Spokojnie szedł przez pokątną. Oczywiście samotnie, bo niby z
kim? Rodzice byli zajęci, Corn Zabini dostał szlaban, a jego inni kumple już
dawno zrobili zakupy. Mógł co prawda wziąć ze sobą kuzynkę, ale po co miał
ciągnąć za sobą rozkapryszonego bachora? Ciągała by go zapewne po budkach ze
słodyczami, albo uparcie dążyła do zerknięcia na sowy i kotki. Takie
towarzystwo zdecydowanie mu nie odpowiadało.
Jego celem, przede wszystkim, był sklep z miotłami.
Potrzebował szybszej i lepszej. Po za tym miał dość zeszłorocznego modelu, był
mało praktyczny. Z pewnością musiała mieć jakieś błędy techniczne, biorąc pod
uwagę że na okrągło zwalniała lub odmawiała skrętu, obrotu czy nawet
zatrzymania się.
Słońce tego dnia paliło niemiłosiernie, więc zrzucił z siebie
czarną bluzę i przełożył ją przez ramię. Dostrzegł szyld "Twoja
miotła", więc przyśpieszył kroku. Nienawidził lata, naprawdę, nie tylko
jako pory roku, ale nie znosił samych w sobie wakacji. Nie był wielkim fanem
nauki, ale dopiero w Hogwarcie czuł się szczęśliwy. Lepsze stosy książek niż
toporna atmosfera w domu. W szkole miał przyjaciół, wrogów, imprezy, wyjścia do
Hogsmeade. Za to w towarzystwie rodziny jedynie zmielił kilka słów. Mógł się
oczywiście spotykać z przyjaciółmi, ale to nie było to samo, co mieszkanie z
nimi.
Pewnie przekroczył próg i rozejrzał się po pomieszczeniu.
Podszedł do najnowszego Cursusa 2020, potykając się przy tym o dziewczynę,
która również podeszła do miotły.
- Bałwan - warknęła i powoli wstała. Otrzepała się z gracją i
poprawiła liliową spódniczkę do kolan, po czym zerknęła na Scorpiusa. Kiedy
tylko wzrok zatrzymał się na twarzy chłopaka, natychmiast go poznała.
Przewróciła oczami.
- Weasley? To wiele wyjaśnia, zaczynałem myśleć że ktoś
jeszcze jest tak niezdarny jak ty - westchnął patrząc na nią z drwiną i
znudzeniem.
Koleżanka ze szkoły. No właściwie koleżanka to zbyt
przychylne określenie. Należało ją raczej poddać pod kategorie wrogów. Nie
znosili się, naprawdę. Kłócili się na każdym kroku. Była córką jednego z
najsłynniejszych czarodziei, co jednak nie znaczy, że jego rodzina znajdowała
się na jakimś marginesie towarzyskim, co to to nie. Przez dobre kilka lat po
wojnie, faktycznie takie rzeczy miały znaczenie. Później jednak, gdzieś rozmyła
się granica pomiędzy dobrem i złem. Zapanował pokój i coraz mniejsze znaczenie
miało po której kto był stronie. A jego ojciec, o ironio został aurorem. Może
nie tak wysoko postawionym jak niejaki Harry Potter czy Ronald Weasley, ale
bardzo cenionym i szanowanym.
- Widzę że szukasz miotły, ta chyba nie dla ciebie, jest dla
zawodowców - zaśmiał się i przewertował ją pogardliwym wzrokiem.
- W takim razie po co ty do niej podszedłeś, Malfoy? -
odwarknęła.
- Właśnie dlatego.
- To było zabawne, Malfoy. Ty i zawodowe latanie na miotle? W
zeszłym roku miałeś problem utrzymać się na Gromie, a teraz startujesz do
Cursusa? Śmieszny jesteś – powiedziała wyraźnie rozbawiona.
- Przypomnę ci, moja kochana Weasley, że to ty w zeszłym roku
spadła z jakże, ekhm, cudownej Błękitnej Butli. Wcześniej zaryzykowałbym
określeniem najbezpieczniejszej, ale ty swoją osobą łamiesz wszelkie moje
teorie – odparł, patrząc na nią z lekkim politowaniem.
- Odczep się, Malfoy. Spadłam z niej, bo twój jakże
przecudowny Zabini uderzył we mnie tłuczkiem – warknęła wściekle. – Ja
przynajmniej nie mam problemu ze zwrotami, nurkowaniem czy zatrzymywaniem się,
natomiast ty… Ty w zeszłym roku latałeś gorzej niż pierwszoklasista –
uśmiechnęła się wrednie. Rose Weasley doskonale wiedziała, że to były problemy
z miotłą i wiedziała również, że to był cios poniżej pasa.
- Po pierwsze Quidditch to gra, w której trzeba się liczyć z
podobnymi sytuacjami, a więc nie jest to żadne usprawiedliwienie. A po drugie,
Weasley, to gdybyś miała taką miotłę jak ja, pewnie nawet byś na nią nie
wsiadła, bo już leżałabyś w skrzydle szpitalnym, a więc daruj sobie podobne
docinki – prychnął lekko urażony, posyłając w jej stronę mordercze spojrzenie.
- Uraziłam cię, Malfoy? Ojej, jakże mi przykro – powiedziała,
a ton jej głosu ewidentnie wskazywał na to, że jest jej przykro. Za chwilę
jednak wrednie się uśmiechnęła. – Chociaż nie, jest mi wszystko jedno. Skoro nie
umiesz latać, to może lepiej nie zbliżaj się do mioteł. Naprawdę dobry zawodnik
nie miałby takiego problemu jak ty, Malfoy.
-
Nie tak łatwo mnie urazić, Weasley. Chyba przeceniasz jednak swoje zdolności –
odparł, próbując zachować nonszalancki ton głosu, pomimo iż ten mały rudzielec
irytował go coraz bardziej. – Warto zauważyć, że pomimo problemów technicznych
to ślizgoni wygrali większość meczów. Wasza drużyna nawet z najlepszym sprzętem
nie jest w stanie nam dorównać, chociażby w połowie. Przykro mi. Ale jak mawia
wasz kapitan, najważniejsza jest zabawa, tak? – zaśmiał się drwiąco. Kapitan
drużyny Gryfonów był najgorszym z możliwych i oni oboje świetnie zdawali sobie
z tego sprawę.
- To
tylko kapitan, Malfoy. W dodatku taki, którego już… nie ma – wyciągnęła przed
siebie dłoń z odznaką kapitana drużyny i wrednie się uśmiechnęła. Oboje
wiedzieli, że Rose potrafi utrzymać rygor i bardzo łatwo przyjdzie im wygrana.
– Już obleciał cię strach, czy jeszcze to do ciebie nie dotarło? W tym roku to
my zgarniemy zarówno jeden puchar jak i drugi, co ty na to? – spojrzała na
niego wyzywająco.
-
Sprytna jesteś, Weasley, ale nie dość sprytna. Nie wiem czy słyszałaś, ale mnie
również spotkał ten zaszczyt. Będziesz miała konkurencję, powiedziałbym, że
wręcz nie do przebicia – odpowiedział bez mrugnięcia okiem i spojrzał na
Cursusa, aby dojrzeć cenę.
Rose
roześmiała się dźwięcznie.
-
Malfoy, ale to wciąż ja jestem lepszym zawodnikiem od ciebie. Ta twoja odznaka
w niczym ci nie pomoże, wiesz? Ani odznaka, ani skład drużyny, ani, tym
bardziej, nowa miotła. Jesteś na przegranej pozycji. Cała wasza drużyna jest na
straconej pozycji – powiedziała i spokojnie poklepała go po ramieniu, na co
Malfoy przekrzywił twarz w teatralnym wyrazie obrzydzenia.
-
Nie dotykaj mnie, bo jeszcze, nie daj Merlinie, coś od ciebie złapię. Uważasz
się za lepszą ode mnie? Wyszczekana jesteś, ale zobaczymy co będzie na boisku.
Obawiam się, że twoja pewność siebie może przeżyć ostry wstrząs. Chociaż,
znając życie, to i tak najzwyczajniej w świecie doszukasz się jakichś błędów
sędziego i będziesz łazić po szkole, twierdząc że to wszystko było ustawione,
jak zwykle. Wiesz co ja myślę, Weasley? Że ty po prostu nie potrafisz
przegrywać. To zdecydowanie za bardzo działa na twoją ambicję.
- I
kto tutaj mówi o zbyt wysokiej pewności siebie czy ambicji? Malfoy, mam ci
przypomnieć kto w pierwszej klasie popłakał się, kiedy dostał Powyżej Oczekiwań
z eliksirów? Podpowiem ci, że to był mały, bardzo przestraszony ślizgon. – To
również było ciosem poniżej pasa, ale Rose uwielbiała wypominać tą jedną rzecz
Scorpiusowi. Jeden incydent, o którym uwielbiała mu przypominać. Kilka osób,
które stało w ich pobliżu, zaśmiało się pod nosem, słysząc o tym wydarzeniu.
- Ta
historia już jest nudna, mogłabyś wymyślić coś bardziej oryginalnego. Miałem
jedenaście lat, poza tym gdybyś to ty dostała powyżej oczekiwań z
jakiegokolwiek przedmiotu, to przez miesiąc nie wyszłabyś ze swojego pokoju –
zadrwił. Na pozór wydawał się być spokojny, ale w środku cały się gotował. Jak
ona śmiała wyciągnąć coś tak prywatnego w miejscu publicznym? Przyzwyczaił się,
że powtarzała to setki razy na oczach całej szkoły, ale teraz to było coś
zupełnie innego. Rose doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że to go zabolało.
-
Ależ Malfoy, kochanie, ja nigdy nie płakałam, a już na pewno nie z powodu
głupich ocen – uśmiechnęła się przesłodko.
-
Nie płakałaś, bo zdobywasz same wybitne, a to dlatego, że twoim jedynym
towarzystwem jest biblioteka – zauważył wrednie. Może odrobinę naciągnął fakty,
bo Rose nigdy nie była typowym kujonem, po prostu była zdolna. Fakt faktem, że
spędzała bardzo dużo czasu w bibliotece.
- Bo
ciebie tam nie ma, Malfoy. Biblioteka jest jedynym miejsce, w którym mogę
odpocząć od ciebie – odparła spokojnie.
-
Chcesz przez to powiedzieć, że się przede mną chowasz? Nie wiedziałem, że robię
na tobie takie wrażenie, Weasley – Scorpius uśmiechnął się z zadowoleniem.
Ludzie przyglądali się im z zainteresowaniem i niemałym rozbawieniem.
Zachowywali się jak dzieci.
-
Nie pusz się tak. Chowam się przed tobą, bo jeszcze kilka minut dłużej, a już
nie byłabym w stanie powstrzymać odruchu wymiotnego – odparła swobodnie, a na
jej słowa kilka osób ryknęło głośnym śmiechem.
-
Odruchu wymiotnego powiadasz? – uniósł jedną brew, tak jak to robił, kiedy
przywoływał jedno nieprzyjemne dla niej wspomnienie. Spojrzała na niego
niemalże prosząco. Jasna cholera, przecież on i tak to powie! – Dziwne, kiedy
mnie pocałowałaś w trzeciej klasie, wcale nie zwymiotowałaś. Wręcz przeciwnie, powiedziałbym,
że byłaś zadowolona – powiedział, chociaż mocno podkoloryzował całą sytuację.
Pocałowała go, bo przegrała zakład z Jamesem, ale mimo wszystko odrobinę ją
wtedy poniosło w czasie tego zakładowego pocałunku. I trwało to znacznie dłużej
niż miało. Kilka osób, które Rose w głowie nazwała idiotami, wydobyło z siebie
dźwięk w stylu „uhuhuhu”, który miał na celu, prawdopodobnie, podkreślić
romantyczność całej sytuacji.
-
Przegrałam zakład z Jamesem, a ty dobrze o tym wiesz, Malfoy! – warknęła. Była
wściekła, że wspomniał o tym niezbyt przyjemnym wydarzeniu. – Wolałabym
pocałować gumochłona niż ciebie, ale wiedz, że to już się nigdy więcej nie
powtórzy – patrzyła na niego, chociaż w jej spojrzeniu było coś wyzywającego.
-
Oczywiście, że się założyłaś, ale jak mi potem wspomniał James, to miało to
trwać bodajże kilka sekund, a powiedziałbym, że ty odrobinę przeciągnęłaś czas,
jakiego oczekiwał. Gdybym cię nie odepchnął pewnie na tym by się nie skończyło
– uśmiechnął się bezczelnie. Wiedział, że jest chamski, ale warto zauważyć, że
to ona zaczęła wypominać jego wpadki bez żadnej litości.
- No
jasne, trzynastolatka na pewno rzuciłaby się na ciebie jak hipogryf na świeże
mięsko, prawda? – zakpiła. – Malfoy, ja wiem, że masz bujną wyobraźnię, ale
chyba zaczynasz przesadzać. Nigdy więcej bym cię nie tknęła, rozumiesz? Nawet
gdybym się ponownie założyła z Jamesem. Z kimkolwiek. Nigdy więcej – patrzyła
na niego wrednie i wyzywająco. Nienawidziła go w tamtym momencie.
- Może i trzynastolatka, ale pamiętajmy, że mówimy o tobie i
twoim wybuchowym temperamencie. Jesteś nieprzewidywalna. Wiesz co? Bardzo
dobrze, ja też bym cię nigdy nie dotknął. Brzydzę się twojej brudnej krwi – z
chwilą, w której wypowiedział te słowa, natychmiast ich pożałował. Co prawda
Rose jedynie prychnęła, dosyć słabo udając, że jej to nie ruszyło. W tych
czasach wypowiedzenie takich słów nie było zbyt inteligentne, a że Scorpius
nigdy do głupich nie należał, przeklął sam siebie w duchu. W sklepie zapanowała
cisza, a kilka osób spojrzało na niego ze wściekłym wyrazem twarzy. Odwrócił
się na pięcie i wyszedł, zapominając o miotle, kłótni, o wszystkim. Powinien
się obrócić i ją przeprosić, ale był zbyt dumny. Znów zachował się jak własny
ojciec, którego tak bardzo nienawidził.
***
Postanowił po prostu zapomnieć o całym zdarzeniu, udawać, że
nic się nie stało. Przecież ta idiotka nie może być aż taka wrażliwa,
szczególnie, że w tych czasach czystość krwi już nie miała żadnego zdarzenia.
Pewnie od razu o tym zapomniała, albo wręcz triumfowała, że wyszedł, przez co
ona wygrała tę kłótnię. To się zdarzyło po raz ostatni.
Teraz stał, niemalże z otwartą buzią, powoli trawiąc słowa
swojego opiekuna. To wszystko brzmiało jak jakiś mało śmieszny dowcip, albo
koszmarny sen.
- Ja i Weasley mamy jechać w tym samym przedziale? Sami? A co
ja takiego zrobiłem?! – oburzył się.
- Macie okazję by się pogodzić, wasze zeszłoroczne kłótnie
męczyły wszystkich. Może to w czymś pomoże, bo szlabany i odjęte punkty nie
dawały do tej pory żadnego rezultatu.
- Albo rozwalimy pociąg – rzucił obojętnie Scorpius, przez co
został zmrożony spojrzeniem swojego opiekuna. Zrezygnowany udał się do
wyznaczonego przedziału, w którym Weasley już siedziała z naburmuszonym wyrazem
twarzy. Wyglądała dosyć uroczo, siedząc przy oknie i patrząc na peron. Nie
miała najmniejszej ochoty rozmawiać z Malfoyem, nie po tym, co wtedy
powiedział, na Pokątnej. Co z tego, że czystość krwi straciła znaczenie?
Niesmak pozostał.
- Odpuść sobie, musimy wytrzymać ze sobą całą podróż. Nie
zachowuj się jak dziecko – zaśmiał się, wchodząc do przedziału i wrzucił
walizkę na górę. Spojrzała na chłopaka z pewną niechęcią. Nie ukrywała, że
sprawił jej przykrość tym, co powiedział na Pokątnej. Nie odezwała się słowem.
- Dobra Weasley, sorry, ok.? – westchnął, patrząc na nią.
Westchnęła cicho i kiwnęła głową.
- Dobra! – krzyknął po dłuższej chwili milczenia, a w jego
oczach zabłysły niebezpieczne ogniki. – Będziemy tak milczeć całą drogę? Może w
coś pogramy? Prawda czy wyzwanie? – zaproponował.
- Prawda czy wyzwanie? We dwoje? – spojrzała na niego
dziwnie. – Ale ty zaczynasz.
- Tym lepiej! – uradował się. – Pytanie czy wyzwanie,
Weasley? – uśmiechnął się złośliwie.
- Wyzwanie – spojrzała na niego wyzywająco. Co mógłby
wymyślić, skoro nie mogli wychodzić z tego przedziału? Nic groźnego przecież.
- Odważnie. Chcę żebyś… jutro, w Wielkiej Sali, wykrzyczała,
że Slytherin górą – powiedział obojętnym tonem. – Uznajmy to za rozgrzewkę –
dodał, uśmiechając się szelmowsko.
- Slytherin górą? – roześmiała się. – Musisz podnieść swoje ego?
Ale sama tego chciałam – wzruszyła ramionami. – Pytanie czy wyzwanie?
- Nie nazwałbym tego podnoszeniem swojego, raczej urażeniem
twojego. Pytanie, na początek bezpieczniej. Z tobą lepiej uważać.
Roześmiała się na jego słowa.
- Boisz się mnie? – uśmiechnęła się delikatnie. – Skoro tak,
to z iloma dziewczynami już byłeś? – spytała i zdziwiła się, kiedy chłopak się
zaczerwienił.
- Z żadną – wymamrotał pod nosem, ledwo dosłyszalnie. Szlag
by to, trzeba było wziąć zadanie. Rose spojrzała na niego zaskoczona.
- Z Żadną? – spytała z niedowierzaniem. Nie miała na celu
naśmiewać się z niego, tym razem to była czysta ciekawość.
- Z żadną, ok? – warknął. – Moja kolej. Prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- Jesteś dziewicą? – zapytał automatycznie. Właściwie od początku
miał to pytanie przygotowanie, domyślał się odpowiedzi, ale chciał zobaczyć jej
reakcję. Spojrzała na niego i, mimo iż nie wstydziła się prawdy, to pytanie to
sprawiło, że mimowolnie się zarumieniła.
- Tak – powiedziała powoli.
Scorpius pewnie skomentowałby to, chociażby po to, aby dłużej
móc podziwiać jej przeurocze rumieńce, ale biorąc pod uwagę, że sam jest w
identycznej sytuacji, byłoby to idiotyczne.
- Prawda czy wyzwanie?
- Teraz moja kolej – powiedziała, starając się pozbyć jakoś
tych rumieńców. – Prawda czy wyzwanie, Malfoy?
Spojrzał na nią pewnie, mimo iż wiedział, że z Rose się nie
zadziera.
- Wyzwanie.
- Od dzisiaj, aż do… końca października, nie umówisz się z
żadną dziewczyną – spojrzała na niego pewnie. Parsknął śmiechem i spojrzał na
nią zdziwiony.
- A co? Zazdrosna jesteś?
- O ciebie? Żartujesz?
- Absolutnie nie. Jeśli tak nie jest, to skąd to idiotyczne
zadanie? Dobrze, zostawmy to. Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie – powiedziała spokojnie. Raz pytanie, raz zadanie.
- Zjedz jutro śniadanie przy naszym stole – wypalił. Może i
to było bez sensu, ale z drugiej strony wyzwanie było dość spore. Rose miała
pod górkę ze wszystkimi Ślizgonami.
- Ja mam zjeść z wami? Czy może faktycznie Ślizgoni żywią się
nastoletnimi dziewicami i mam być waszą pożywką? – spojrzała na niego,
nieznacznie przygryzając wargę. Wyglądała przy tym przeuroczo.
Roześmiał się.
- Nie martw się, z nami – odparł, na co tylko westchnęła.
Znowu kiwnęła głową.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie.
- Dlaczego nie byłeś jeszcze z żadną dziewczyną? – spytała,
patrząc na niego. – Przecież gdybyś chciał, to miałbyś prawie każdą na
skinienie… - Scorpius był przystojny i każdy o tym wiedział. Każdy zwracał na
to uwagę. A Rose nawet sama przed sobą musiała przyznać, że Scorpius był
przystojny i mógł się podobać.
- Owszem, ale po co mi to? Nie myśl, że jestem jakimś
kretynem, który czeka na prawdziwą miłość czy inne bzdury. Ale na co mi
dziewczyna, która sama pcha mi się do łóżka? – westchnął. Domyślał się, że o to
spyta. Prawda była taka, że sam nie do końca znał odpowiedź na to pytanie. Po
prostu te wszystkie dziewczyny wydawały mu się śmieszne, owszem, czekał na
kogoś, może nie na miłość, a na coś innego, ale nie potrafił tego odpowiednio
nazwać. – Ale schlebiasz mi tym, że mógłbym mieć każda. Ciebie też? –
uśmiechnął się łobuzersko.
- Mnie akurat nie – spojrzała na niego, chociaż może nie do
końca odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Kwestia czasu – mruknął złośliwie. – Prawda czy wyzwanie?
- Nie bądź taki pewny siebie. Prawda – powiedziała, chociaż
nie była pewna czy prawda to dobry pomysł.
- Ok. Powiedz mi, i nie próbuj wciskać kitu, że żadnej nie
było, o kim była twoja najbardziej śmiała fantazja? – spojrzał na nią,
uśmiechając się niewinnie.
Zrobiło jej się gorąco, kiedy usłyszała to pytanie. To było
to, którego najbardziej się obawiała i nie mogła na nie odpowiedzieć, a już na
pewno nie teraz.
- Odmawiam odpowiedzi, zadaj mi inne pytanie – poprosiła
cicho. – Albo wyzwanie.
- Nie ma opcji, chcę wiedzieć. Nie umawialiśmy się na żadne
zmiany, gdyby tak było, to z całą pewnością nie odpowiedziałbym na pierwsze
pytanie. Nie zachowuj się jak rozkapryszona panienka i mów. Nic nie wyjdzie
poza ten przedział, daję słowo.
- To jedno z tych pytań, na które nie jestem w stanie
odpowiedzieć – westchnęła. – A już na pewno nie tym razem – spojrzała na niego.
– Czy zamiana pytania na wyzwanie to nie jest lepszy układ?
- Nie Weasley. Nie wiedziałem, że jesteś takim tchórzem.
Odpowiedziałem na najgorsze pytanie, jakie mogłaś zadać. Czekam na twoją
odpowiedź.
- Czyżbyś wstydził się tego, że pierwszy raz jeszcze przed
tobą? – uniosła brew. Zastanawiała się cały czas co ma zrobić i jak wybrnąć od
odpowiedzi na to pytanie. Bo prawda nie mogła wyjść na jaw, nawet jeśli było to
trzy lata temu i zostało napędzone głupim pomysłem Jamesa.
- Niczego się nie wstydzę, Weasley. Po prostu znam cię i
wiem, że będziesz się z tego nabijać – warknął, nie do końca zgodnie z prawdą.
Trochę się wstydził. – Nie wymiguj się, nie jestem idiotą i wiem, że chcesz
uciec od pytania. Mogę ci dać wyzwanie, które będzie połączone z tym pytaniem i
nie dość, że ujawni osobę, to jeszcze kilka innych rzeczy, więc lepiej mów.
- Miałam wtedy trzynaście lat, Malfoy, nie chcę wracać do
tego! – zarumieniła się i spuściła głowę. W końcu był inteligentny, na pewno od
razu to zrozumiał. Wybuchnął głośnym śmiechem i spojrzał na zarumienioną
dziewczynę zszokowany.
- Naprawdę? – zapytał, nie mogąc powstrzymać się od drwiny. –
Czuję się zaszczycony. Wiedziałem, że ci się podobało, ale żeby aż tak… -
puścił do niej oko. – Twoja kolej, coś czuję, że ostro się na mnie zemścisz za
to pytanie, ale trudno, wal.
- Pytanie czy wyzwanie? – warknęła, wciąż na niego nie
patrząc. Wiedziała, że będzie z niej drwił przez najbliższy czas.
- Pytanie – rzucił, a uśmiech cały czas nie schodził mu z
twarzy.
- O kim myślałeś, kiedy po raz pierwszy zrobiłeś sobie
dobrze? – spytała, patrząc na niego. – I nie próbuj okłamywać, że o nikim nie
myślałeś, albo że nigdy czegoś takiego nie robiłeś – była na niego zła i wciąż
czuła palący wstyd.
- Ohoho, ostro Weasley – odparł, udając pewnego siebie, ale
tak naprawdę, to to pytanie mu się nie spodobało. – Czy to ważne? – dodał
chwilę później, bo dotarło do niego, jak bardzo nie chciał odpowiadać na to pytanie.
- Tak, to ważne – spojrzała na niego wyzywająco. – Ja
musiałam odpowiedzieć, teraz czekam na twoją odpowiedź. A może tchórzysz?
Prychnął. Malfoyowie nie tchórzą!
- W życiu. Ja nigdy nie tchórzę – powiedział natychmiast, a
potem odchrząknął. – O Lily i o tobie.
Wiedział, że to musiało zabrzmieć idiotycznie, ale taka była
prawda. Po chwili jednak spojrzał na nią pewnie, żeby nie myślała, że wymiękł.
- O Lily i o mnie? – spytała, zupełnie zbita z tropu. Nawet
nie była w stanie zadrwić z niego.
- Idziemy dalej – powiedział od razu, nie chcąc zagłębiać się
w ten temat. – Pytanie czy zadanie?
- Zadanie – odpowiedziała machinalnie, chociaż wciąż jeszcze
do siebie nie doszła po poprzedniej odpowiedzi chłopaka.
- Świetnie – powiedział od razu, mocno rozjuszony. – Opowiedz
mi całą tę fantazję, od początku do końca. – Uderzył zdecydowanie za mocno, o
czym doskonale wiedział, ale w tej chwili był zbyt zawstydzony, żeby się tym
przejmować.
- Nie, Malfoy – spojrzała na niego, ostatkiem sił
powstrzymując wybuch gniewu. – Najpierw się uspokój, a później zacznij zadawać
pytania czy zadania, bo teraz zacząłeś się na mnie bez większego powodu wyżywać
– powiedziała, patrząc na niego.
- Dobra – w końcu ochłonął. – Po prostu… pocałuj mnie w
policzek na boisku – uśmiechnął się szelmowsko, już całkiem opanowany. Zadanie
może i było bez sensu, ale było to pierwsze co mu przyszło do głowy.
- Coraz bardziej odnoszę wrażenie, że na mnie lecisz, Malfoy.
Ale zgoda – powiedziała spokojnie. – Pytanie czy wyzwanie?
- Nie bądź taka pewna siebie. Po prostu chcę zobaczyć miny
twoich Gryfonków. Wyzwanie.
- Na pewno w szkole jest jedna dziewczyna, która ci się
podoba. Jutro pocałujesz ją w wielkiej Sali, przy całej szkole – powiedziała
spokojnie.
- Słucham? Nie! Dlaczego? – zaczął się bronić.
- Zadanie to zadanie. Przecież to nic strasznego.
- Dobra. Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie.
- Dobrze, jaką masz na sobie bieliznę? – mrugnął do niej.
Mógł się spodziewać wielu rzeczy, ale na pewno nie tego. To był impuls. Rose
rozpięła kilka guzików swojej koszuli i rozsunęła ją, pokazując chłopakowi swój
koronkowy stanik w czarnym kolorze. Po chwili jednak zapięła ją dokładnie, do
samego końca i wstała, aby otworzyć okno w przedziale. Było jej gorąco.
Scorpius prawie zakrztusił się wodą, którą właśnie przełykał.
Zmierzwił włosy, nie do końca wiedząc, jak ma się zachować. Wyśmiać ją, czy
może udawać, że nic się nie stało?
- Wow – wydusił tylko. – Taka odpowiedź… no cóż, może być. To
ja chcę pytanie.
Akurat siłowała się z oknem, które się zablokowało, więc nie
odezwała się ani słowem. Miała za to sporo czasu, aby móc wymyślić jakieś
konstruktywne pytanie. Chłopak podszedł do niej i sprawnym ruchem otworzył
przyblokowane okno w przedziale. Spojrzał na nią uważnie. Rose musiała mocno
zadzierać głowę do góry, aby móc na niego patrzeć. Ostatni raz byli tak blisko
siebie w trzeciej klasie, kiedy założyła się z Jamesem. Chłopak powoli zbliżył
swoją twarz do jej i delikatnie musnął ustami jej wargi. Zaskoczona nieznacznie
odwzajemniła jego delikatne muśnięcie i przymknęła oczy. To było miłe, nawet
wtedy, kiedy pocałował ją gwałtowniej, układając dłonie na jej plecach. Objęła
jego szyję, odwzajemniając pocałunek. Nawet przez chwilę nie pomyślała, aby go
od siebie odepchnąć, kiedy powoli zaczął rozpinać guziki jej koszuli. Był przy
drugim guziku, kiedy cały czar prysł. Do przedziału wparował James, ostatnia
osoba, której Rose mogła się spodziewać. Zamarła. Potter tylko się roześmiał i
rzucił:
- Już wam nie przeszkadzam, ale za pięć minut wysiadamy.
Proponuję dokończyć w dormitorium… którymś – powiedział swobodnie, za co
oberwał kubkiem po kawie.
- Spadaj, James! – warknęła na kuzyna, mocno się rumieniąc.
To było wiadome, że chłopak będzie się z niej teraz nabijał.
- Zjeżdżaj stąd Potter, póki ci życie miłe. – James wyszedł z
przedziału, a Rose i Scorpius starali się patrzeć wszędzie, tylko nie na
siebie. To nie powinno mieć miejsca.
- Zapomnij – szepnęła cicho i wyszła z przedziału, zapinając
do końca guziki koszuli. Musiała się przebrać.
Dobre, bardzo dobre.
OdpowiedzUsuńJednak jak to ja muszę się do czegoś przyczepic, według mnie fajnie to opisałyście, jednak mam wrażenie, że akcja płynie zbyt szybko. Jedna notka i już kiss. Nie miejcie mi tego za złe, jest to jak najbardziej jedynie przyjacielska wskazówka. Oprócz tego nie widzę, żadnych błędów. :D
Macie talent, bez wątpienia :D
Pozdrawiam i zapraszam do siebie
Alesha ;)
Ten buziak był zamierzony, tak jak pewne późniejsze akcje również są zamierzone, że wypływają tak szybko na wierzch. Bez tego nie byłoby późniejszych... zamieszań. :D. Ale dziękujemy bardzo za opinię, postaramy się, żeby akcja nie popłynęła zbyt szybko ;).
UsuńPozdrawiam,
autorka Rose.
Akcja leci szybko, bo to żywy blog :D A zarówno Rose jak i Scorpius mają silne temperamenty, więc jeszcze nie jedną podobną burze tu zobaczysz ;D Co nie znaczy że od razu będą razem, co to to nie :D
Usuń~Autorka Scorpiusa.
Jestem cała zajarana i doczekac się nie mogę następnych notek! Bomba, oby tak dalej !!! :)))
OdpowiedzUsuńOjej, bardzo nam miło ;). Postaramy się, aby następne notki nie zawiodły oczekiwań ;). Niedługo kolejny rozdział, tym razem bardziej z perspektywy Rudej ;).
UsuńPozdrawiam,
autorka Rose.
Mam nadzieje, że twoja ekscytacja nie opadnie zbyt szybko i będziesz tu zaglądać, raz na jakiś czas :)
Usuń~Autorka Scorpiusa.
Wow. *0* To naprawdę najlepsze opowiadanie o Rose i Scorpiusie, jakie czytałam. Świetne. Dialogi są takie naturalne i bardzo miło się je czyta, a pyskata Rose skradła już moje serce. xD Scorpius zresztą teeż :} Czekam na więcej! ^^
OdpowiedzUsuńOch, czuje się jakbym zjadła wszystkie czekoladki adwentowe na raz ;D Słodko, słodko :D W pozytywnym tego słowa znaczeniu. Mam nadzieje że zajrzysz tu jeszcze nie raz i jeszcze nie jeden rozdział ci się spodoba :D
Usuń~Autorka Scorpiusa.
Ojeju <3. Zrobiło mi się słodko, że aż mi cukier pewnie skoczył <3. Cieszę się, że podoba się moja pyskata Rose, aczkolwiek będzie miała pewien zastój ze swoim ostrym charakterkiem (obiecuję, że to się później na kimś odbije!) ;). Mam nadzieję, że skoro pierwsza część się spodobała, to i następne nie sprawią, że zmienisz zdanie ;)
UsuńPozdrawiam,
autorka Rose.
Haha no nie poweidziałabym droga Sugar, żeby to był aż taki zastuj, bo twoja postać mimo wszystko pyskata będzie! Jak to ona ;)
UsuńRude nie może być spokojne, Amen. :D.
UsuńCudny! Już mi się podoba :D Dajcie następny rozdział jak najszybciej, błagaaam :D
OdpowiedzUsuńNastępny rozdział już przed świętami ;). Bardzo cieszymy się, że się podoba i mamy nadzieję, że następne rozdziały nie sprawią, że zmienisz zdanie ;).
Usuńpozdrawiam,
autorka Rose.
Moje zdanie jest podobne do Nelineko :) najlepsze opowiadanie jakie czytałam można powiedzieć o "dalszych losach" ;) Może i późno dodaję komentarz ale opowiadanie a raczej jego początek bo na tym się nie skończy, jest naprawdę zajebiste i z niecierpliwością czekam na następne rozdziały <33
OdpowiedzUsuń/PomponBrutusPH <3
Zdecydowanie świetne. I fajnie, że rozdziały są długie, takie najlepsze. A kłótnie tej dwójki - cudo.
OdpowiedzUsuńTylko trochę mnie zdziwiło to, że Scorp nienawidzi swojego ojca - wydaje mi się, że Draco musiał nie mieć aż tak dziwnych poglądów skoro odszedł od Voldiego, poza tym jako auror na pewno nie mógł głośno mówić o brudnej krwi i uczyć tak syna.
No ale oprócz tego to cud, miód i orzeszki ;3
A myśląc o Scorpiusie tutaj widzę Draco <3
świetne! :) Szkoda, że dopiero teraz czytam tego bloga bo mam do nadrobienia kolejne rozdziały ;p
OdpowiedzUsuńSUPER JEST I KROPKA !! :DDD
Rozdział jak najbardziej mi się podobała. A Rose to już uwielbiam, widać że dziewczyna nie da sobie w kaszę dmuchać. I dobrze ;D
OdpowiedzUsuńOmg. Jestem kompletnie rozłożona na łopatki. Płakałam ze śmiechu jak James przyszedł do ich przedziału. Naprawdę genialne!
OdpowiedzUsuńPotem napisze coś dłuższego, bo aktualnie ocieram łzy XD
Boskie :3
OdpowiedzUsuńSłodkie no i cudowne <3
Podoba mi się :3