale zdawała sobie sprawę, że to
zaszło zdecydowanie za daleko. Jęknęła, gdy jedna jego dłoń zacisnęła się na
jej piersi, a drugą przesunął po jej udzie. Musiała to przerwać, bo jeszcze
chwilę i na pewno pozwoli mu na za dużo. Złapała go za nadgarstki i stanowczo
odsunęła chłopaka od siebie. Odwróciła wzrok i wydusiła jakieś słabe
przeprosiny. Sięgnęła po swoją koszulkę i szybko ją założyła. Usiadła w kącie
Sali.
- O tym też mamy zapomnieć? – westchnął.
Nie odpowiedziała mu. Policzki paliły ją żywym ogniem,
próbowała ochłonąć po tym, co stało się chwilę wcześniej. Ukryła twarz w
ramionach. Serce biło jak szalone, miała wrażenie, że za chwilę wyskoczy jej z
piersi.
- Jak wolisz – powiedział, siląc się na obojętny ton,
chociaż widać było po nim, że jest wściekły. Zarzucił na siebie bluzkę i
wygodnie ułożył się na poduszkach. Miał już tego serdecznie dosyć.
- Przepraszam – powiedziała cicho. W szarych oczach
nastolatki pojawiły się łzy wstydu. Nie wiedziała jak ma się zachować.
- Za co? – warknął z gorzką ironią. – Za to, że to się
stało, czy za to, że przerwałaś?
- Może za jedno i
drugie? – spojrzała na niego. Oczy miała coraz bardziej zaszklone, to
wszystko nie powinno było się wydarzyć. Chłopak pokiwał głową z drwiącym
zrozumieniem.
- Dobra, Weasley, tym razem i ja chcę zapomnieć. Mam już
dość tej gry – odparł sucho. Dziewczyna kiwnęła tylko głową, ponownie
podciągając nogi pod brodę. Została tylko kwestia tego, że miała tam zostać
całą noc.
- Powiedziałem, że masz zostać bez względu na wszystko,
więc nie zmienię zasad. Ale nie martw się, nie wymagam, żebyś ze mną gadała –
prychnął.
- A ja nie zamierzam stąd wychodzić – spojrzała na niego.
Nie umiała powstrzymać łez, więc kilka samotnie spłynęło po jej policzkach.
Teraz wyglądała tak niewinnie, była przestraszona.
Ruszyło go to, naprawdę mocno go to ruszyło, ale mimo
wszystko nie skomentował. Zamknął oczy i przewrócił się na bok, plecami do
dziewczyny. W tamtej chwili marzył jedynie o śnie. Dziewczyna za to
potrzebowała czasu, żeby się uspokoić. Siedziała wciśnięta w kąt pokoju i
ukrywała głowę między ramionami. Kiedy w końcu jakoś uspokoiła drżenie rąk i
bicie serca, spojrzała na chłopaka.
- Scorpius? Nie odezwiesz się do mnie więcej? – spytała
nieśmiało. Po raz pierwszy zwróciła się do niego po imieniu. Chłopak spojrzał
na nią zdziwiony.
- Ja do ciebie?
- Zawaliłam, wiem – powiedziała cicho, kiwając głową. –
Przepraszam.
- Ty przepraszasz? I to mnie – uniósł brew. – Co mają
znaczyć te przeprosiny? – zapytał dość niepewnie, szczególnie jak dla niego. –
Bo cały czas nie do końca rozumiem.
- Czego nie rozumiesz? – westchnęła i spojrzała na niego.
- Niczego.
Westchnęła cicho. Nieznacznie przygryzła dolną wargę,
obserwując chłopaka. Siedziała tylko w majtkach i koszulce, z zarumienionymi i
lekko wilgotnymi policzkami, z rozwianymi włosami. Wyglądała przez to przeuroczo
i niewinnie.
- Przyjmuję przeprosiny. Cokolwiek one by nie oznaczały.
- Musisz węszyć podstęp we wszystkim?
- Znam cię – odpowiedział.
- Ja ciebie też, a nie węszę we wszystkim podstępów –
westchnęła. – Mogę… Mogę się do ciebie przytulić? – zapytała niepewnie.
Scorpius spojrzał na nią dziwnie, nie bardzo wiedząco o
co jej chodzi, ale twierdząco pokiwał głową. Rose powoli wstała i podeszła do
niego. Usiadła na najbliższej poduszce obok chłopaka i wtuliła się, opierając
głowę o jego tors. Wiedziała, że chłopak nie bardzo wie, jak ma zareagować, ale
poczuła się spokojniejsza, kiedy pogłaskał ją po głowie. Mocniej skuliła się,
przytulając do chłopaka. Wiedziała, że jutro wszystko się zmieni, oni będą się
znowu kłócić i udawać, że to wszystko nie miało miejsca. Ale teraz liczyła się
ta chwila, kiedy mogła uspokoić się w jego ramionach.
Zasnęła, z głową na jego torsie, ramionami oplatając go w
pasie.
Zasnęła uspokojona.
Piszcie więcej tego bo zajebiście się czyta ;)
OdpowiedzUsuńPiszemy, piszemy, nie ma obawy :D
UsuńAutorka Scorpiusa.
Genialne, ale ta akcja jest zbyt szybka - przecież oni jeszcze kilka dni temu się kłócili, obrażali, a teraz nagle coś się zmienia? Jeszcze rozumiałabym wszystko oprócz tego zakończenia - Rose go przeprasza? Myślałam, że bd zawstydzona i bd udawała, że nic takiego się nie wydarzyło, a tu zonk.
OdpowiedzUsuńAle wracając do pochwał - styl pisania naprawdę dobry, nie wyłapałam chyba żadnego błędu, nawet interpunkcyjnego ;3 I świetnie się to czyta, szybko i płynnie. A wymiana karteczek - lepszego dialogu nie mogłyście chyba wymyślić ;D
Akcja szybka, bo gorące temperamenty. Ale niedługo miła akcja się zmieni, żeby czasem nie było im zbyt wesoło ;). Jesteśmy wredne bestie, nie lubimy zbyt dużej radości :D.
UsuńRude musi być niespokojne, a przeprosiny wyszły nagle - swoje rozwiązanie będą miały za jakiś czas. Bo to były przeprosiny... nie bez powodu. :D.
Dziękujemy bardzo, dialog wyszedł tak naturalnie, że w pewnym momencie prawie się popłakałam ze śmiechu :D.
Pozdrawiam,
autorka Rose.
Omg!! To jest boskie!! Kocham was dziewczyny <3 Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału, ponieważ chcę już wiedzieć co się tam dalej stanie ;D
OdpowiedzUsuńBardzo nam miło <3
UsuńAutorka Scorpiusa.
Następne rozdziały stracą na słodyczy :D.
UsuńPozdrawiam,
autorka Rose.
"a cała szkoła wciąż na nich serkała." zerkała ma być chyba...
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze : Podobało mi się ale dużo omijałam bo nużyło mnie to trochę.Tekst moimi zdaniem nie powinien być ani długi ani krótki ale to już tylko moja opinia.Liściki-strasznie mi się podobały, ale oni nienawidzą się i takie tam sprawy a tu nagle już się rozbierają całują,mogłyście to trochę przystopować,bo z tego wychodzi tani romans.
Pozdrawiam ; )
Powiem ci szczerze, nic nie jest planowane. Wszystko wychodził ot tak, ponieważ po prostu dialogi Rose pisze sugar a ja dialogi Scorpiusa. Może akcja idzie dość szybko, ale spokojnie, spokojnie, nienawiść nie opadła, jeszcze nie ;)
UsuńAutorka Scorpiusa.
(Przepraszam za ewentualne błędy w wypowiedzi, ortografią, interpunkcją itd. zajmuje się u nas Sugar ;D)
Literówka poprawiona ;). Nawet jeśli sprawdzam tekst kilka razy, to i tak nie zawsze jestem w stanie wszystko wyłapać ;). Nienawiść jeszcze się nie skończyła, ona po prostu jest w fazie... bessy :D. Tak będą sobie skakać między hossą, a bessą, więc to do tanich romansów raczej należeć nie będzie ;)
UsuńPozdrawiam,
autorka Rose.
Cudne! Kocham to opowiadanie :) Teraz tylko czekać na następny rodział ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie wskoczyła mi literka "i". Dziękuję, zaraz to poprawię ;). Cieszę się, że tekst się podoba, mamy nadzieję, że następnymi notkami dalej będziemy spełniać oczekiwania i pisać... dobrze ;). Słodycz będzie się czasami pojawiać, na zmianę z dużą dozą goryczy. W końcu to Weasley&Malfoy! :)
UsuńJeju, najlepiej wykreowani bohaterowie ff? Zaraz umrę z radości. *.*
Pozdrawiam,
autorka Rosie.
komentuję. :>
OdpowiedzUsuńmoże wejdziesz kiedyś?
hogwartowwscyforever.blog.pl
1. nie spodziewała się , że ją pocałuje ?!
Proszę ja autorkę o chociaż odrobinkę niebanalności.
KTO by się nie spodziewał?
Nie dość, że piszecie TYLKO o nich TYLKO TYLKO, to każdy już wie z poprzednich notek, że jak Malfoy to Ruzia.
Więc oczekiwałam z nadzieją na zaskoczenie do końca, ale się rozczarowałam.
2. Powtarzanie się nie jest dobre.
To, że coś jest mocne/mocniejsze i przyciąga czytelnika (tu czytaj :rozbieranki i gra w prawda/wyzwanie ) nie znaczy że trzeba koniecznie o tym pisać w nieskończoność.
W końcu znowu coś się wydarzy w Wielkiej Sali, broń Merlinie żeby nie na śniadaniu, bo zwariuję.
3. nie można się wstydzić poniżenia.
wstydzić się można brzydkiej gęby, ot co.
poniżenia można się bać/obawiać.
4. na miłość świętą to jest GRYFONKA!!!
A nie szmata wycierająca się za Malfoyem.
Kreujecie ją (dobra, nie kreujecie, bo temu zaprzeczacie, a więc jedynie OPISUJECIE) jako DUMNĄ. DUMNA GRYFONKA.
Nie ktoś, kto biega za Malfoyem all day all night.
Więc niech okaże trochę Gryfońskości.
Gryffindor siedzi i się chowa w krzaki, bo kanon mówi co mówi.
Liczę na świeże nowości. ;>
Salazarze. Tak, jestem ślizgonką.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, piszecie o GRYFONCE. Gryfonce, która, jak piszecie, jest dumna i przede wszystkim gryfońska (wiem, nie ma takiego słowa. Właśnie powstało). Gryfonka nie lata za ślizgonem all day all night. Przecież to bez sensu. I to ciągłe powtarzanie. Prawda i wyzwanie, poker, jak coś się znów wydarzy na śniadaniu, to jebnę. Bo to już jest nudne. I długie te rozdziały, aż trudno tyle przeczytać. I w sumie jedynym plusem tego jest to, że nie popełniacie błędów, bo jak widzę coś w stylu "Grenger", to mi się czytać odechciewa. Dobra, nie jest takie złe, dialogi są spoko, no ale ile można czytać o grze w prawdę czy wyzwanie?! Wymyślcie coś innego xD
Mnie sie podoba i nic nie mam do tego jak piszecie ;) Zawsze z niecierpliwością czekam czy jest nowy rozdział. Sprawdzam codziennie ;)
OdpowiedzUsuńHohoho ja nie wiem po kim oni są takimi zboczuchami. ;) nie ogarniam czemu Rose przeprasza, może później zrozumiem. Ładnie napisane, osobiście nie zauważyłam żadnych błędów. Idę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńZ lekka czułam się jak bym czytała dobre dramione... Bardzo ładnie napisane. Oby tak dalej! ~Panna Riddle
OdpowiedzUsuńJestem w szoku. Niby nie czytam blogów gdzie. w drugim rozdziale są znaczące sceny, jednakże tutaj jestem zachwycona.
OdpowiedzUsuńChyba głupieje na starość.
Dobra robota.
Niech go hipogryf stratuje! - za ten tekst daje Nobla xD